Podczerwień - dalsza walka

Temat fotografii w podczerwieni już się przewijał na moim blogu - i to w formie poradnika, jak i eksperymentu. Teraz, w związku z pewnym zastojem fotograficznym, postanowiłem nieco zgłębić temat od strony praktyczno-obróbkowej.

Sprzęt

Wróciłem do sprzętu Nikona i postanowiłem znów odkurzyć D200, który wprawdzie do tego typu fotografii nadaje się średnio na jeża, ale przynajmniej po modyfikacji można stosować krótkie czasy naświetlania, a więc da się normalnie fotografować "z ręki". To dość istotne, bo można robić zdjęcia spacerowe, bez taszczenia ze sobą statywu. Drugim plusem jest brak rozmyć, charakterystycznych dla dłuższych ekspozycji (np. liści poruszanych przez wiatr). No i trzeci plus - można popróbować podczerwieni nie tylko na statycznych krajobrazach, ale także... portretach.

Czy Lightroom się nada?

Podstawową bolączką, która trapiła mnie wcześniej, była konieczność stosowania dedykowanych programów od producentów aparatu. Niby to nie jest duży problem, w końcu dostępne są one za darmo, ale zawsze to jakaś niepotrzebna komplikacja i dobrze byłoby ją wyeliminować.

Na co dzień używam Lightrooma, który jednak posiada nieco "zbyt krótki" suwak balansu bieli. Nie da się zatem ustawić go na pożądanym poziomie i to nawet jeśli fotografuje się z odpowiednio dobranym balansem bieli w aparacie (ustawia się go na zieleń).

Do tej pory wczytywałem "podczerwonego" RAWa do oprogramowania producenta aparatu, tam ustawiałem, co trzeba i eksportowałem obraz do Photoshopa, gdzie przeprowadzałem końcową obróbkę. Po bardziej wnikliwych poszukiwaniach znalazłem rozwiązanie, aby te podstawowe rzeczy móc robić w Lightroomie - trzeba sobie utworzyć specjalny profil dla swojego aparatu za pomocą programu DNG Profile Editor. Robi się to banalnie prosto - wczytujemy do DNG Profile Editora RAWa skonwertowanego na plik DNG (Lightroom radzi sobie z takim eksportem bez zająknięcia). Później przechodzimy na zakładkę Color Matricies i w sekcji White Balance Calibration przesuwamy temperaturę maksymalnie w lewo (w stronę niebieskiego). Wystarczy później wyeksportować profil pod wybraną nazwą i już. Po restarcie Lightrooma profil będzie dostępny w sekcji Camera Calibration.

Drugą sprawą, która utrudnia pracę tylko i wyłącznie w Lightroomie, jest zamiana kanałów czerwonego i niebieskiego. Miksera kanałów się w tym programie nie uświadczy, więc teoretycznie trzeba każdy plik otwierać w Photoshopie, by tam zrobić tylko tę jedną jedyną rzecz. Na szczęście również to ograniczenie udało się obejść za pomocą profilu.

Podsumowując: obecnie jestem w stanie obrobić zdjęcie w podczerwieni nie wychodząc z Lightrooma. To nie tylko kwestia lenistwa (chociaż też, nie ukrywam), ale zwyczajnie nie lubię tworzyć dodatkowych plików, jeśli nie muszę. Później wchodzi się do wybranego folderu, a tu plik NEF, obok wstępnie przetworzony TIFF i docelowy PSD. Co tam, pal licho mnogość plików - ale jeśli po fakcie okaże się, że trzeba zmodyfikować RAWa, to później trzeba również powtórzyć wszystkie obróbki od początku...

A gdzie efektowne zdjęcia?

Chwilowo nie ma się czym pochwalić, bo po prostu brakuje warunków do zrobienia przyzwoitych zdjęć. Jesień w pełni, zieleni coraz mniej, a i słońce od dobrego tygodnia nie bardzo dopisuje. Sesji portretowej też nie zdążyłem jeszcze nikomu zrobić, więc na wyniki trzeba poczekać (chociaż mam nadzieję, że nie do późnej wiosny!)

Komentarze