Fufu
Jeszcze przed rozpakowaniem paczki z X20 wiedziałem mniej więcej, czego się spodziewać. Podczas warsztatów miałem w końcu okazję przetestować starszego brata, X10, który - jak wówczas napisałem - nie zachwycił mnie. Otwarte pozostawało pytanie, czy X20 okaże się dużo lepszy od poprzednika i zatrze niezbyt dobre wrażenie? Niewątpliwie będzie miał na to więcej czasu niż godzina nerwowego biegania i rozpaczliwe próby zrobienia ciekawych zdjęć nieznanym sprzętem.
Pierwsze wrażenia
Co zwróciło moją uwagę po wyjęciu aparatu z pudełka, to jego wygląd. Testowany wcześniej X10 był cały czarny, X20 mam w wersji srebrnej, która wygląda dużo szykowniej. Naprawdę przyjemnie go wziąć do ręki i choćby potrzymać, nie mówiąc już o robieniu zdjęć. Jednak pierwsza rzecz, którą należy wykonać, jest dużo bardziej prozaiczna - należy po prostu naładować akumulator. Według producenta wystarcza on na zrobienie ok. 270 zdjęć, czyli jest to wartość zbliżona do Canona S95. Czy tak będzie w praktyce, zobaczymy.
Przywoławszy Canona S95 na szybko porównam go choćby zewnętrznie do aparatu Fujifilm. Przede wszystkim X20 jest większy i mniej kompaktowy, do czego walnie przykładają się kółka nastaw i obiektyw, dość mocno wystający z obudowy. O ile Canona dało się włożyć nawet do kieszeni spodni, to Fufu pomieści dopiero kieszeń kurtki. Także pod względem masy Canon wygrywa - jest prawie dwa razy lżejszy od "konkurenta". Na tym jednak kończą się przewagi mniejszego kompaktu - pod względem obsługi i możliwości X20 zostawia go w tyle. Mnie najbardziej podoba się mechaniczny pierścień do ustawiania ogniskowej (organicznie wręcz nie cierpię znanej z większości kompaktów "dźwigienki").
X20 ma jeszcze jedną zaletę - sprawia wrażenie bardzo trwałego i odpornego. Duża zasługa w tym metalowej obudowy i związanego z tym sporego ciężaru. Do tego w zestawie otrzymałem skórzany pokrowiec, przykręcany do gwintu statywowego. Również on wprowadza pewien "snobistyczny" smaczek, którym można się nacieszyć przez chwilę.
Włączamy
Po naładowaniu trzeba aparat włączyć, co w przypadku X20 początkowo nastręcza kłopotów. Podobnie jak X10, włącznikiem jest... pierścień zmiany ogniskowej na obiektywie! Z podobnym rozwiązaniem dotychczas się nie spotkałem i pamiętam, że pracując z X10 musiałem obejrzeć go dokładnie ze wszystkich stron, zanim znalazłem ten oryginalny włącznik. Z testów innych użytkowników wyczytałem, że czasem włączanie nie zawsze działa - zobaczymy, czy w przypadku mojego egzemplarza też tak będzie. Zaraz po uruchomieniu aparatu trzeba wybrać język oraz ustawić wewnętrzny zegar, w moim przypadku doszła jeszcze wędrówka po menu w poszukiwaniu opcji wyłączenia jakichkolwiek dźwięków (w końcu ma to być aparat dyskretny!)
Na szybko
Pierwsze zdjęcia i jeden filmik zrobiłem jeszcze będąc w pracy. Pierwsze wrażenie było takie, że dużo łatwiej kadruje się i ostrzy za pomocą ekraniku na tylnej ściance niż przez lunetkowy wizjer. W tym drugim przypadku musiałem pokręcić kółkiem ustawiania dioptriażu, żeby w ogóle cokolwiek sensownego zobaczyć, a i tak obraz wydaje mi się dziwnie zniekształcony i mało czytelny.
Podczas pierwszych kilkunastu minut z X20 miałem wrażenie, że aparat WSZYSTKO poza ostrością i ogniskową stara się ustawić za mnie - nawet program był ustawiony na P, czyli automat. Niekoniecznie jest to wada, bo w końcu użytkownik chciałby od razu robić ładne zdjęcia, tak po prostu, jednak będę musiał nad ustawieniami posiedzieć.
Potwierdziło się jednak wrażenie, które odniosłem na warsztatach używając X10 - menu jest dużo bardziej rozbudowane niż w Canonie S95 i żeby dokopać się do jakiejś konkretnej opcji, trzeba się sporo naszukać. To przejdzie z czasem, gdy już człowiek się "opatrzy", jednak na początku czuję się zagubiony.
Strzały kontrolne
Nie byłbym sobą, gdybym nie pokusił się o porównanie jakości zdjęć między moimi aparatami. Głównym zadaniem X20 było pokonanie Canona S95 - oba te aparaty mają bowiem przed sobą trudne zadanie fotografowania W CISZY z jak najlepszą jakością. Chodzi przede wszystkim o niezwracanie uwagi na fotografującego, a przez to zachowanie naturalności utrwalanej sceny. Lustrzanki są tu zdecydowanie zbyt inwazyjne - nie dość, że czarne, wielkie i przyciągające uwagę, to jeszcze okropnie głośne. Spójrzmy zatem, jak podobną scenę naświetliły X20 i S95, najpierw na ISO100, a później na ISO1600 (które wydaje się maksimum do wykorzystania w Fufu):
X20 nie wypada źle - na tle S95 jest dobrze, a do tego testy wykazały, że dużo więcej informacji można "wyciągnąć" z plików RAW, gdyby zaszła taka potrzeba (S95 ma także RAWy, ale pod względem możliwości edycji niespecjalnie odbiegają one od plików JPG).
Bardzo duża różnica między X20 a S95 zachodzi podczas kadrowania i ostrzenia. Dzięki pierścieniowi zmiany ogniskowej można błyskawicznie przybliżyć lub oddalić fotografowany kadr, co w przypadku "dźwigienki" Canona jest często mocno frustrujące i wolne. Działanie nastawiania ostrości w X20 jest bardzo dobre, tutaj Canona nie ma nawet co porównywać - ileż świetnych, sytuacyjnych zdjęć nie udało mi się zrobić przez "błądzący" autofokus z S95! Oczywiście w X20 też nie jest idealnie, zwłaszcza w słabszym żarowym oświetleniu, ale tutaj gubią się nawet lustrzanki, więc dużego żalu nie mam.
Zdjęcia zbliżeniowe
Opisywany aparat ma też możliwość wykonywania zdjęć makro (i "super-makro"). Oczywiście, jak w przypadku chyba wszystkich kompaktów, funkcja ta jest częściowo tylko marketingowym bełkotem, bo dostępne w trybie (zwłaszcza tym "super") makro odległości ostrzenia z góry wykluczają fotografowanie żywych okazów fauny. No, może żuczka czy nieruchomego pająka da się sfotografować, ale o pszczołach czy motylach można zapomnieć - soczewka obiektywu znajduje się wtedy w odległości ok. 1cm od fotografowanego obiektu. Przykładowe zdjęcie wykonane z maksymalnym powiększeniem (można używać tylko najszerszej ogniskowej):
Gorące podsumowanie
Muszę powiedzieć, że na razie jeszcze czekam na pełnię zadowolenia z nowego aparatu. Jest nieźle i liczę, że po poznaniu obsługi będzie jeszcze lepiej. Na pewno potencjał istnieje i chociaż jakością obrazu daleko X20 do XPro1 lub XE2, a tym z kolei do współczesnych lustrzanek, to czuję, że zdobyłem pewien stopień pośredni między Nikonami a S95, łączący małe gabaryty i dyskrecję kompaktu z niezłą jakością obrazu.
To jeszcze tutaj GRATULUJĘ nowego nabytku i tego, w jaki sposób trafił w Twoje ręce. :) Aparat bardzo, bardzo gustowny :) Oby się sprawował!
OdpowiedzUsuń:D Dziękuję :) Na razie sprawuje się nieźle, chociaż brakuje okazji do fotografowania z racji ograniczonego czasu :)
OdpowiedzUsuń