[O] Łamignat Straszliwy - bardzo mieszane uczucia
Wiecie, wychowałem się na polskich komiksach. "Kleks" Szarloty Pavel, "Tytus, Romek i A'Tomek" Chmielewskiego, "Binio Bill" Wróblewskiego, "Thorgal" Rosińskiego (dobra, ten ostatni miał tylko polskiego rysownika) - zresztą Rosiński i Wróblewski mają na koncie również przygody kapitana Żbika. Nade wszystko jednak ulubiłem kreskę i humor Janusza Christy, twórcy "Kajtka i Koka" oraz "Kajka i Kokosza".
Dwaj panowie K
Nic nie poradzę na to, że mam słabość do dzielnych wojów z Mirmiłowa. Przez wszystkie lata, kiedy było już wiadomo, że świętej pamięci Christa nie narysuje nowych komiksów, zaopatrzyłem się nie tylko w "klasyczną" serię o Kajku i Kokoszu, ale we wszystkie, wydane przez Egmont, zbiory komiksów sopockiego rysownika. Nic dziwnego, że kiedy chodząc po Empiku zauważyłem "Łamignata straszliwego", przygarnąłem go - z tytułowymi bardzo mieszanymi uczuciami.
Nowość
Album okazał się drugim z kolekcji "Kajko i Kokosz: nowe przygody" i zawiera kilka krótkich historyjek, stworzonych przez czterech rysowników (których nie będę wymieniał). Na okładce widnieje "dumny" napis "Według JChristy", co sugerowałoby, że przynajmniej fabularnie bazowano na jakichś zapiskach twórcy oryginału - szczerze w to wątpię.
Nie będę się czepiał stylu rysunku - każdy z rysowników ma własny sposób prezentacji świata stworzonego przez Christę, trudno byłoby oczekiwać wiernej kopii. Za to scenariusze są... no, biedne. Pomysły dziwaczne, a w oczy kłuje szczególnie nachalne przytaczanie "kultowych" tekstów (np. o orchideach czy wyprowadzaniu się do mamy).
Po co?
To było pierwsze pytanie, które zadałem sobie po przeczytaniu całego albumu. Po co ktoś tworzy dalszy ciąg? Zrozumiałbym jakiś okolicznościowy album (np. wydany w przyszłym roku, w dziesiątą rocznicę śmierci Christy), gdzie popularni rysownicy stworzyliby krótkie historyjki jako swego rodzaju hołd. Ok. Ale tworzenie serii i to "według Christy"? Tak, tak, pewnie pod względem prawnym jest wszystko dopięte na ostatni guzik - ale czy tylko o to chodzi?
Jak dla mnie jest to wyłącznie skok na kasę. Doceniam kreskę i styl autorów (nie wszystkich) i pytam - dlaczego nie tworzą własnych postaci i ich przygód? A jeśli tworzą, dlaczego przy tym nie pozostaną? Po co psuć uznaną markę?
Jako fan oryginałów - nie cieszę się.
Dlatego nie lubię czytać/oglądać tzw. kontynuacji. Lubiłam smoka Milusia.:)))
OdpowiedzUsuńNo, nie zawsze kontynuacja jest zła - taki "Blade Runner 2049" na przykład... ;)
OdpowiedzUsuń