Jedna ogniskowa

Przydługi wstęp historyczny

Pamiętam, że gdy testowałem, a później kupiłem Nikona D50, strasznie ekscytowały mnie obiektywy typu zoom. Wtedy nieważne było "światło", ważna była krotność zoomu i jak najdłuższa ogniskowa - nic dziwnego, że pierwszym dokupionym obiektywem był ciemny i przeciętny optycznie Nikkor 18-200. Gdy kilka miesięcy później dokupiłem Nikkora 50/1.4, który podobno dawał niesamowity obraz, szybko zoom wrócił do łask, a jasna stałka utknęła na długo w pudełku. Po prostu potrzebowałem wtedy uniwersalności, bo robiłem zdjęcia wszystkiemu, co wpadło mi w oko. Dodatkowo ogniskowa 50mm w lustrzance niepełnoklatkowej dawało nieco "nieporęczny" kąt widzenia ogniskowej 75mm, na który kompletnie nie miałem pomysłu.

Do obiektywów stałoogniskowych przekonałem się wraz z zakupem Nikkora 300/4 oraz Nikkora 105/2.8. To świetne szkła, które dają bardzo dobry obrazek, nieporównywalny z tym uzyskiwanym z zooma. Wadą są gabaryty sprzętu, jego waga i fakt, że trzeba wymieniać obiektyw, chcąc zamiast gołębia "ustrzelić" muchę.

Obecnie jest tak, że z zoomów używam niemal wyłącznie Sigmy 24-70/2.8 dla Nikona (i to coraz rzadziej). Z Fuji X-E1 postawiłem na obiektyw XF-23/1.4. Skąd taki właśnie wybór ogniskowej?

W sam raz

Testowałem przy okazjach warsztatów dwie inne ogniskowe z X-E1 - były to obiektywy XF-18/2R oraz XF-35/1.4. Okazywało się jednak, że często "osiemnastka" była dla mnie zbyt szeroka, zaś "trzyciestkapiątka" - zbyt ciasna. Trzeba mieć na uwadze, że matryca umieszczona w X-E1 powoduje, że kąt widzenia aparatu zawęża się (przelicznik ogniskowej, czyli tzw. crop factor, wynosi tyle samo, co w niepełnoklatkowych lustrzankach Nikona, czyli 1.5x). W efekcie oba obiektywy zachowują się tak, jakby miały odpowiednio 27 i 53mm.

Obiektyw XF-23/1.4 daje w X-E1 kąt widzenia jak dla ogniskowej 35mm na pełnej klatce i okazuje się, że - dla mnie - jest to rozwiązanie idealne. Czy - oprócz ogniskowej - obiektyw ma jakieś dodatkowe zalety?

Ideał?

Podstawową zaletą obiektywu jest jakość produkowanego przez niego obrazu - tutaj trudno mieć jakieś zastrzeżenia. Brak jest dużego winietowania oraz aberracji chromatycznej (cechy charakterystyczne mojego egzemplarza Nikkora 50/1.4), nie da się też nic zarzucić ostrości, nawet przy w pełni otwartej przysłonie. Proszę porównać dwa fragmenty kadrów (1:1), pierwszy z obiektywu Fujinon, drugi - z rzeczonego Nikkora:

Obiektyw jest wyposażony nie tylko w pierścień przysłony (jak wszystkie inne obiektywy Fujifilm), ale ma także opisaną na obudowie skalę odległości. Średnica filtra to 62mm, więc nie trzeba wydawać majątku na duże filtry (np. polaryzacyjne).

Wstydliwy temat

Wstydliwym tematem w rodzinie "iksów" Fujifilm jest system ustawiania ostrości. Mam już pewne doświadczenie w bojach z tymi aparatami i wiem, że mogłoby (i powinno) być zdecydowanie lepiej. Wiele kadrów straciłem tylko dlatego, że AF nie zdążył lub nie trafił. Pomijam litościwym milczeniem sposób działania AF w trybie ciągłym, bo w praktyce używa się go sporadycznie.

Szczególnie opornie pracuje mi się pod względem AF z XF-35/1.4, który wręcz uwielbia przebiegać cały zakres ostrości, doprowadzając niekiedy do szewskiej pasji, gdy raz za razem nie udaje się trafić tam, gdzie się chce.

W XF-23/1.4 też nie jest kolorowo, choć pracuje się o wiele przyjemniej (może zakres jest mniejszy?). Za to "dwudziestkatrójka" ma genialne rozwiązanie, jakim jest... ostrzenie ręczne. Ostrzenie mechaniczne, a nie oparte na serwomechanizmach, jak w XF-35, gdzie człowiek może sobie nadgarstek ukręcić, zanim dotrze do właściwego końca skali. Można się śmiać, ale ręczne ustawianie ostrości za pomocą XF-23 jest najszybszą metodą ostrzenia, jaką udało mi się opracować w aparatach Fujifilm.

Kropla dziegciu

Z mojego punktu widzenia, XF-23 ma tylko jedną (poza ceną) wadę - jest duży. DUŻY. Wymagania optyki są nie do przeskoczenia. Zestaw z X-E1 przestaje być małym, dyskretnym aparatem do fotografii ulicznej. Pod tym względem o wiele lepszy wydaje się być X-100s, z na stałe zamontowanym obiektywem o podobnej ogniskowej, choć nieco ciemniejszym (f/2). Gdybym był mądrzejszy o dzisiejsze doświadczenia, zamiast X-E1 wybrałbym pewnie właśnie X-100s. Byłoby lżej w kieszeni i zdecydowanie ciszej.

Podsumowanie

Dużo pisać nie trzeba - polecam ten obiektyw z całego serca. Jeśli komuś odpowiada ogniskowa 35mm, będzie zadowolony z jakości obrazu. Trudno się do czegoś - poza ceną - przyczepić.

Komentarze