Słuchawki do biegania

Kiedy wczesną wiosną podejmowałem twardą męską decyzję o tym, że będę się w tym roku ruszał dużo bardziej niż dotychczas wiedziałem dobrze, że muszę mieć COŚ, co mi ten ruch uprzyjemni, najlepiej na tyle, bym nie myślał o wysiłku. Tym czymś miało okazać się po prostu słuchanie podcastów - tak, tak. Jakoś tak się dzieje, że skupiając uwagę na audycji, nie myślę o tym, że mięśnie palą, a tchu brakuje.

Do tej pory miałem kilka par "mobilnych" słuchawek bluetooth, w tym dwa modele Sony (WI-C100 oraz WI-C200), jeden Panasonica (RP-NJ310B) i jeden JBL (Tune205BT). Najbardziej do gustu przypadł mi model JBL, chociaż to model douszny, a nie dokanałowy.

Dość szybko okazało się, że tego typu słuchawki, czyli z kabelkiem i dwoma dużymi pojemniczkami (do umieszczenia akumulatora i sterowania) nie są najlepsze, jeśli chodzi o bieganie. Pojemniczki dyndają, wyrywają słuchawki z uszu, stukają w kart - no, rozpraszają bardzo, jednym słowem.

Rozważałem przez chwilę modele wsadzane do ucha, ale szczerze mówiąc bałem się, że tego typu słuchawki zwyczajnie wypadną mi podczas biegu i je zgubię albo uszkodzę. Musiałem mieć dodatkowe zabezpieczenie w postaci małego pałąka do zaczepienia o ucho, a jak się okazało, takich modeli wcale nie ma dużo na rynku.

Philips TAA5205

Będąc któregoś razu w markecie elektronicznym, zauważyłem parę słuchawek, które wydały mi się idealne - z klipsami na uszy, lekkie, pojemne. Kupiłem.

I przyznam, że był to chyba najgorszy zakup elektroniki, jakiego dokonałem przez ostatnich parę lat. W dodatku lekkomyślnie dokonałem go w sklepie stacjonarnym, więc gdy okazało się, z czym mam do czynienia, nie było możliwości zwrotu, zaś reklamacja została odrzucona, bo według producenta słuchawki "działają prawidłowo", a problemy wynikają z błędów w użytkowaniu.

Ale po kolei. Zaczęło się od tego, że z włączaniem i wyłączaniem zestawu są prawdziwe cyrki. Słuchawki włącza się osobno, ściskając odpowiednią ściankę - ucisk powinien być na tyle długi, by włączyć słuchawkę, ale na tyle krótki, by nie włączyć trybu parowania. Słuchawki włączają się ponadto automatycznie przy wyciąganiu ich z etui.

Z kolei wyłączanie jest teoretycznie prostsze, wystarczy znów wcisnąć na długo to samo miejsce w jednej ze słuchawek - wyłączą się obie. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że kiedy odkładamy wyłączone słuchawki do etui, będącego ładowarką, bardzo łatwo jest ruszyć jedną z nich, a utrata kontaktu... kończy się włączeniem całego zestawu, bo etui traktuje to jak wyjęcie słuchawek. Próby wyłączenia odłożonych słuchawek są bardzo frustrujące, bo trudno nie potrącić już odłożonej słuchawki, która znów wybudza cały zestaw...

Ale pal licho nawet to. Tego zestawu nie sposób jest naładować. Teoretycznie po naładowaniu powinien wytrzymywać do 5h odtwarzania - przez kilka tygodni korzystania NIGDY nie udało mi się naładować słuchawek tak, by wytrzymały dłużej niż godzinę, a nawet wtedy przez pół godziny cały czas przerywają słuchanie komunikatem "Battery low". Nie wiem, czy chodzi o owo wybudzanie, czy słaby kontakt styków (prawa słuchawka kontaktuje tylko w jednym ściśle określonym ułożeniu). Tak czy inaczej, nawet po całonocnym ładowaniu wystarczyło założyć słuchawki, by po kwadransie lub góra dwudziestu paru minutach usłyszeć sakramentalne "Battery low"... Szczytem wszystkiego jest chwalenie się przez producenta dwudziestoma godzinami pracy - dopiero uważne wczytanie się w specyfikację ujawnia, że słuchawki pracują maksymalnie przez 5h, a dodatkowe 15h wynika z doładowania powerbankiem zintegrowanym z etui...

I dopiero po tym, jak dowiedziałem się, że problemy "wynikają z błędów w użytkowaniu", zacząłem szukać opinii o tym modelu. Niech wystarczającym komentarzem będzie opinia znaleziona na Amazonie:

Nic dodać, nic ująć...

JBL Endurance Peak III

Philipsy bardzo mnie zraziły, więc ociągałem się z zakupem innej pary. Szukałem, czytałem i ostatecznie postawiłem na JBL Endurance Peak III w kolorze czarnym. Tym razem na wszelki wypadek zamówiłem przez internet, ale na szczęście nie będę musiał korzystać z możliwości zwrotu. Słuchawki są ok.

Przede wszystkim podoba mi się sterowanie tym zestawem. Normalnie "w stanie spoczynku" pałąki przyciągane są małym magnesikiem do reszty słuchawki i ten styk powoduje, że słuchawka jest wyłączona. Założenie na ucho powoduje rozwarcie pałąka i automatyczne włączenie słuchawki - genialne! Niczego nie trzeba wciskać, przytrzymywać, po prostu wyjmujemy słuchawki z etui, zakładamy na uszy, a one się automatycznie włączają.

Podobnie jest przy wyłączaniu - zdejmujemy słuchawki, zwieramy pałąki do reszty słuchawki (inaczej nie wejdą do etui), słuchawka się wyłącza i jest gotowa do ładowania.

Z samym ładowaniem też nie ma problemu - około 2h potrzeba, aby naładować słuchawki "do pełna", co sprawia, że wystarczają na może nie bite 10h, które obiecuje producent, ale spokojnie 9, a nawet 9,5h dają radę - robiłem dwa takie testy tylko po to, by zmierzyć ten czas, bo normalnie używam np. przez półtorej godziny, odkładam do etui, a że jest ono jednocześnie powerbankiem, od razu podładowuje zestaw i przy następnym użyciu jest on znów naładowany do pełna. A etui wystarczy podłączyć co jakiś czas na 2h do prądu i po sprawie.

Jakość dźwięku jest niezła, przy czym muszę brać pod uwagę, że słuchawki są ciut za małe na moje klapiaste uszy, więc nie siedzą w pełni w kanałach usznych, przez co tracone jest mnóstwo niskich tonów. Przy lekkim dopchnięciu palcem jakość dźwięku jest dobra, a nawet momentami bardzo dobra. Na wielkość słuchawek nie narzekam, bo po pierwsze, do słuchania mowy w zupełności wystarczy to, co jest, a po drugie, to nawet zdrowiej dla ucha, gdy słuchawka nie jest wepchnięta do kanału.

Jeśli ktoś mocno chce, może sobie zainstalować aplikację od JBL, gdzie dostępny jest między innymi korektor czy bardzo fajnie działająca funkcja zwiększająca "przezroczystość" słuchawek - rejestrują one dźwięk z zewnątrz i przepuszczają do środka, przez co lepiej słyszymy to, co na zewnątrz. Przydaje się przy jeżdżeniu na rowerze.

Podsumowanie

JBL Endurance Peak III zdecydowanie wygrały, zaś Philipsy TAA5205 szczerze odradzam. Nawet jeśli udałoby się je ładować do pełna, to cyrki związane ze sterowaniem i umieszczaniem słuchawek w etui mogą na serio wyprowadzić z równowagi. A po co się denerwować, skoro można tego uniknąć?

Komentarze