[R] Koncert, na którym warto było być
Ostatni dzień listopada 2013 roku był specjalny ze względu na koncert Hanny Banaszak, który odbył się w Swarzędzu. Wpisuje się on w cykl koncertów, organizowanych od kilku lat przez Panią burmistrz Annę Tomicką. Osobiście byłem na występach Michała Bajora, Edyty Geppert, a także - w zeszłym roku - Grzegorza Turnaua. I tym razem postanowiłem się wybrać, bo co tu dużo mówić - artyści znani i uznani, no i jest okazja do podszkolenia się z reportażu koncertowego.
Tym razem jednak okazało się, że z reportażu będą nici, ponieważ podczas koncertu obowiązywał zakaz fotografowania. Cóż było robić - skoro nie można, to nie można. Dlatego z samego koncertu zdjęć nie ma - te, które są, zostały wykonane już po zakończonym koncercie, podczas wręczania kwiatów i ostatniej, pożegnalnej piosenki. Mam nadzieję, że będzie mi to wybaczone...
Ale mniejsza o zdjęcia - sam koncert był świetny! Naprawdę się nie spodziewałem, że muzyka będzie aż tak porywająca! Zaczęło się niby to niewinnie i dość spokojnie, ale potem zaczęły widzów (a przynajmniej mnie) rozgrzewać dźwięki samby, następnie zabrzmiał bardzo lubiany przeze mnie utwór wykonywany przez Marka Grechutę: "Serce". Tu już zacząłem (podświadomie) się bujać i wybijać nogą rytm. Dopiero jednak utwór Chucka Mangione z filmu "Sanchez i jego dzieci" naprawdę "zadziałał" - aż się buzia śmiała do tego, co muzycy wyprawiali na scenie. Hanna Banaszak świetnie wykonała partię... trąbki, ale solowy popis dał także pianista, Piotr Kałużny. Przez cały koncert doskonale spisywał się Leszek Ranz, grający na basie, zastrzeżeń nie można mieć też do sekcji perkusyjnej, czyli Andrzeja Mazurka i Krzysztofa Przybyłowicza. Naprawdę cały zespół grał świetnie, co w połączeniu ze śpiewem wokalistki złożyło się na bardzo udany występ. Ja nie mam żadnych zastrzeżeń i sądząc z reakcji, reszta publiczności też była bardzo zadowolona.
"Sancheza.." od razu sobie zagrałam, jako podkład do lektury tych Twoich reportażowych nici:))))
OdpowiedzUsuńciao:)
No właśnie, to jest utwór, który większość osób zna (przynajmniej z charakterystycznej przygrywki), ale mało osób wie, co to (coś w rodzaju "Chariots of fire" Vangelisa lub "Moonlight shadow" Oldfielda :)))
OdpowiedzUsuńWidzisz, nawet jak nie można robić zdjęć, to zrobisz takie, że ma się wrażenie, że są z całego koncertu. Bardzo klimatyczne i bardzo pasujące do muzyki pani Banaszak. Tak przynajmniej to odbieram :)
OdpowiedzUsuńŻałuję, że nie było przynajmniej takiej możliwości, jaką dawał np. Michał Bajor - czyli zdjęcia można było robić podczas jednej, wskazanej piosenki. No, ale z drugiej strony na koncercie Grzegorza Turnaua dochodziło do przegięć w drugą stronę (można było robić bez ograniczeń) - część ludzi trzaskała fotki bez opamiętania, z fleszem po oczach...
OdpowiedzUsuńTutaj przyzwolenie miał chyba tylko Pan Henryk Błachnio, robiący zdjęcia na zlecenie UMiG. Zdarzyło się kilka przypadków fotografowania "nielegalnego", co napiętnowała sama wokalistka przez mikrofon. Na przyszłość chyba muszę się postarać o oficjalną akredytację, tylko nie wiadomo od kogo, bo UMiG na razie ignoruje moje maile ;)
To może tam zadzwoń albo zjaw się osobiście. Na maila może nie umieją odpowiedzieć :D
OdpowiedzUsuń