[O] Piotr Dębek - Rozmazańce

Ponad dwa i pół roku miałem przyjemność opisywać "Balans bieli od A do Z" Ewy Prus. Teraz przyszła pora na książkę Piotra Dębka "Rozmazańce", która nieco przypomniała mi, również opisywane tutaj, "Odbicia i refleksy" oraz "Cierpliwość fotograficzną" i "Jak fotografować gwiezdne smugi". Wszystkie te pozycje łączy wspólna myśl - jak fotografować kreatywnie.

I muszę przyznać, że w przypadku książek Piotra i Ewy owo "fotografowanie kreatywne" nie jest tylko chwytliwym sloganem, a te książki - pokazem sztuczek, w postaci komiksowej mówiących "zrób tak i tak". Po pierwsze, temat jest zawsze dogłębnie wytłumaczony: na czym polega konkretna technika, czego można lub należy użyć, by wykonać ją należycie. No i - wcale nie takie mało ważne - książki wypełnione są inspirującymi, autorskimi fotografiami, co uważam za ich bardzo ważną zaletę.

Nie inaczej jest w "Rozmazańcach". Książka prezentuje fotografowanie z celowym poruszaniem aparatem (no, oprócz poruszania aparatem sporo czasu poświęcono też na zoomowanie czy rozogniskowanie). Jeśli ktoś się dziwi, jak można pisać książkę o poruszonych zdjęciach (przecież powinny być ostre jak brzytwa!), niech obejrzy przykłady. Od tego samego człowiek nabiera chęci chwycenia za aparat i zrobienia takich nieoczywistych ujęć.

Moja archiwalna próba - dość oczywiste ujęcie, długa ekspozycja i podążanie za fotografowanym obiektem. Ale w książce znajdziecie dużo więcej pomysłów!

Myślę jednak, że prawdziwa wartość tej książki (i także innych "kreatywnych" Ewy i Piotra) to po prostu otwarcie pewnych "klapek" w głowie osób zajmujących się fotografią. Bo samo przejrzenie przykładów budzi pytanie: to tak można? to nie jest Photoshop? Ano właśnie można, i to już w aparacie (zazwyczaj, bo składanie długich ekspozycji zdjęć nocnego nieba - że nawiążę do "Smug" - czasem wymaga wsparcia się oprogramowaniem, ale to już nie na zasadzie stosowania magicznych efektów specjalnych).

Do warstwy edytorskiej nie mam zastrzeżeń - bodajże w dwóch miejscach zabrakło przecinka i tyle. Szata graficzna to ten sam poziom, co dotychczas, zdjęcia są fantastyczne i właśnie jedyne, czego żałuję, to tego, że nie można książek Ewy i Piotra kupić w postaci drukowanych albumów. Tak, tak, wiem, że mogę to zrobić sam, mając plik pdf, ale... leniwy jestem. Może jednak się zmobilizuję, bo w obecnych realiach książka tego typu musiałaby kosztować detalicznie zapewne nie 30, tylko 300zł...

Książkę polecam, bierzcie, czytajcie, oglądajcie i... stosujcie w praktyce. Ostrych zdjęć jest tak dużo, że przyda się czasem coś malowniczo rozmazanego!

Komentarze