Legimi - coś dla mnie?

Mam okazję testować ostatnio serwis Legimi, czyli wypożyczalnię e-booków i audiobooków. Po uiszczeniu abonamentu, możemy pobrać na urządzenie (tablet, smartfon, komputer lub czytnik e-booków) dowolne z około 60 tysięcy dostępnych tytułów. Tyle teoria, bo w praktyce...

W praktyce wszystko zależy od wybranego abonamentu - a jest w czym wybierać. Jeśli czytamy niewiele, możemy skorzystać z bardzo atrakcyjnych cenowo abonamentów z limitem stron, np. 300 stron miesięcznie będzie nas kosztowało 6,99zł. Oczywiście, dla jednych to dużo, dla drugich (np. mnie) zdecydowanie za mało - ale można wybrać abonamenty, zawierające 1000 i 1500 stron (za odpowiednio 19,99zł i 24,99zł).

Najciekawszą opcją są jednak najdroższe abonamenty, w których znika ograniczenie na liczbę książek, a dodatkowo można przesyłać je także na Kindle'a (jeśli ktoś ma). Tu też pojawia się opcja z umową na 12 miesięcy (32,99zł) lub bez umowy (39,99zł) oraz dodatkowo pakiet, w którym oprócz e-booków możemy też korzystać z audiobooków (kilka złotych więcej).

Naturalnie, to jeszcze nie koniec, bo mamy trzecią grupę abonamentów - kiedy dostajemy dodatkowo czytnik. Tutaj pojawia się umowa dwuletnia, gdzie za czytnik płacimy złotówkę oraz opcje krótsze, gdzie jednak za czytnik musimy zapłacić nawet 509zł. Są to czytniki inkBook Lumos (tańszy) oraz PocketBook Touch Lux 4 - niestety, akurat tego wariantu nie testuję, ale patrząc na parametry, są to urządzenia z e-papierem (jak Kindle) i raczej nikomu nie powinny przeszkadzać w wygodnym czytaniu.

Dobra, dość o cenach i technikaliach, bo na razie wychodzi mi z tego wpisu ulotka reklamowa. A wcale tak różowo nie jest.

Po pierwsze, korzystam z Legimi na tablecie firmy Lenovo - tablet wprawdzie nowy, ale dość kiepski wydajnościowo, a aplikacja Legimi wcale sytuacji nie poprawia. Podstawowy zarzut, jaki do niej mam, to bardzo kiepsko zrobiona paginacja. Strony potrafią się kończyć w połowie ekranu, co wygląda, jakby kończył się rozdział. Strony przewijają się niezmiernie powoli, a pojawiające się "kółko postępu" momentami bardzo irytuje - ALE zaznaczam, że prawdopodobnie winą za ten stan rzeczy można w dużej mierze obciążyć tablet. Nauczka z tego taka, że jeśli ktoś planuje do czytania kupić jakiś najprostszy model z dużym ekranem, to lepiej jednak zainwestować w czytnik lub dołożyć pieniędzy do lepszego tabletu.

W dodatku w ostatnich dniach ściągnęła mi się jakaś duża aktualizacja do aplikacji i choć wizualnie nowa wersja wypada lepiej od starej, to zmieniła mi się jedna, dość istotna rzecz. Otóż stara wersja działała jak odtwarzacz wideo, co oznacza, że nie pozwalała tabletowi przechodzić w tryb uśpienia. Nowa już na to pozwala, więc jeśli na chwilę się oderwiecie od lektury (np. porozmawiacie chwilę z kimś, zadzwoni telefon, pójdziecie zrobić sobie kawy itp.), to trzeba będzie odblokowywać urządzenie. Ja rozumiem, że wcześniejszy wariant mocniej zużywał baterię, ale wolałbym mieć wybór, bo akurat podobało mi się, że mogłem zostawić tablet na biurku, zejść do kuchni po herbatę, wrócić i od razu czytać dalej.

Na pierwszy ogień z dostępnej biblioteczki poszedł Jacek Piekara, bo miałem dwa zaległe tomy do przeczytania. Potem ściągnąłem polecanego przez kolegę Bartka Jacka Dukaja, a potem, idąc za ciosem, chciałem pobrać "Niezwyciężonego" Stanisława Lema. No i tu zonk, bo akurat książki Lema nie są dostępne w abonamencie i trzeba je kupić... Hm... Ale przynajmniej są, bo już Sapkowskiego nie znalazłem. Z innych autorów, bliskich memu sercu, szukałem Szklarskiego (tylko przygody Tomka Wilmowskiego), Parandowskiego (audiobook z mitologią, e-book "Przygody Odyseusza") oraz Fiedlera (tylko kilka pozycji, wśród których brak np. "Dywizjonu 303" i "Wyspy Robinsona"). Brak literatury technicznej (np. informatycznej), ale tego się akurat spodziewałem.

Podsumowanie

Za duży plus poczytuję pojawienie się (wreszcie) oferty bez limitów. W zeszłym roku (na fali entuzjazmu związanego ze Spotify) przeszukiwałem oferty książkowe i wszędzie były idiotyczne (dla mnie) limity stron. Obecnie ma to już sens, trochę ponad 30zł miesięcznie to o wiele lepsza oferta niż kupno pojedynczego e-booka, bo można czytać do upadłego.

To, co bym doradzał, to przejrzenie najpierw oferty tytułów - 60 tysięcy to (wydawałoby się) bardzo szerokie spektrum, ale warto sprawdzić, czy wśród tych tytułów są te, na które akurat mamy chrapkę (i WAŻNE - czy są dostępne w abonamencie!). Do tego warto zakupić albo wydajny tabletu, albo korzystać z jednego z wspieranych czytników. Jeśli ktoś ma Kindle'a, to niestety, są tu limity miesięczne (7-10 tytułów), chociaż ja w praktyce akurat bym tego nie odczuł, bo z braku czasu nie czytam aż tyle.

Warto się tej ofercie przyjrzeć, chociaż i warto przyjrzeć się w ogóle rynkowi, bo np. popularny Empik także udostępnia swoją wypożyczalnię. Tę będę testował pewnie za miesiąc, a wynikami nie omieszkam się podzielić.

Komentarze

Prześlij komentarz