Po dwóch tygodniach
No i proszę, mijają już dwa tygodnie od rozpoczęcia "codziennego fotografowania". Choć w skali roku to niewiele, pojawiają się pierwsze refleksje i, co tu dużo mówić, obawy. Po pierwsze, czasem naprawdę trudno znaleźć motywację i pomysł. Czasem tak zwyczajnie się nie chce. Zwłaszcza początkowe dni były pod tym względem bardzo dokuczliwe, głównie dlatego chyba, że gdzieś tam z tyłu głowy tkwiło przeświadczenie, że trzeba robić super foty, które rzucą ludzi na kolana i pokażą, jaki to ze mnie wielki kozak-fotograf. A przecież nie o to chodzi - wrócę do tej myśli pod koniec. Druga rzecz to po prostu nieciekawe warunki. Dzień zrobił się krótki, światła mało, a jeśli już jest, to smutne, szare i bure. A jak światło słabe, to trudno, żeby fotografie wychodziły ładne. Poza tym już w ciągu tych dwóch tygodni było parę dni, gdzie zwyczajnie nie było kiedy zrobić fajnego zdjęcia. Rano - ciemno i zwykle deszczowo, potem praca, powrót do domu, zakupy, obiad, krótkie wyjście z domu (już...