Kolce i ciernie
Jako że ostatnio mam okazję dłużej przebywać w domu (czy może inaczej - nie mam możliwości z niego wychodzić), postanowiłem nadrobić braki, jeśli chodzi o fotografię zbliżeniową i makro kaktusów, obsiadających całymi koloniami parapety. Bardzo lubię fotografować te kolczaste rośliny, mimo że czasem bywa to dość bolesne (hej, opuncjo!) i nie z każdej sesji zdjęciowej da się wybrać jakiś udany kadr.
W kaktusach (czy ogólnie - sukulentach) najbardziej ujmuje mnie ich kruchość, połączona z kolczastą groźbą:
Jak widać, rośliny te są ponadto... kolorowe, na co nie zwracałem uwagi, dopóki nie zacząłem robić zdjęć. Większość okazów z domowej kolekcji ma pięknie wybarwione kolce, szczególnie mamilarie. Czasem zabarwiona jest końcówka kolców, czasem zaś ich nasada:
Poniżej jeden z moich ulubionych okazów, z kolcami jak kolorowe haczyki:
Czasem to jednak nie kolor jest ważny - ważniejsze są kształt czy faktura. Można w takim przypadku śmiało zdecydować się na konwersję do czerni i bieli (czyż na poniższej fotografii kolce nie wydają się jeszcze ostrzejsze?):
Bywają sytuacje, gdy sama sylwetka staje się wystarczająco inspirująca, aby ją zachować w kadrze. Strasznie lubię, gdy mam możliwość zarejestrować zdjęcie podobne do tego:
Zasadniczo wskazane są wszelkie eksperymenty, które tylko przyjdą do głowy (z zastrzeżeniem, że nie ucierpią nasi kolczaści przyjaciele, oczywiście). Można np. spróbować zrosić kolce wodą:
Nie należy się także ograniczać do ujęć z boku, które są wprawdzie względnie łatwe, ale też mocno oczywiste i... czasem nudne. A można przecież skupić się na detalach widocznych "z lotu ptaka":
Na koniec zostawiłem dwa zdjęcia, na zrobienie których każdy hodujący w domu kaktusy fotograf czeka z bijącym sercem. To oczywiście - piękne jak nigdzie indziej - kwiaty, wyrastające spomiędzy kolczastej gęstwiny. Kwiaty kaktusów to coś niesamowitego - sprawiają wrażenie zrobionych z delikatnego wosku (zwłaszcza te białe), a do tego czasem mają przepiękne kolory:
Skoro kaktusy dają radę kwitnąć, może udaje się im coś jeszcze? W tym roku po raz pierwszy pokazały się owoce! Wprawdzie tylko dwa, ale za to rosną już od (jeśli mnie pamięć nie myli) przeszło miesiąca:
Podsumowanie
Do dzisiaj pamiętam pierwsze zdjęcia katusów, które zrobiłem. To były fotografie "Janka" i "Marianka", dwóch kaktusów otrzymanych w prezencie. Nie trzeba chyba mówić, że całkowicie je zepsułem - nie tylko nieumiejętnie ustawiając głębię ostrości, co nie dbając o oświetlenie, ekspozycję i w końcu - obróbkę. Od tamtego czasu czasem nachodzi mnie - tak jak dzisiaj - ochota ustawienia doniczek w odpowiednio oświetlonym miejscu, założenia pierścieni pośrednich i szukanie ujęcia, którego jeszcze nie próbowałem. To wciąga!
Rzeczywiście Twoje kaktusy warte są uwiecznienia - prezentują się pięknie. Ale i Ty masz w tym swój udział. Gratuluję :-)
OdpowiedzUsuń