[O] Ewa Prus - Balans bieli od A do Z

Nie tak dawno ukazała się kolejna pozycja w biblioteczce Ewy i Piotra - tym razem dotycząca traktowanego często po macoszemu balansu bieli. Czy w ogóle jest sens pisać o tym poradnik i czym można zapełnić ponad 50 stron?

Myślenie automatyczne

Przyznam, że odkąd przestałem zajmować się fotografią "na poważnie", problem balansu bieli przestał mnie intrygować i polegam na balansie automatycznym. Oczywiście nie do końca, bo zachowałem zwyczaj fotografowania w RAWach i w razie konieczności łatwo koryguję balans bieli w Lightroomie bez straty jakości. Ale i wcześniej w aparacie zmieniałem balans bieli tylko w sytuacjach, gdy wiedziałem, że chcę mieć obraz neutralny - no i wtedy po prostu stosowałem "szarą kartę" do ustawienia ręcznego balansu bieli.

Dlatego z ciekawością przeczytałem o tych sytuacjach, kiedy Ewa przekonuje, że warto ustawiać balans bieli samodzielnie. Szczególnie szeroko uśmiechnąłem się w dwóch przypadkach: kiedy była mowa o lukach w widmie światła oraz przy fotografowaniu podczerwieni.

Sytuacje szczególne

O lukach w widmie światła na ogół się nie myśli. Pamiętam swoje pierwsze wieczorno-noce sesje w mieście, kiedy z uporem maniaka próbowałem uzyskać sensowne kolory z miejsc oświetlonych lampami sodowymi. Do głowy mi wówczas nie przychodziło, że światło tych lamp zawiera zaledwie mały wycinek światła białego, więc zwyczajnie NIE DA SIĘ "odzyskać" wszystkich kolorów. Dopiero po drugim czy trzecim razie doczytałem, że nic się na to nie poradzi (może poza zastosowaniem własnego oświetlenia).

Z podczerwienią też miałem problemy - i to dokładnie takie, jakie opisuje Ewa. Suwaki w Lightroomie okazywały się za krótkie i nie sposób było skorygować balansu bieli. Dopiero dedykowany program do Nikonów dawał radę, więc cała obróbka strasznie się komplikowała. W momencie jednak, kiedy przerobiłem na podczerwień mój stary D200, sprawa się uprościła - też dokładnie w sposób opisany przez Ewę. Stworzyłem odpowiedni profil, przypisałem do aparatu i tyle.

Publikacja

Skoro nie mogę się przyczepić do merytorycznej strony, może chociaż ponarzekam na stronę edytorską? Niestety, tu też za bardzo nie ma do czego (no, może nie do końca mnie przekonuje na stronie siódmej fraza "może sięgać do 40" - chyba wolałbym "może sięgać wartości 40"). Nadal drażni mnie ten prosty "arialowy" krój czcionki stosowany na okładce i w tytułach rozdziałów, ale taki wybór autorów i trudno się mówi.

Reklamy pojawiają się dopiero na końcu publikacji i to również tradycyjnie bardzo doceniam.

Nuuuda!

Nuda, bo znów muszę polecić wszystkim fotografującym tę pozycję do przestudiowania. W ogóle mam wrażenie, że Ewa i Piotr za chwilę będą mieli w ofercie pełne kompendium wiedzy o fotografii, które będzie można polecać osobom zaczynającym fotograficzną przygodę. To znaczy - polecać można już teraz, bo dobrych pozycji fotograficznych jest już tam sporo. Osobiście nadal czekam na wyczerpujący opis fotografii makro - może się doczekam kiedyś? Ewo!

Komentarze