Coś się kończy, coś się zaczyna

Nie będzie dzisiaj o prozie Andrzeja Sapkowskiego, ale o zmianach, które zachodzą nieustannie, także w moim życiu. Razem z końcem czerwca zmieniam pracę i tym wpisem chciałbym zachować w pamięci choćby fragmentatyczny zapis miejsca, w którym spędziłem służbowo ostatnich kilka lat. Poniżej - na przykład - schody, które wielokrotnie przemierzyłem z góry na dół i z powrotem:
Sekretariat i główne wejście - ciekawe, czy jeszcze kiedyś je odwiedzę?
Tak zaś wyglądał pokój, w którym przychodziły mi do głowy poważne i mniej poważne pomysły, wcielane (lub nie) później w życie:

Najciekawsze zdjęcia powstały jednak w kuchni - pomieszczenia będącego świadkiem wielu arcyciekawych rozmów śniadaniowych, które zmierzały niezawodnie do jedynych słusznych konkluzji, których ze względów obyczajowych nie będę przytaczał:
A oto dwa wierne czajniki, dostarczające cennej gorącej wody do zalewania herbaty, kawy i chińskich zupek (z Radomia):
I niemniej zasłużony dystrybutor wody, gaszącej pragnienie. Dystrybutor lubił wprawdzie czasem sprawić mokrego psikusa, ale na ogół działał wzorowo, co wielu z nas doceniało:
Ściany - jak widać - nosiły ślady intensywnego używania. Tylko i wyłącznie przez zaciekłość i temperaturę toczonych dysput:

I pora się powoli zbierać...
A jako bonus zamieszczam zdjęcie unikatowego, latającego szczura, który pozostał na posterunku, by jednych chronić, a drugich ganić:
Najważniejszych zdjęć nie zamieściłem - tych wszystkich ludzi, z którymi fantastycznie współpracowało się przez tyle lat. Mam te zdjęcia i będę je sobie przechowywał na pamiątkę, a tutaj musi wystarczyć to, co opuścić najłatwiej...

Komentarze

  1. Życzę Ci zatem jeszcze lepszej, ciekawszej i niezbyt absorbującej pracy, żebyś zawsze miał czas zajmować się np. fotografią :-).
    A zdjęcia są... porywające!
    Pal licho moje kwiatki - sfotografować tak pomieszczenia biurowe i zwykłe sprzęty, to dopiero coś!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo :) Też mam nadzieję, że będzie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. gdybym z Tobą pracowała, to niejedna łezka w oku by się mi teraz zakręciła:)
    POWODZENIA!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję :D Ale nie ma co płakać, jak mawiał Szwejk, "Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było" i tego trzeba się trzymać ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz