Stare kontra nowe

Kiedy kupowałem Nikona D200, który miał zastąpić model D50, byłem bardzo podekscytowany. Wiedziałem, czego najbardziej brakuje mi w D50 i był to świadomy zakup - najtańsze półprofesjonalne body, na jakie było mnie wówczas stać. Pamiętam chwilę rozpakowywania aparatu i próby zrobienia pierwszych zdjęć - niezbyt udane, bo jednak obsługa D200 dość znacznie różniła się od D50 (choćby wybór trybu - zamiast czytelnego kółka nastaw, przycisk MODE i rolka). Do tego nie zauważyłem, że mam ustawiony zły balans bieli i zdjęcia wydawały mi się brzydko żółte.

Niemniej D200 okazał się strzałem w dziesiątkę - bardzo przyjemnie fotografowałem nim dwa lata i nigdy mnie nie zawiódł, mimo że zdarzało mu się pracować nawet w dwudziestostopniowym mrozie. Jedyną wadą, jaką u niego stwierdziłem, były lekko rozciągnięte gumy rękojeści, zaś jeśli chodzi o obrazek, problemem okazywały się nie raz i nie dwa wysokie szumy (dużo wyższe od tych z D50) - w końcu dopiero uczę się fotografii, więc wiele ujęć muszę jeszcze "wyciągać za uszy" podczas obróbki.

De trzysta es

O D300s czytałem sporo jeszcze wtedy, gdy miałem tylko D50 i nawet nie marzył mi się inny aparat. Pamiętam z recenzji w Digital Foto Video, że opisywany był on jako korpus praktycznie profesjonalny, a po zobaczeniu ceny wiedziałem, że nie mam co na niego liczyć. Śmieszna sprawa - z tamtej recenzji pamiętam najlepiej opis tzw. cichej migawki, która wcale nie była taka cicha.

Gdy trafiła się okazja kupienia D300s w świetnym stanie, z małym przebiegiem, namyślałem się niewiele - no i kupiłem. Czy było warto? Czy nie żałuję, mając obecnie doświadczenia z pracy na D700?

Co fajnego jest w D300s?

Patrząc z zewnątrz, aparat bardzo przypomina D200. Jest tak samo pancerny i ciężki, sprawia solidne wrażenie narzędzia, które nie rozleci się po miesiącu używania. Jak dla mnie, D300s ma następujące zalety w porównaniu do starszego korpusu:

  • lepsza ergonomia przycisków - jest ona w zasadzie identyczna, jak w D700, więc nie trzeba się "przestawiać" podczas naprzemiennego korzystania z obu korpusów
  • większy wyświetlacz - naprawdę robi lepsze wrażenie niż mniejszy LCD w D200
  • lepszy wizjer - subiektywnie wydaje mi się jaśniejszy niż w starszym bracie, za to niepodważalną zaletą jest prezentowanie 100% kadru - rzecz, której poskąpiono nawet D700
  • podwójne gniazdo kart pamięci - można zamontować jedną kartę CompactFlash, a jedną SD, przy czym ta ostatnia może służyć jako "przedłużenie" karty CF, gdyby zabrakło na niej miejsca, albo jako backup (na obu kartach zapisuje się to samo), można też na CF zapisywać RAWy, a na SD - JPGi
  • matryca - ma nieco większą niż w D200 rozdzielczość (12Mp kontra 10Mp) i jest zupełnie innego typu (CMOS kontra CCD), w związku z tym po pierwsze inaczej rejestruje kolory (mnie to pasuje, bo kolory są bardzo podobne do D700), a po drugie - mniejsze są szumy (na moje amatorskie oko różnica w porównaniu do D200 wynosi około 2EV); matryca ma też układ czyszczący, jednak jego skuteczność jest podobna jak tego w D700, czyli praktycznie żadna)
  • możliwość mikrokorekty autofocusa - na razie nie miałem konieczności korzystać, ale dobrze, że jest
  • filmowanie - nie po to (moim zdaniem) kupuje się lustrzankę, jednak potencjalnie może się przydać

Oczywiście różnic jest więcej, jednak nie mają one (dla mnie) aż takiego znaczenia, to znaczy nie brałem ich pod uwagę decydując się na zakup.

Praca w tandemie

Kiedy dokupiłem po jakimś czasie D700, dostałem do ręki praktycznie taki sam aparat, jak D300s, ale z pełnoklatkową matrycą. Rozwiązanie takie ma zarówno plusy (nie trzeba mozolnie dopasowywać kolorów, by zdjęcia z obu aparatów wyglądały spójnie, identyczna jest obsługa przycisków), jak i minusy - traci się nieco na różnorodności (jednak obrazek z D200 to coś innego niż z D300s). Wygoda jest jednak niezaprzeczalna - do dziś pamiętam, jak próbowałem dopasować do siebie kolory z porannej sesji zdjęciowej, którą robiłem jednocześnie D700 i D200. Nic z tego nie wyszło i wyraźnie było widać, które zdjęcia są z którego aparatu (przynajmniej ja widziałem). Obecnie nie ma już tego problemu - oba CMOSy dają mniej więcej takie same kolory i nawet nie muszę patrzeć, z którego aparatu edytuję zdjęcie.

Szumy

Przyznam bez bicia, że w momencie kupowania D300s byłem szumofobem (co mi przeszło nieco dopiero po zakupie D700). Wprawdzie D200 da się zrobić porządne zdjęcia także na ISO 800 czy 1250, a do druku przyzwoicie wygląda nawet 1600, jednak szumy mnie irytowały. Były szczególnie bolesne w momencie zachłyśnięcia się fotografią makro, bo wówczas często brakowało światła i forsowanie ISO było jedyną metodą na zrobienie nieporuszonego zdjęcia. Ruszenie choćby minimalne suwakiem "wyciągającym" cienie powodowało tak drastyczny skok zaszumienia, że wykosztowałem się na specjalną wtyczkę Noiseware, która jako tako dawała radę ten szum usunąć.

W D300s problem szumów jest o wiele mniejszy. Do ISO 1600 zdjęcia wyglądają jak najbardziej poprawnie, a nawet 3200 jest przyzwoite. Dopiero 6400 wygląda wyraźnie gorzej. Jednak tym się nie bardzo przejmuję, bo w międzyczasie okazało się, że nawet w gloryfikowanym na forach profesjonalnym D700 szumy przekreślają ISO 6400. Poza tym przestałem oglądać zdjęcia tylko na ekranie monitora, a zacząłem je drukować (czy to w postaci fotoksiążek, czy to zwykłych odbitek). I nagle okazało się, że ten STRASZNY szum przestaje być widoczny na wydruku. Obecnie nie zawracam sobie nim głowy, nawet wtyczki Noiseware przestałem używać, polegając tylko na delikatnym odszumianiu w Lightroomie.

Na zakończenie

Czy warto było zmieniać D200 na D300s? Tak, było warto. Z perspektywy czasu widzę, że to była korzystna zamiana i chociaż D200 nadal "robi zdjęcia", to częściej w plecaku lub torbie ląduje jego następca. W tandemie z D700 sprawdza się wyśmienicie. Zauważyłem nawet, że "utarł się" pewien zwyczaj - gdy planuję sesję portretową lub kreatywnie wykorzystującą głębię ostrości, zabieram D700. Jeśli wybieram się na ptaszki czy robaczki, w rękę wpada D300s. Każdy z nich ma zatem swoje zastosowania, a jedyny minus to... gabaryty obu lustrzanek. Starzeję się chyba...

Komentarze