Muzyka komercyjna dla podkastera?
W listopadzie 2021 roku Torba reportera i podcastera opublikowała ciekawy odcinek na temat tego, w jaki sposób można użyć komercyjnej muzyki we własnym podkaście. W rozmowie oprócz Hanny Bogoryja-Zakrzewskiej udział wzięli przedstawiciele ZAiKS: Przemysław Tchoń, kierownik Wydziału ds. Internetu, oraz Anna Zakrzewska-Biczyk z tego wydziału. Audycji wysłuchałem, nawet dwukrotnie, później była jeszcze dyskusja na grupie facebookowej; potem rozmawiałem jeszcze ze znajomymi na ten temat, odwiedziłem stronę ZAiKSu, poczytałem umowę i tabelę stawek. Skontaktowałem się z ZAiKSem telefonicznie i mailowo. No i przemyśleniami chciałbym się podzielić.
Być tym dobrym
Od razu napiszę, żeby nie było niejasności - w całej pełni popieram stanowisko, że artystom należy się zapłata za ich twórczość. Koniec, kropka. Zresztą, sam jestem muzykiem (a do tego programistą), więc temat piractwa i nielegalnego wykorzystania znam. Albumy muzyczne kupuję, nawet jeśli są tylko cyfrowe, bo twórcy nie stać na kosztowne tłoczenie nośników (choć jestem staromodnym wielbicielem CD i książeczek). Chcąc wykorzystać cudze nagranie w swoich materiałach pytam o zgodę i utwór zamieszczam tylko po takiej zgody (pisemnej zgody!) uzyskaniu. Mam z tym pewne doświadczenia, nie zawsze pozytywne, ale o tym może później.
Zacznijmy zatem od tego, że chcę być dobry i zupełnie legalnie zamieszczę utwór, dajmy na to, Mike'a Oldfielda w najnowszym odcinku podkastu. Jako dźwiękowe tło, żeby sobie coś tam w tle plumkało. Najlepiej jeden z moich ulubionych utworów tego artysty, czyli "Mont St. Michel".
Mission impossible
I teraz zaczyna się piękna katastrofa. Otóż, żeby być w zgodzie z prawem, należy wejść na stronę ZAiKSu i wybrać odpowiedni sposób wykorzystania utworu (od razu podpowiem - w zasadzie nie ma znaczenia, jakiego artysty). Wybieram wykorzystanie w internecie, w podkaście. No i teraz zderzamy się z pierwszą ścianą. Otóż musimy wypełnić wniosek. Niby nic, prawda? Nie do końca. Są to trzy strony A4. W formacie pdf. Który to pdf trzeba sobie wydrukować na papierze i wypełnić długopisem - imię, nazwisko, PESEL, adres itd. I wysłać pocztą. Tradycyjną. W XXI wieku.
W audycji Torby reportera Pan Przemysław Tchoń wprawdzie zapewniał, że idą zmiany i wkrótce będzie dostępny formularz elektroniczny, jednak było to trzy miesiące temu, a ciągle trzeba wypełniać pdf na papierze. Nic to. Co dalej?
Dalej czekamy na kontakt ze strony ZAiKSu, który DOPYTA, o co nam tak naprawdę chodzi. Tzn. o którego artystę i który utwór. Warto zatem wcześniej wejść do katalogu utworów muzycznych i przygotować dane: numer ZAiKS (w moim przypadku 671363) lub - lepiej - ISWC (T-010.882.700-4). Zanim jednak zawrzemy umowę, zerknijmy do opłat, jakie się z nią wiążą.
I tu, przyznam, mina mi zrzedła. Bo to nie jest takie proste, moi drodzy, żeby się dowiedzieć, ile trzeba będzie płacić. Otwieramy dokument i szukamy - na podkasty natykamy się na stronie trzeciej, gdzie - tak się domyślam - podkasterzy podpadają pod zapisy punktu 3.2, a w przypadku podkastów bezpłatnych, tj. nieprzynoszących profitów, od których można by wyliczyć procentową opłatę, dotyczy ich punkt 3.3, który jest tak naprawdę odnośnikiem do punktów 1.1 lub 2 (pierwszy dotyczy streamingu, drugi możliwości pobierania). Tu przeżyłem pierwszą dużą wątpliwość, o rozwiązanie której zwróciłem się do samego ZAiKSu. Przez telefon odpowiedzi nie uzyskałem, musiałem rzecz opisać w e-mailu, bo wymagała ona konsultacji... Po tygodniu nadal odpowiedzi nie otrzymałem i nadal nie wiem, czy trzeba płacić za obie możliwości jednocześnie? W końcu większość podkastów umożliwia poza streamingiem także pobranie odcinka...
Zerkamy zatem do punktu 1.1 na przykład - załóżmy, że mówimy tylko o streamingu. Widzimy tam, że najniższa możliwa stawka to 100zł netto za 20 utworów (nie można wykupić jednego utworu). Przy czym stawka ta dotyczy utworów do sześciu minut czasu trwania (włącznie). Jeśli mamy dłuższy utwór, to płacimy 1zł netto za każdą rozpoczętą minutę powyżej 6 minut (w ujęciu miesięcznym), jednak nie mniej niż 100zł netto. Tu uzyskałem wyjaśnienie od pani z ZAiKSu - w tym wypadku nie łączymy opłaty za utwór do sześciu minut i opłaty za utwór dłuższy - płacimy tylko jak za dłuższy, czyli 100zł netto miesięcznie.
W przypadku opcji pobierania podkastów, musimy zliczać pobrania i za każde jedno trzeba uiścić opłatę 0,15zł netto miesięcznie: w moim przypadku płacę miesięcznie za streaming utworu 100zł netto plus 0,15zł netto za każde pobranie odcinka podkastu.
Czas na wisienkę na torcie - otóż po naszej stronie leży teraz jeszcze przygotowywanie co miesiąc zestawienia, ile razy nasz podkast był słuchany, a ile pobierany. Co z podkastami, które nie mają dokładnych statystyk? Kto jest w ogóle w stanie to skontrolować? Przypomnę, że cały czas piszę o podkaście niekomercyjnym, hobbystycznym, który nie zarabia ani na reklamach, ani na sponsoringu. Według ZAiKSu, to na nas ciąży obowiązek zebrania wiarygodnych i rzetelnych danych, których - w przypadku tak rozproszonego medium jak podkasty - rzetelnie zebrać nie sposób...
Podsumowując, gdybym faktycznie umieścił w tle podkastu utwór Mike'a Oldfielda, musiałbym co miesiąc płacić 100zł + to, co wyjdzie z pobrań + VAT (nigdzie wysokość stawki VAT nie jest podana, więc zakładam 23%) - co daje około 130zł brutto co miesiąc, dopóki odcinek podkastu będzie dostępny w sieci. Tak, dobrze widzicie. 130zł miesięcznie za odcinek niekomercyjnego podkastu z jednym tylko utworem.
Nie tylko ZAiKS
Jednak nasze formalności wcale się nie kończą na opłacaniu umowy z ZAiKSem (której notabene nie sposób zawrzeć, jeśli nie możemy dostarczać stosownych danych do wystawienia faktur). Okazuje się, że prawa autorskie swoją drogą, a swoją drogą prawa wykonawców. Za te z kolei odpowiada STOART, z którym powinniśmy (chcąc być w zgodzie z własnym sumieniem i przepisami) zawrzeć osobną umowę i płacić tam osobną daninę. Zamiast STOARTu można wybrać Stowarzyszenie Artystów Wykonawców Utworów Muzycznych i Słowno-Muzycznych - tu już, przyznam, zabrakło mi energii, żeby pisać i badać, czy to faktycznie wszystko jedno, z którą z tych instytucji trzeba podpisać umowę. Ani na jednej, ani na drugiej stronie nie znalazłem wyszukiwarki artystów, więc nie sposób się dowiedzieć, gdzie "należy" Mike Oldfield.
Ale i to nie koniec, bo formalnie powinniśmy także mieć umowę ze ZPAV, który odpowiada za opłacanie wydawców. Nie mogąc w to uwierzyć, wysłałem do ZPAV zapytanie, czy to faktycznie prawda, że trzeba mieć umowy z trzema instytucjami, żeby utwór umieścić w podkaście, a po odczekaniu (tym razem krótkiego) czasu dostałem następującą odpowiedź:
Rzeczywiście wykorzystanie nagrania muzycznego w podcastach wymaga zawarcia umów obejmujących trzy odrębne uprawnienia – prawa autorskie do utworu czyli muzyki i tekstu (ZAIKS), prawa pokrewne do artystycznego wykonania (STOART) i prawa pokrewne do fonogramu (reprezentowane co do zasady przez ZPAV, ale w tym przypadku umowy zawierane są bezpośrednio przez uprawnionego producenta)
Kruczki-sztuczki
O problemach z korzystaniem z komercyjnej muzyki w swoich produkcjach dowiadujemy się także z zagranicznych publikacji. Anna Washenko w artykule Podcast Music Licensing - 4 things you need to know pisze o tym, jaki typ licencji należy zdobyć i że obecnie jeszcze nie są w pełni dopracowane standardy i sposoby uzyskiwania takich licencji. Kłopoty wynikają z ogólnego skomplikowania samych praw autorskich - zwykle piosenka ma kilku twórców, producenta, wydawcę itp.
Warto przeczytać także How to get your music on podcast Shannon Byrne w serwisie Splice, gdzie również podkreślona jest skomplikowana natura prawa autorskiego i wynikających z niego licencji.
Jak zniechęcić
Kończę te wynurzenia smutnym podsumowaniem. Otóż artyści nie dostaną ode mnie ani grosza. Nie, nie zamierzam piracić - po prostu nie zamierzam wykorzystywać komercyjnej muzyki w swoich podkastach. I tyle. Skoro zamieszczenie jednego utworu, z czystej do niego miłości, wiąże się z tyloma formalnościami i takim nakładem finansowym, to wybaczcie - daruję sobie. Szczerze mówiąc nie wiem, czy którykolwiek z hobbystycznych, niekomercyjnych podkasterów będzie się babrał w umowy z ZAiKSem i innymi OZZ, po czym płacił krocie co miesiąc tylko po to, by zagrać w audycji jakiś znany utwór...
Widać wyraźnie, że przemysł muzyczny (a może i cała branża audio-wideo) zabrnęły w jakiś ślepy zaułek. To oczywiste, że twórcom, artystom, producentom należą się zyski za wykonaną pracę, jednak obecny sposób egzekucji absolutnie nie zachęca do korzystania z komercyjnych materiałów (a wręcz zniechęca). Jeśli nic się nie zmieni w tej materii (a na razie się na to nie zanosi), to przy obecnej nadpodaży muzyki, którą tworzą już chyba wszyscy na wszystkim, twórcy komercyjni mogą ze zdziwieniem odkryć za jakiś czas, że niespecjalnie ktoś chce im płacić.
Wydaje się poza tym, że ZAiKS i inne OZZ tak naprawdę powinny umowy zawierać nie z podkasterem A czy podkasterem B, ale z platformami, które te treści serwują (zresztą taka też była refleksja pani z ZAiKSu, gdy wspominałem, że publikuję na platformie anchor.fm - czy to nie ta platforma powinna mieć podpisaną umowę?). Podpisanie podobnej umowy udało się w przypadku YouTube'a, gdzie można sobie wykorzystać czyjąś treść, a serwis część potencjalnych zysków przekazuje właśnie ZAiKSowi...
Bardzo zniechęcająca jest świadomość, że nie możemy tego wszystkiego załatwić łatwo i przyjemnie oraz - co najważniejsze - w jednym miejscu. Ponadto rozwiązania stosowane w Polsce (choć i na świecie czasem też) nie nadążają za rozwojem technologii i zmianami w sposobie odbierania/odtwarzania muzyki. Zmuszanie w XXI wieku użytkownika do zliczania w Excelu odtworzeń, żeby móc wystawić fakturę to - wybaczcie - ale jednak lekki anachronizm, poza tym wymaga on od użytkownika zdobycia danych, do których nie tylko nie ma on dostępu, ale zwyczajne mieć nie może - adres RSS jest publiczny, każdy może go pobrać, może też pobrać odcinki podkastów i udostępniać je samodzielnie (choć to zapewne tylko teoretyczna możliwość, bo miejsce na serwerach jest cenne). Ponadto serwisy podkastowe rzadko oferują pełne statystyki odtworzeń czy pobrań - zwykle tego typu dane są dostępne dopiero w płatnych czy bogatszych pakietach.
Ja jestem zniechęcony i całe szczęście, że w razie czego mam bibliotekę własnych utworów, które mogę wykorzystywać do woli - nie zawsze jednak własne utwory wystarczą. Czasem wręcz narzuca się zagranie czy zacytowanie jakiejś konkretnej piosenki. Pytanie, jak bardzo jesteś, podkasterze, zdeterminowany, by płacić niemałe pieniądze za chęć zrobienia rzeczy "jak trzeba"?
Komentarze
Prześlij komentarz