Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2018

Różnice

Obraz
Wydawałoby się, że między Poznaniem a Wrocławiem nie będzie dużych różnic, jeśli chodzi o codzienne życie. Jest jednak inaczej i postanowiłem co nieco wynotować, dopóki jeszcze te różnice dostrzegam, bo wiadomo, że jak się człowiek przyzwyczai... Najpierw rzeczy, które mi we Wrocławiu doskwierają, bo jest ich zdecydowanie mniej niż pozytywów. Po pierwsze, jest to zadziwiający brak małych sklepów. Tutaj wyraźniej niż w Poznaniu widać, że po zakupy ludzie wolą pojechać do marketów lub centrów handlowych. Niestety. W Swarzędzu mieliśmy "pod bokiem", czyli w promieniu 200-300 metrów i piekarnię, i dwa porządne mięsne, i warzywniak, i "Żabkę", i "Chatę polską", i dwie apteki, i nawet skład techniczny. Tutaj najbliżej są dwie "Żabki", a do przyzwoitej piekarni i mięsnego trzeba się przespacerować dobry kilometr. Ależ się człowiek rozleniwił!... Druga rzecz, to jakość pieczywa. Wierzcie lub nie, ale pieczywo we Wrocławiu jest gorsze niż w Poznaniu. Mo

[S] Droga do pracy

Obraz
Tak się składa, że do pracy jeżdżę przez ścisłe centrum Wrocławia. Czy zatem zdziwi kogoś, że parę razy wysiadłem z tramwaju i zrobiłem kilka zdjęć? Zapraszam do obejrzenia porannego Wrocławia oczami nowo przybyłego.

Ludzie gadają

Obraz
Po dwunastu latach zacząłem znów korzystać z komunkacji publicznej. Poza tym, że wymaga to ode mnie więcej ruchu niż dojazdy prosto spod domu do pracy (i dobrze!), powoduje zauważanie pewnych rzeczy. Chciałem napisac najpierw o perspektywie poznawania nowego miasta z okien autobusów i tramwajów, ale jednak wygrało gadanie. Ktoś, kto nie chodzi zbyt często po miejskich ulicach, nie zauważył pewnie swego rodzaju fenomenu, jakim są gadający ludzie. Ludzie gadający do siebie. I nie, nie chodzi mi tylko o tych, którzy na cały głos prowadzą rozmowy telefoniczne, ludzi w tramwaju traktując jak powietrze. To jest jeszcze w miarę zrozumiałe. Chodzi mi o tych, którzy gadają do siebie. To doprawdy dziwne uczucie, kiedy stoisz na przystanku, a obok Ciebie zatrzymuje się mężczyzna, wypatrujący nadjeżdżającego w dali tramwaju, jednocześnie mówiący półgłosem: - No i rzeczywiście, zdążyłem, tylko po co? Może siódemka byłaby lepsza, trzeba się będzie przesiąść. No i jeszcze... Albo babcinka, która

Szybkie tramwaje

Obraz
Jeżdżę do pracy komunikacją miejską i generalnie bardzo sobie chwalę wrocławskie rozwiązania (np. wspólne odcinki dla autobusów i tramwajów, tablice z informacją, pojazdy których linii zbliżają się do przystanków, Urban Card z biletami itp.). Jest tylko jedna rzecz, która budzi obawy. Prędkość. Brawura. Ułańska fantazja. Nazwijcie to, jak chcecie. Ale że coś takiego występuje (częściej w tramwajach), nie mam wątpliwości, bo nie tylko ja to zauważam. Wyobraźcie sobie, że ruszacie z przystanku. Oczekujecie, że tramwaj nagle wyrwie do przodu z całą mocą swych elektrycznych silników? Chyba nie. Spodziewacie się, że motorniczy z niemal maksymalną prędkością pokona łuk tak, że nagłe bujnięcie wgniecie Wam rurkę w żebra albo wyrwie rękę ze stawów? Nie sądzę. Lubicie, kiedy przez wykolejony skład pół miasta staje w miejscu albo wszystkie tramwaje zmieniają trasy? Nic przyjemnego. No i cóż, jeżdżę dopiero trzy tygodnie i już wszystkiego zakosztowałem. Wszystkiego? Przekonamy się, bo i tak sam

[S] Hydropolis

Obraz
Zwiedzania Wrocławia ciąg dalszy - tym razem na celowniku pojawiło się Hydropolis , czyli interaktywna wystawa na temat wody. Przyznam, że wystawa mnie urzekła - nie słyszałem wcześniej o niej i nie czytałem, więc dałem się w pełni zaskoczyć. Nie obejrzałem wszystkiego, bo i chyba nie sposób podczas jednej wizyty, ale mam w planach pojawić się tam jeszcze kiedyś i może wtedy na spokojnie zajrzę w każdy zakamarek. A tymczasem zapraszam na skromną prezentację fotograficzną:

[S] Panorama Racławicka

Obraz
Wiadomo, Wrocław sławny jest ze swojej Panoramy Racławickiej (która przybyła tu, jak wielu ludzi, ze Lwowa). Być na miejscu i nie odwiedzić tego miejsca jakoś nie uchodzi, więc wybraliśmy się całą rodziną. Sam "Panoramę" widziałem jako dziecko (miałem chyba 9 czy 10 lat) i wówczas było to olbrzymie przeżycie. Fantastyczne połączenie obrazu z prawdziwymi rekwizytami, batalistyka i konie! konie! To właśnie po tej wizycie strasznie chciałem się nauczyć tak rysować konie, jak malował je Kossak (z oczywistym skutkiem). Tym razem mogłem się przyjrzeć dziełu Styki i Kossaka (i wielu innych) na chłodno i powiem Wam, że to ciągle działa, przynajmniej na mnie. Mógłbym tam sobie krążyć i oglądać, a nawet stwierdziłem, że fajnie byłoby mieć taką teatralną lornetkę, żeby przyjrzeć się detalom z bliska. Może następnym razem? Tak czy owak, warto poświęcić tych 30 minut na obejrzenie całości i wysłuchanie komentarza. Polecam!

Wielki skok

Wypada się trochę wytłumaczyć, bo tygodnie nowego roku mijają, a na blogu żadnych konkretnych treści. A wszystko przez zmiany - i to zmiany bardzo konkretne. Zmieniłem nie tylko pracę, ale i miejsce zamieszkania i teraz, zamiast być wielkopolską pyrą, jestem dolnośląskim... no, nie wiem na razie, jak się gwarowo mówi na mieszkańców Dolnego Śląska. Jak tylko się dowiem, uzupełnię! Jakie są konsekwencje dla bloga - widać. Czyli brak czasu na wrzucanie jakichkolwiek treści; ba, straciłem nawet swoje domowe stanowisko pracy, bo zamiast wygodnego fotela, dwóch dużych monitorów i szybkiego PeCeta mam tylko laptopa, postawionego na wspólnym stole. Z tego też względu chwilowemu zawieszeniu ulegają prace muzyczne i graficzne, bo po prostu nie ma jak ich robić, nawet gdybym skądś ukradł czas i siły. Wypada zatem czekać, aż będzie lepiej. A że będzie, nie wątpię, bo przecież nie po to człowiek zmienia tyle rzeczy, żeby było tylko gorzej, prawda?