[K] 8,1+1,9=10

Po długich zmaganiach z samym sobą i oczekiwaniu, aż wyjdą na jaw wszystkie bolączki "wieku dziecięcego", zainstalowałem w końcu Windows 10 na domowym komputerze. Kilkoma uwagami chciałbym się podzielić, bo może są jakieś osoby, które się jeszcze wahają?

Aktualizacja

Skorzystałem z gestu Microsoftu, czyli bezpłatnej aktualizacji z wersji 8.1. Na aktualizację zdecydowałem się z kilku powodów: w końcu może przestać być darmowa, podobno (jak głoszą piewcy w internetach) zwiększa się wydajność systemu, a dodatkowo zaczęły mnie denerwować codzienne komunikaty: "Twoja aktualizacja czeka!", "Zaktualizuj już dziś!", "Windows 10 gotowy do zainstalowania!" itp. Tak czy inaczej, pobrałem sobie obraz ISO, nagrałem na płytkę i odpaliłem setup.exe.

Mały prztyczek w nos powinni dostać autorzy kreatora aktualizacji, a przynajmniej tej części, która działa jeszcze przed pierwszym restartem. Otóż program zaczyna działanie, pobiera pewne informacje i po jakichś dziesięciu minutach stwierdza, że wszystko gotowe i czas na restart. "No, świetnie!" - myślę sobie - "ależ szybkość!". A tu restart komputera i ponownie te same pytania (czy aktualizacja, czy instalacja od zera) - ki czort?! Dodatkowo pytania o numer seryjny i w końcu "wykrzaczenie" się na braku sterowników do pamięci masowej. "No, świetnie!" - myślę sobie, już w trochę innym sensie - "Tośmy sobie poinstalowali..." Na właściwy trop naprowadził mnie jeden z komunikatów, proszący o wyjęcie płyty DVD z napędu, jeśli chcę zrobić aktualizację z zachowaniem wszystkich ustawień. Okazało się, że z powodu włożonej do napędu płyty instalacyjnej komputer inicjował nową operację aktualizacji zamiast kontynuować tę poprzednią. Po wyjęciu płyty pokazał się nowy kreator.

Wreszcie widać, ile instalacji jeszcze przed nami

W odróżnieniu od instalowania Windows 8, tutaj przynajmniej wiadomo, na jakim etapie się aktualnie znajdujemy. Nadal wprawdzie trudno określić, ile czasu cały proces zajmie, bo - jak to u Microsoftu - "procent procentowi nierówny". Czasem w ciągu minuty nic się nie zmienia, a czasem sekunda owocuje kilkuprocentowym skokiem.

Pierwsze wrażenia

Pierwsze uruchomienie spowodowało zgrzytanie zębów - system przestawił sobie rozdzielczość na 1024x768 pikseli, co spowodowało kompletny chaos w pieczołowicie ustawionych na pulpicie ikonach. Trochę czasu zajęło mi przyzwyczajenie się do nowego sposobu wyróżniania uruchomionych aplikacji (w "Ósemce" było to zrobione chyba czytelniej). Podoba mi się "stare-nowe" menu Start, podoba brak kłopotów z uruchamianiem już zainstalowanych programów (na razie nie wykryłem problemów, a uruchamiałem wszystkie najważniejsze aplikacje). Nie wgłębiałem się bardziej i na tym etapie "Dziesiątka" w zasadzie nie różni się od "Ósemki". Nawet identycznie nie potrafi wyświetlić podglądu plików RAF, czyli RAWów z aparatów Fuji.

Nowy wygląd systemowej wyszukiwarki

Menu Start

Mityczna wydajność

Nie zauważyłem, żeby cokolwiek działo się szybciej niż w "Ósemce", zapewne zatem efekt przyspieszenia, tak podkreślany przez osoby przesiadające się na "Dziesiątkę" wynika z sugestii lub zwyczajnie z tego, że system instalowano "na czysto", być może też na szybszym komputerze. W moim przypadku Photoshop, Lightroom czy Corel działają identycznie, jak robiły to wcześniej.

Microsoft z najnowszego systemu usunął też syntetyczny indeks wydajności, więc trudno porównać wprost "Dziesiątkę" do poprzednich wersji.

Informacje o systemie - brak indeksu wydajności

Mityczne szpiegowanie

Szpiegowanie użytkownika to rzecz, o której było głośno w momencie premiery "Dziesiątki". Według plotek, Microsoft podstępnie daje ludziom darmową aktualizację, w zamian otrzymując wgląd we wszystkie działania użytkownika. Coś jest na rzeczy, ale zachowując minimum rozsądku, czyli m. in. sprawdzając ustawienia przed aktualizacją, można uniknąć otwarcia wielu furtek dla ciekawskich korporacyjnych oczu.

Trochę utrudnień

Nieco uciążliwe są zmiany w interfejsie użytkownika, a konkretnie chodzi mi o poukrywanie czy przemieszczenie niektórych elementów systemu (np. panelu sterowania). Mam wrażenie, że strasznie "zamieszano" i część rzeczy jest zrobiona na nowo, żeby ładnie graficznie wyglądać i okroić możliwości konfiguracyjne, a część "na wszelki wypadek" ukryto. Przy czym używam wersji "Pro", więc spodziewałem się, że jednak system nie będzie przede mną chował możliwości konfiguracyjnych.

Ustawienia

Czy warto?

Jeśli ktoś ma możliwość zrobienia darmowego upgrade'u, to dlaczego by nie? Przynajmniej menu Start jest bardziej funkcjonalne niż w "Ósemce", zawsze to jakaś wartość dodana. Przy przechodzeniu z "Siódemki" można się zastanawiać, bo to bardzo dobry system (w pracy używam jednej instalacji od trzech lat i nic się z nią nie dzieje, pracuje płynnie i wydajnie). Ale też i "Siódemka" to starszy system i wcześniej wygaśnie do niego pomoc techniczna i przestaną pokazywać się poprawki. Poza tym część programów zacznie powstawać w wersjach tylko dla nowszych "Okienek". Ale jeśli nie ma ciśnienia na zmianę, albo wiązałoby się to z kupnem nowego systemu, to chyba zmiany nie uzasadniają takiej inwestycji. Lepiej poczekać i kupić w ogóle nowy komputer z wersją OEM.

Komentarze