Prawdziwy fotograf i Fotoszop

Początkowo miał to być długi i nudny (zapewne) wywód na temat tego, dlaczego warto używać programów do edycji zdjęć, zamiast poprzestać na pliku jpg prosto z aparatu. Powstały trzy wersje wpisu, zanim dostrzegłem bezcelowość poważnego rozprawienia się z pokutującymi poglądami, przedstawiającymi Photoshopa jako pomiot szatana i źródło zła wszelakiego. Tych, którzy są ortodoksyjnymi wyznawcami tezy, że nic poza jpgiem nie jest potrzebne do życia oraz tych, którzy nawet zbieranie okruszków ze stołu nazywają "stemplowaniem", do niczego nie przekonam. Czy zresztą istnieje jedyna słuszna prawda? Zamiast tego postanowiłem pokazać na dwóch przykładach, do czego można użyć Photoshopa - a może bardziej, do czego ja go zwykle używam.

Pierwsze zdjecie to stuprocentowy fotomontaż. Przedstawiona scena nigdy nie zaistniała w takiej postaci, w jakiej jest tu widoczna. Miskę z suchym chlebem i kubkiem trzymałem po prostu w ręce, parapet został wklejony z innego, przygotowanego w tej właśnie intencji zdjęcia, zaś drobne szczegóły (cienie, kreski na ścianie) - po prostu dorysowane. Praca powstała w ramach przygotowywania zdjęcia do konkursu pt. "Noce i dnie". Po co ta cała maskarada z fotomontażem? Bo miałem pomysł na więzienny mur z charakterystycznymi rysami, a nie udało mi się znaleźć odpowiedniego miejsca (a nawet gdybym znalazł, to niekoniecznie mógłbym pożłobić w ścianie wymagane kreski).

Drugie zdjęcie prawdę powiedziawszy nie bardzo wygląda jak zdjęcie - bardziej na obraz wygenerowany jakimś matematycznym algorytmem. Tymczasem największa modyfikacja to kadrowanie do kwadratu (lekko też zwiększyłem kontrast, ale to była kosmetyczna zmiana). Zdjęcie przedstawia dym z kadzidełka, a cały sekret tkwi w odpowiednim przygotowaniu fotografowanej sceny. Ciemność, odpowiednie tło, osłonięta i ustawiona we właściwym kierunku lampa błyskowa. Czy tak ten dym wyglądał w rzeczywistości? Rzecz jasna nie - w zasadzie nic nie było widać, trudno więc, bym podejmował jakąś racjonalną decyzję o wyborze momentu naciśnięcia spustu migawki. To jedno ze zdjęć, które wybiera się spośród kilkudziesięciu zrobionych - jak zdjęcia kropelek wody czy burzowych błyskawic. Czyż nie jest to także rodzaj manipulacji?

Na dwie rzeczy chciałbym zwrócić uwagę: po pierwsze w obu przypadkach użyty był Photoshop. Wprawdzie w odmiennym celu, ale BYŁ. W pierwszym - intensywnie, z warstwami, maskami, użyciem sporej (już obecnie) wiedzy o narzędziu. W drugim przypadku w zasadzie użycie sprowadziło się do wywołania pliku RAW i wykadrowaniu. Niemniej dla obu zdjęć była konieczna obróbka - z mojego punktu widzenia, naturalnie.

Po drugie, chyba ważniejsze: każde zdjęcie jest manipulacją. Mniejszą czy większą, świadomą lub nie - ale jest zawsze. Wynika to z prostego faktu - matryca światłoczuła lub błona fotograficzna w połączeniu z soczewką obiektywu nie rejestrują obrazu w sposób identyczny, jak ludzkie oko. Siłą rzeczy też nie można zarejestrować tego, co się WIDZI, rejestruje się to, co się ZAUWAŻYŁO. I myślę, że rolą prawdziwego fotografa jest takie przygotowanie obrazu, żeby widz zauważył to, co chcemy, żeby było zauważone. I wyrobił sobie na ten temat własne zdanie.

Jako podsumowanie napiszę coś takiego: szczerze mówiąc, nie robi mi różnicy, JAK osiągnę satysfakcjonujący mnie obraz. Czy za pomocą oprogramowania edycyjnego (dawniejsza ciemnia), czy za pomocą znajomości pewnych "sztuczek" w rodzaju panoramowania, płytkiej głębi ostrości czy odpowiedniego oświetlenia. Wiem, że niektóre rzeczy można osiągnąć tylko w jeden sposób. I uważam, że kluczem jest znajomość jak największej liczby dróg osiągnięcia celu. Reszta jest obrazem.

Komentarze

  1. Podoba mi się to: "rolą prawdziwego fotografa jest takie przygotowanie obrazu, żeby widz zauważył to, co chcemy, żeby było zauważone".
    Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale chyba faktycznie o to chodzi - żeby widz widział to, co ja. Póki co - prawdziwym fotografem nie jestem i do takiego stanu mi daleko :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz