Powrót do przyszłości

Tak, to dzisiaj wypada dzień, do którego "polecieli" wehikułem czasu doktor Emmett Brown, Marty McFly oraz Jennifer Parker w filmie "Powrót do przyszłości 2". Pewnie w Sieci pojawi się mnóstwo przypomnień tego faktu, ja chciałbym wykorzystać ten pretekst do powróżenia z fusów na tematy fotograficzne.

Co jest?

W porównaniu do czasów powstania filmu (czyli drugiej połowy lat osiemdziesiątych), obecnie w fotografii mamy rzeczywiście przyszłość przez duże "P". Nikt wówczas nie pomyślałby, że masowo będą dostępne aparaty i kamery cyfrowe. Masowo, bo przecież dzisiaj nie trzeba nawet kupować aparatu fotograficznego, aby robić zdjęcia. Obiektywy są wbudowane w telefony komórkowe, w tablety, w laptopy. To, że w autach można zamontować kamerę wideo (i wiele osób to robi) nie dziwi też tak bardzo, jak fakt, że kamerki można przypiąć do kasku rowerowego czy opaski zakładanej na głowę lub montować w latających, zdalnie sterowanych dronach.

Oczywiście, samo robienie zdjęć czy kręcenie filmów to jedno, ale trzeba to wszystko jeszcze obrobić, w czym pomagają wydajne komputery i wygodne oprogramowanie, dające możliwości przewyższające znacznie to, czym dysponowały studia filmowe trzydzieści lat temu. Dzisiaj każdy w zaciszu domowym może "wyprodukować" film z zaskakującymi efektami specjalnymi, wygenerować sztuczne dekoracje, całość udźwiękowić i... No właśnie - pokazać innym.

Cechą charakterystyczną dzisiejszych czasów jest udostępnianie. Do tego stopnia, że odnoszę wrażenie, że więcej - zdecydowanie - treści się udostępnia niż ogląda. Nikt nie jest w stanie obejrzeć wszystkiego, co pojawia się na Facebooku lub YouTube w ciągu jednej doby - a przecież codziennie jest tam wrzucanych więcej i więcej treści!

Co będzie?

Jeśli chodzi o same aparaty, to raczej nietrudno jest odgadnąć, że w najbliższej przyszłości (zapewne kilku lat) pojawią się matryce, zdolne do rejestrowania bardzo szerokiego zakresu tonalnego i w bardzo dużym przedziale czułości. Znikną więc obecne bariery, jeśli chodzi o prześwietlenia, niedoświetlenia, a obrazy rejestrowane przy słabym świetle będą coraz wyższej jakości. Oczywiście, nie da się tego ciągnąć w nieskończoność, bo w końcu przy braku światła nie ma czego rejestrować. Można jeszcze będzie wzbogacić matryce o rejestrowanie pasm podczerwonego i ultrafioletowego czy może wbudować w aparaty coś, co obecnie znane jest jako skaner 3D, aby móc zarejestrować prawdziwie trójwymiarowy obraz sceny. Czy to będzie jeszcze fotografia w dzisiejszym rozumieniu tego słowa?

Samo oprogramowanie także się rozwinie, raczej w stronę, którą można zaobserwować już obecnie. Polepszą się algorytmy wyostrzające, odszumiające i korygujące (usuwanie czy przemieszczanie elementów zdjęcia). Być może takie funkcje pojawią się w samych aparatach - wystarczyłoby po zrobieniu zdjęcia wskazać palcem na ekranie jakiś niepotrzebny element i go przesunąć w odpowiednie miejsce (lub na ikonkę kosza).

No i koniecznie muszą rozwinąć się możliwości publikowania, bo tego - jak się wydaje - pragną miliony. Zawsze i wszędzie będzie można udostępnić do wglądu stworzone właśnie "dzieło", licząc na pozytywne oceny znajomych. W końcu doświadczenie ostatnich lat uczy, że nawet najgorsze zdjęcie i najgorszej jakości filmik może mieć swoich wielbicieli...

Koniec?

Tak sobie czytam to, co napisałem i myślę, że jedynym wnioskiem, który wyłania się z pokazanego obrazu jest "śmierć fotografii". W momencie, w którym można będzie zrobić z zarejestrowanym obrazem wszystko i to jeszcze na poziomie samego urządzenia rejestrującego, po czym od razu opublikować "twór" w wielu serwisach (gdzie nikt ich nie obejrzy, może poza zmuszoną do tego rodziną), fotografowanie przestanie mieć sens, prawda? Po co robić zdjęcia, na które (mimo ich technicznego perfekcjonizmu) nie spojrzy nikt, z twórcą włącznie?

Nie, nie będzie tak źle. Przyroda nie znosi próżni. A zdjęcia to nie tylko piksele matrycy - to rejestrowanie chwili, to kompozycja, to pomysł. Tego się nie da - mam cichą nadzieję - zalgorytmizować, zrzucić na maszynę. Zawsze będą ludzie, którzy przekażą w obrazach coś więcej i te fotografie będą oglądane. Następne pokolenia inżynierów i konstruktorów będą dążyły do zaspokojenia żądzy "zwykłych użytkowników", aby sam aparat potrafił "podrobić mistrza" po naciśnięciu jednego guzika. No właśnie... "Podrobić". Przyszłość jawi się jako czas coraz większych oszustw...

Komentarze