[E] Cyfrowy otworek

Czyli optyka bez szkła

W tym tygodniu mój kolega Karol zaraził mnie ideą fotografii otworkowej. Sam praktykuje bardziej tradycyjną formę, czyli zupełnie analogową, ja jednak przypomniałem sobie, że kiedyś robiłem już podobne próby z moim pierwszym aparatem cyfrowym. Wówczas nic z tego nie wyszło, ale postanowiłem tym razem się nie poddawać łatwo, chociaż dzisiejszy dzień bardziej zachęcał do drzemki niż jakiejkolwiek aktywności.

W dużym skrócie, fotografia otworkowa polega na tym, że za pomocą specjalnego aparatu (tzw. camera obscura) naświetlamy materiał światłoczuły (film, matrycę lub papier fotograficzny). Aparat jest tak naprawdę zwykłym pudełkiem, a sekret tkwi w... malutkiej dziurce, przez którą do wnętrza wpada światło i "odmalowuje" na ściance widzianą scenę. Kształty i rozmiary aparatów mogą być zupełnie różnorodne, od maleństw wielkości pudełka od zapałek do pudełka po butach.

Degradacja

Z braku innych materiałów światłoczułych oraz odczynników do wywoływania (oraz - nie ma się co czarować - braku odpowiedniej praktyki i niezbędnych umiejętności) musiałem zrezygnować z techniki analogowej. Moja niezawodna lustrzanka musiała się zatem zmierzyć z nowym zadaniem. Zdaję sobie sprawę z delikatnej absurdalności sytuacji, gdy nietania lustrzanka jest używana tam, gdzie wystarczy pudełko i błona fotograficzna za kilkanaście złotych, ale w końcu to eksperyment i zabawa, więc dlaczego by nie?

Aby przystąpić do operacji zamiany cyfrowego aparatu w camera obscura potrzebujemy kilku przedmiotów:

  • nożyczki
  • samoprzylepna taśma izolacyjna czarna
  • zaślepka od aparatu (zakładana, gdy nie jest wkręcony żaden obiektyw)
  • igły lub szpilki

Pewnie najbardziej szkoda będzie zaślepki, w której za chwilę będziemy wiercili otwór, jednak zawsze moża sobie taką dokupić albo po prostu zastosować kawałek pomalowanego na czarno kartonu, przyklejonego do aparatu taśmą izolacyjną. Widziałem w sieci też, że ludzie używają np. zakrętek "twist" od słoiczków lub innych, podobnych wynalazków. Tak czy inaczej, wykonujemy na środku zaślepki otwór, dość spory (kilka, kilkanaście mm - tak, aby łatwo było go później zakleić posiadaną taśmą). Ja wywierciłem ok. 5-7mm, bo miałem względnie wąską taśmę, a nie chciałem zbyt mocno oklejać zaślepki. Brzegi otworu oczyszczamy, aby ewentualne wiórki nie wpadły nam do komory aparatu (można to zrobić drobnym papierem ściernym lub ostrym nożem - uwaga na palce!).

Po wywierceniu i oczyszczeniu otworu wycinamy z taśmy izolacyjnej kawałek i zaklejamy nim otwór. Teraz czas na kluczową operację: wiercenie otworka. Wybieramy cienką igłę lub szpilkę (dobrze, by były ostre) i delikatnie nakłuwamy niewielki otworek. Od jego wielkości zależą czas naświetlania zdjęć oraz ich ostrość. W warunkach domowych i tak niespecjalnie mamy możliwość kontroli średnicy inaczej niż "na oko", więc nie ma się co przejmować - jeśli okaże się, że otwór jest niedobry, nakleimy nowy odcinek taśmy i powtórzymy nakłuwanie.

Do dzieła!

Przykręcamy zaślepkę do aparatu i... możemy fotografować. Bardzo przydają się statyw oraz wężyk z blokadą - jako że przez malutki otworek wpada niewiele światła, czasy naświetlania mogą liczyć się w minutach. Pierwsze zdjecie zrobione dzisiaj prezentuje się tak:

Przy ISO 3200 czas naświetlania wyniósł pół minuty. Już to pierwsze, raczej kiepskie zdjęcie dało mi sporo satysfakcji - efekt był o wiele lepszy niż w próbach przed kilku laty. Niezrażony zatem, postanowiłem sfotografować coś przez okno. Niestety, pierwszy otworek okazał się chyba zbyt mały albo zbyt niedokładnie wykłuty i długo nie mogłem otrzymać dobrego obrazu. Nakleiłem nową taśmę i zrobiłem trochę staranniej otworek:

Przy ISO 200 czas wyniósł 41 sekund (odmierzane na oko, metodą prób i błędów). Delikatne próby poszerzenia otworu spowodowały skrócenie czasu, ale jednak mocno traciła na tym ostrość, i tak przecież niezbyt rewelacyjna. Postanowiłem zrobić jeszcze kilka prób we wnętrzu:

Nowy, mniejszy otworek znów wydłużył czas - powyższe zdjęcie było robione przy ISO 6400, a i tak czas to pół minuty. Efekt "ducha" to wynik robienia zdjęcia samemu sobie - musiałem mieć czas, by dobiec od aparatu do kanapy... Na ostatnim prezentowanym zdjęciu też jestem ja - chciałem spróbować zrobić zdjęcie "portretowe", jednak nie sposób wytrzymać bez ruchu pół minuty, więc jak wyszło, każdy widzi:

Godzinka

Zachęcam wszystkich do przeprowadzenia podobnego eksperymentu. Da się go zrobić w czasie krótszym niż godzina, a doświadczenia są bezcenne - grunt to jednak się nie poddawać, zwłaszcza gdy czasy naświetlania są dużo dłuższe niż u mnie i większość zdjęć wychodzi niedoświetlona. Zawsze można próbować podbijać ISO lub trochę powiększyć otworek. Za to mina osób widzących lustrzankę robiącą zdjęcie bez obiektywu - bezcenna!

Komentarze

  1. Nie mam pojęcia gdzie, ale gdzieś ostatnio też widziałam takie próby - z pudełkiem od zapałek chyba... zdjęcia wyszły naprawdę ciekawe :)

    OdpowiedzUsuń
  2. :) no to jak wyszły ciekawe, to dawaj linka :) a fotografia otworkowa - cóż, jest już dość długo w użyciu (a samo pojęcie "camera obscura" - jeszcze dłużej ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Linka bym dała, ale nie pamiętam, gdzie to było :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz