Wydawałoby się, że między Poznaniem a Wrocławiem nie będzie dużych różnic, jeśli chodzi o codzienne życie. Jest jednak inaczej i postanowiłem co nieco wynotować, dopóki jeszcze te różnice dostrzegam, bo wiadomo, że jak się człowiek przyzwyczai...
Najpierw rzeczy, które mi we Wrocławiu doskwierają, bo jest ich zdecydowanie mniej niż pozytywów. Po pierwsze, jest to zadziwiający brak małych sklepów. Tutaj wyraźniej niż w Poznaniu widać, że po zakupy ludzie wolą pojechać do marketów lub centrów handlowych. Niestety. W Swarzędzu mieliśmy "pod bokiem", czyli w promieniu 200-300 metrów i piekarnię, i dwa porządne mięsne, i warzywniak, i "Żabkę", i "Chatę polską", i dwie apteki, i nawet skład techniczny. Tutaj najbliżej są dwie "Żabki", a do przyzwoitej piekarni i mięsnego trzeba się przespacerować dobry kilometr. Ależ się człowiek rozleniwił!...
Druga rzecz, to jakość pieczywa. Wierzcie lub nie, ale pieczywo we Wrocławiu jest gorsze niż w Poznaniu. Może to kwestia słabych piekarni w okolicy mojego miejsca zamieszkania, ale faktem jest, że najlepsze bułki można kupić w... Lidlu. Odwiedziłem sporo piekarni, w tym jedną "sieciową" i wszędzki bułki były jakieś gliniaste, a chleb jakby niedopieczony czy niedosolony. Tak czy owak, trudno jest mi się zachwycić pieczywem.
To tyle rzeczy kiepskich, reszta wypada trochę albo i bardzo na plus. Zacznę od subiektywnego: Wrocław jest ładniejszy od Poznania. Nie wiem, może to przez mosty, może przez lepiej utrzymane kamienice, może przez ZDECYDOWANIE ładniejszy rynek, pozbawiony budynków w rodzaju paskudnego "Arsenału". Może przez to, że jest tu czyściej czy mniej wisi wielkoformatowych reklam?
Komunikacja - poza jedną średnio przyjemną cechą - w pełni mnie satysfakcjonuje. Od szybkości "wyrabiania" sobie tzw. Urban Card, po punktualność, czystość w pojazdach, tablice świetlne z czasami przyjazdów i sprytne rozwiązania (np. przesiadkowy Plac Grunwaldzki, autobusy jeżdżące po torowiskach, rozwidlenia torów, aby tramwaje skręcające nie blokowały przejazdu tym jadącym prosto). Rzecz jasna, mogłoby być jeszcze lepiej, ale naprawdę jeździ mi się do i z pracy przyjemnie.
Bardzo pomysłowe są... kosze na śmieci w centrum - sprytnie rozwiązano problem wyrzucania do nich śmieci wielkogabarytowych - po prostu kosz ma dwa niewielkie okrągłe otwory zamiast jednego dużego. Drobiazg, a nie widziałem jeszcze zapchanego kosza.
Mosty są zagadnieniem samym w sobie - jest ich bardzo dużo i niektóre są bardzo ładne. Może po okresie aklimatyzacji zbiorę się w sobie i zrobię jakiś cykl fotograficzny z mostami w roli głównej? Tutaj - w odróżnieniu od Poznania - ma to sens.
To na razie tyle wrażeń - jeśli coś jeszcze mi się nasunie, uzupełnię powyższy tekst. A może Wy macie jakieś inne przemyślenia związane z Wrocławiem?