Coś się kończy, coś się zaczyna
Nie będzie dzisiaj o prozie Andrzeja Sapkowskiego, ale o zmianach, które zachodzą nieustannie, także w moim życiu. Razem z końcem czerwca zmieniam pracę i tym wpisem chciałbym zachować w pamięci choćby fragmentatyczny zapis miejsca, w którym spędziłem służbowo ostatnich kilka lat. Poniżej - na przykład - schody, które wielokrotnie przemierzyłem z góry na dół i z powrotem: Sekretariat i główne wejście - ciekawe, czy jeszcze kiedyś je odwiedzę? Tak zaś wyglądał pokój, w którym przychodziły mi do głowy poważne i mniej poważne pomysły, wcielane (lub nie) później w życie: Najciekawsze zdjęcia powstały jednak w kuchni - pomieszczenia będącego świadkiem wielu arcyciekawych rozmów śniadaniowych, które zmierzały niezawodnie do jedynych słusznych konkluzji, których ze względów obyczajowych nie będę przytaczał: A oto dwa wierne czajniki, dostarczające cennej gorącej wody do zalewania herbaty, kawy i chińskich zupek (z Radomia): I niemniej zasłużony dystrybutor wod...