[K] Popołudnie

No i stało się. Od kilku miesięcy obserwowałem niepokojący objaw - komputer po chwili bezczynności zawieszał się. To znaczy, nawet nie do końca, bo kursor myszki działał, ale zamieniał się w "kręcące kółeczko" i pomagało tylko ponowne uruchomienie... W ostatnim tygodniu objawy wystąpiły już kilkukrotnie, co skłoniło mnie do ciągle odkładanego kroku przeinstalowania systemu.

Instalowstręt

Nie lubię instalować systemu operacyjnego. To głupie, czasochłonne i dodatkowo często przymusowe działanie. Tym razem też nie byłem zachwycony - zwłaszcza, że czekało mnie instalowanie całego środowiska muzycznego, a na samą myśl o aktywacji wszystkich wtyczek i instalowaniu niezbędnych sterowników przechodził mnie dreszcz przerażenia. Cóż jednak zrobić? Pocieszałem się tylko tym, że teraz użyję dysku SSD, więc chociaż uruchamiać zacznie mi się wszystko szybciej.

Do dzieła!

W szufladzie czekał już wymontowany ze starego laptopa dysk (niestety, tylko 250GB), odnalazłem też przewidująco nagraną ostatnio płytę instalacyjną Windows 10. Odpiąłem więc wszystkie pozostałe dyski (na wszelki wypadek) i wziąłem się do roboty. Sam system zainstalował się szybko (chyba nie minęło nawet 20 minut), lekka konsternacja ogarnęła mnie po uruchomieniu - nie widać sieci. Na szczęście poratował mnie laptop, za pomocą którego pobrałem szybko niezbędne sterowniki do karty wifi. Teraz już było z górki... zara, zara!

Schody i schodki

O ile początkowo szło mi błyskawicznie (np. FL Studio zainstalowało się i zarejestrowało wszystkie wewnętrzne pluginy bez szemrania), to później co i rusz któryś plugin lub program stwarzał problemy. A to trzeba było wygenerować nowy numer seryjny (Korg M1), a to napisać do supportu (Clip Studio Paint), a to odzyskać hasło do konta u producenta, żeby pobrać instalator (Analog Lab). Najdłużej jednak trwało postawienie na nogi Omnisphere 2 - musiałem wyszperać w szafie pudełko z oryginalnym nośnikiem, odzyskać hasło do konta, pobrać instalator, przeczekać cały proces (a przerzucenie 70GB danych z pendrive'a trwa, możecie mi wierzyć!), a na koniec jeszcze autoryzować kopię przez stronę www... Uf...

Muszę jednak oddać sprawiedliwość kluczom licencyjnym (e-Licenser i iLok). W przypadku licencji wgranych na te klucze zaoszczędziłem nieco czasu, bo po prostu system wszystko sobie ładnie odczytał i już.

Najgorsze

Cóż, zajęło mi to w sumie ponad 7 godzin, ale dałem radę i wszystkie podstawowe rzeczy już są. Póki co darowałem sobie instalowanie Cubase'a, Corela czy innego specjalizowanego softu. Teraz czeka mnie przynajmniej miesiąc nerwówki, kiedy to będzie się okazywało, czego jeszcze brakuje - już wczoraj miałem przedsmak, bo "zgubiła" się moja ulubiona czcionka Liberation Mono. Detal, ale ważny, a takich detali przypomni się więcej.

Warto było

Ale i tak warto było - raz, że system uruchamia się w 20 sekund, a nie 3-4 minuty jak ostatnio; dwa - mam większą gwarancję, że w ogóle się uruchomi. Bo instalować system z konieczności, po awarii, jest jeszcze parszywiej.

Komentarze

  1. [226] Niebanalne ujęcie parasola.:))) Masz talent do takich zdjęć, do takiego specyficznego spojrzenia.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. :D Do wyboru miałem albo to, albo szarobure zdjęcie chmury. Wygrał parasol, bo miał ten ciepły, pomarańczowy element w tle :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz