[K] Kafelki, czyli Windows 8

Geneza

Tym razem wpis nietypowy, bo nie dotyczy bezpośrednio fotografii. Nie będzie zdjęć, będą co najwyżej zrzuty ekranu. Od kiedy bowiem używam Lightrooma 4 do segregowania i wstępnej obróbki zdjęć, mój komputer dostawał coraz większej zadyszki. Postanowiłem więc pójść z duchem czasu i dołożyć 4GB pamięci, żeby oprogramowanie Adobe wreszcie zaczęło działać z zadowalającą szybkością. A że 32-bitowe konsumenckie systemy Microsoftu pogardzają pamięcią powyżej 3,5GB, jedyną alternatywą było przejście na system 64-bitowy. Okazało się, że firma Microsoft sprzedaje za 129zł Windows 8 Pro. Cóż za okazja!

Miłe złego początki

Od pomysłu do przemysłu zatem - zamówiłem pamięci i zakupiłem (płatność kartą kredytową lub PayPalem) Windows 8 w wersji elektronicznej (za płytę trzeba Microsoftowi dopłacić prawie 70zł + koszty przesyłki). Na stronie Microsoftu znalazłem informację, że licencja na Windows 8 Pro obejmuje zarówno wersję 32-bitową, jak i 64-bitową. Kupno systemu przebiegło gładko i szybko, dostałem e-maila z linkiem i numerem seryjnym. Pod linkiem krył się program pobierający system i zapisujący go jako obraz płyty DVD. Pobrałem, wypaliłem i po zrobieniu wszelkich możliwych kopii zapasowych uruchomiłem instalator.

Niespodzianki

System instaluje się szybko (na moim czteroletnim komputerze ok. 20 minut), sam wykonuje ze dwa restarty, po czym uruchamia się, wyświetlając szkoleniową animację. Potem pokazują się tytułowe kafelki (oczywiście na screenie już po zainstalowaniu kilku co przydatniejszych aplikacji):

Tak naprawdę nowy interfejs nie był dla mnie całkowitą niespodzianką, bo już co nieco czytałem o nowym systemie i byłem przygotowany na nowości. Jednak rewolucja jest całkiem spora - uruchomienie z poziomu ekranu startowego Internet Explorera pokazało na ekranie coś takiego:

Gdzie belka z nazwą programu? Gdzie menu? Dlaczego pasek adresu jest na dole i jak go przenieść do góry? I najważniejsze - JAK WRÓCIĆ do ekranu startowego? Kluczowe okazują się... naroża ekranu. Skierowanie przycisku myszy na prawy górny róg (jak uczy tego animacja po zainstalowaniu systemu) wyświetla specjalny pasek, dający m.in. dostęp do wyszukiwarki czy ustawień. Lewy dolny z kolei umożliwia szybkie przejście do ekranu startowego, tego z kafelkami. Tę samą funkcję spełnia w Windows 8 przycisk z logo systemu (ten na klawiaturze).

Na szczęście na ekranie startowym jest także skrót do prawie zwykłego pulpitu, znanego z poprzednich wersji Windows:

Dzięki temu można uruchamiać programy "po staremu", klikając na ich ikonach umieszczonych na wybranej przez siebie tapecie, można się też łatwo przełączać między aplikacjami. Okna wyglądają też "normalnie", czyli mają belki tytułowe, można je minimalizować, zamykać, przesuwać.

W konsternację wpędziła mnie za to tak prosta czynność, jak... wyłączenie komputera. Jak to, u licha, zrobić? Nie ma już przycisku "Start"! Microsoft wpadł na pomysł, że, ehm, intuicyjne będzie skorzystanie z bocznego paska (tego wyświetlanego za pomocą kursora myszki umieszczonego w prawym górnym rogu ekranu). Trzeba w nim kliknąć (uwaga!) "Ustawienia", a tam - "Zasilanie". To tu znajduje się poszukiwana opcja wyłączenia komputera. Uf!...

Smutki małe i większe

Najmniej przyjemną niespodzianką było jednak wyświetlenie informacji o komputerze. Okazało się bowiem, że zainstalowany system jest... 32-bitowy. Dalsze śledztwo na różnych forach wykazało, że aby zainstalować wersję 64-bitową, należy uruchomić program ściągający obraz płyty w 64-bitowym systemie! Potwierdził to późniejszy telefon do Microsoftu - nie można przejść z wersji 32-bit na 64-bit bez zakupu nośnika. Oczywiście, ani na stronie Microsoftu, ani w mailu otrzymanym po zakupie, ani w instalatorze nie ma nawet śladu takiej informacji.

Jeśli chodzi o szybkość działania, to jestem zdecydowanie rozczarowany szybkością uruchamiania. Naczytałem się w czasopismach i na forach, że Windows 8 jest szybszy od Windows 7, który z kolei był szybszy od Windows Vista (a ten to właśnie system miałem jeszcze kilka dni temu). Otóż moja Vista, nawet rok temu, po ponad trzech latach od instalacji, startowała szybciej niż świeżutki i czyściutki Windows 8! "Ósemka" potrzebuje ponad 50 sekund na pokazanie ekranu logowania, po czym jeszcze kilku na zaprezentowanie kafelków.

Programy działają z porównywalną prędkością, co na Viście. Wprawdzie Lightroom sprawia wrażenie żwawszego, ale może to być wynik skopiowania katalogów ze zdjęciami na szybszy dysk. Niestety, nadal dostępne jest tylko ok. 3,5GB pamięci, więc uruchomienie Lightrooma z dużą kolekcją, a potem Photoshopa z dwoma, trzema większymi plikami pełnymi warstw skutkuje intensywną pracą dysku i puchnięciem pliku wymiany.

Rozczarowanie?

Na razie czuję spory niedosyt. Spodziewałem się, że szybko i bezboleśnie przejdę na nowy system, oprogramowanie Adobe zacznie pracować szybciej niż obecnie i stary komputer posłuży jeszcze kilka lat. Na to muszę jeszcze poczekać. Prawdopodobnie jutro uda mi się zainstalować system w wersji 64-bit i zobaczymy, czy się opłacało.

Na razie badam system. Wrażenie dużego ograniczenia swobody jest przygniatające. Kilka potrzebnych mi opcji (np. możliwość zainstalowania profilu kolorystycznego dla monitora) było tak sprytnie ukrytych, że dopiero "podparcie się" Googlem dało pozytywny efekt. Chwilowo zainstalowałem sobie programik ViStart, który przywraca przycisk "Start", ale dzisiaj odkryłem, że podobą funkcję spełnia sam ekran startowy - wystarczy po prostu zacząć wpisywać nazwę programu, a zamiast kafelków zostaną zaprezentowane "pasujące" ikonki aplikacji. Hm - bardzo przydatne! Może jednak te kafelki nie będą aż takie złe?...

Komentarze