[E] Fotograficzna brzytwa
Dzisiaj napiszę kilka słów na temat ostrości fotografii - oczywiście wpis ten w żaden sposób nie wyczerpuje tematu, jest tylko sygnalizacją pewnych praktycznych aspektów, związanych z chęcią uzyskania przez fotografa ostrego obrazu oraz z możliwością kształtowania tejże ostrości. Chwilowo pomijam tutaj całą rzeszę zagadnień, związaną choćby z trybem pracy auto-focusa w aparacie - zakładam, że poniższe porady dotyczą przede wszystkim ostrzenia niedynamicznego z pojedynczym punktem AF oraz ostrzenia ręcznego, często stosowanego w fotografii zbliżeniowej i makro.
Zanim zaczniemy
Pomijając kwestię ostrzenia, należy wziąć pod uwagę niebagatelny czynnik, wpływający na ostrość fotografii - to czas naświetlania. Oczywiście, krótszy czas ułatwia zrobienie ostrej fotografii, jednak nie zawsze da się go skracać w nieskończoność. Pierwszym ograniczeniem jest sam aparat, który ma z góry narzucony najkrótszy możliwy do ustawienia czas otwarcia migawki. W kompaktach może to być np. 1/2000s, w lustrzankach będzie to już 1/4000s lub nawet 1/8000s.
Drugie ograniczenie to fizyczne możliwości zrobienia zdjęcia. Rozumiem przez to ograniczenia, narzucane nam przez środowisko, a konkretnie - światło. Czasem jest go tak mało, że trzeba wydłużyć czas, żeby cokolwiek zarejestrowało się na matrycy. Nierzadko konieczne jest wielosekundowe, a nawet wielominutowe naświetlanie, aby osiągnąć prawidłową ekspozycję. Tutaj nie pomoże skracanie czasu, tylko stabilne oparcie dla aparatu, czyli porządny statyw.
Trzecie ograniczenie to... my sami, a konkretnie nasza wizja końcowej postaci fotografii. Brzmi to może tajemniczo, ale wrócę jeszcze do tego punktu.
Ostrzenie automatyczne
Z zasady jest to prostszy wariant - proces ostrzenia wykonuje za nas aparat. My kierujemy obiektyw w stronę fotografowanego obiektu i... No właśnie - jak to naprawdę wygląda? Gdzie aparat ustawia ostrość? Większość współczesnych aparatów ma bardzo rozbudowany system AF (auto-focus) - mnóstwo punktów pomiaru ostrości, śledzenie 3D, dynamiczne ostrzenie itp. Każdy z tych trybów bywa przydatny w określonych okolicznościach (np. obiekt przemieszcza się w stronę fotografa), jednak dzisiaj ograniczymy się do prostego ostrzenia statycznego z wykorzystaniem pojedynczego punktu AF. Nie jestem w stanie przewidzieć i opisać sposób ustawienia tego trybu we wszystkich możliwych aparatach, tu więc odsyłam do instrukcji, zamieszczając tylko zdjęcia z ustawieniami mojej lustrzanki:
Po ustawieniu odpowiedniego trybu można już zacząć automatycznie ostrzyć - najczęściej ostrzenie "podpięte" jest pod spust migawki i po połowicznym jego naciśnięciu następuje ostrzenie. Czasem aparaty mają możliwość ustawienia innego przycisku jako "ostrzącego" - bywa to przydatne. Nadal jednak nie powiedzieliśmy, skąd aparat "wie", co ma być ostre. Odpowiedź jest jasna po zajrzeniu do wizjera - zazwyczaj w centrum widzimy mały prostokącik i to w nim skupia się ostrość. Ale, ale!... - zgodnie z ogólnymi wytycznymi dotyczącymi kompozycji - przecież wcale nie chcemy mieć najważniejszej rzeczy w samym centrum kadru, tylko w jednym z tzw. mocnych punktów. Jak rozwiązać ten dylemat? Można to zrobić przynajmniej na dwa sposoby:
- przekadrowanie - kierujemy obiektyw w ten sposób, by nasz główny obiekt znalazł się w centrum, wyostrzamy (zazwyczaj wciskając do połowy spust migawki) i teraz dopiero kadrujemy
- zmiana punktu ostrzenia - zazwyczaj gdzieś z tyłu aparatu znajduje się wybierak lub pokrętło, którym można zmienić punkt ostrzenia ("przemieścić" go w kadrze); wówczas aparat będzie ostrzył tam, gdzie ustawimy punkt; jak zmienić punkt ostrzenia można doczytać w instrukcji aparatu, w lustrzankach Nikon do tego celu służy wybierak (połowicznie widoczny na zdjęciu u góry)
Każda z tych metod ma zalety i wady - przekadrowanie z reguły jest szybkie, ale przy małej głębi ostrości może się okazać, że to, co było ostre przed przekadrowaniem, nie jest już ostre po przekadrowaniu (bo "wyszło" z głębi ostrości - o samej głębi napiszę kilka słów następnym razem, teraz można po prostu przyjąć, że jest to obszar, wewnątrz którego wszystko na zdjęciu wydaje się ostre). Z kolei wybór punktu bywa, szczególnie na początku, dość mozolny i niewygodny, ale za to rzeczywiście ostrzymy tam, gdzie chcemy i nie musimy przy tym ruszać aparatem (istotne przy zamocowaniu aparatu na statywie). Różne aparaty dają różną liczbę punktów AF, np. w moim mam do dyspozycji takie punkty:
Powyżej widać, że punktów jest dość dużo - ale z kolei są one skupione blisko centrum. Jeśli nasz obiekt będzie gdzieś dalej od centrum, pozostanie tylko przekadrowywać lub... ostrzyć ręcznie.
Ostrzenie ręczne
Obecnie ostrzenie ręczne postrzegane jest jako ostateczność, metoda niezwykle uciążliwa i niepewna. W zasadzie jest w tym sporo prawdy, zwłaszcza jeśli korzysta się z jasnych obiektywów przypiętych do względnie starych, niepełnoklatkowych korpusów lustrzankowych (APS-C). Aparaty te mają stosunkowo małe i ciemne wizjery, które skutecznie utrudniają ocenę tego, co jest tak naprawdę ostre (zwłaszcza w trudniejszych warunkach oświetleniowych). W lustrzankach pełnoklatkowych wizjery są większe i jaśniejsze, stąd i ręczne ostrzenie zaczyna mieć sens. W nowszych aparatach (niezależnie od formatu) jest też do dyspozycji tryb "LiveView", gdzie ostrzyć można z wykorzystaniem dużego wyświetlacza (z możliwością powiększenia fragmentu kadru). Ten sposób szczególnie przydatny jest w makrofotografii.
Największą zaletą ostrzenia ręcznego jest możliwość skupienia się na dowolnym obszarze kadru - nawet jeśli nie sięgają tam punkty AF. Wadę stanowi względna powolność tej metody (nawet po nabraniu pewnej wprawy) - przy dynamicznych ujęciach, np. sportowych, sprawny auto-focus i umiejętne z niego korzystanie umożliwia osiągnięcie efektów niedostępnych przy ostrzeniu ręcznym.
Wrócę jeszcze na chwilkę do fotografii makro - ostrzenie ręczne w tej szczególnej dziedzinie fotografii jest zazwyczaj koniecznością. Przy dużych powiększeniach i małej głębi ostrości (potrafi być rzędu milimetra!) żaden AF się nie sprawdzi tak dobrze, jak ostrzenie ręczne. I co ciekawe, przy dużych powiększeniach ostrzenie ręczne wygląda inaczej, niż normalnie - nie kręci się pierścieniem obiektywu tylko... delikatnie porusza się aparatem do przodu i do tyłu (można też poruszać obiektem fotografowanym, pod warunkiem, że nie jest to zdenerwowany szerszeń). Przy zamocowaniu aparatu do statywu można oczywiście korzystać z pierścienia ostrości.
Drgania - Twój wróg!
Jeśli ostrość jest już ustawiona w wymaganym miejscu, szkoda byłoby, żeby zdjęcie wyszło poruszone. A może się tak zdarzyć, jeśli czas naświetlania jest długi. Przyjmuje się, że przeciętnie człowiek jest w stanie "utrzymać" względnie nieruchomo czas będący odwrotnością ogniskowej. Czyli jeśli przypniemy do aparatu obiektyw 50mm, możemy bez poruszenia utrzymać czas ok. 1/50s i krótszy. Czasem aparat lub obiektyw są zaopatrzone w systemy redukcji drgań, które pozwalają ten czas wydłużyć - pamiętajmy tylko, że ma to znaczenie, jeśli fotografujemy nieruchome obiekty. Jeśli sam obiekt się porusza, to najlepszy system stabilizacji nic nam nie da.
Jeśli czas jest tak długi, że nie "utrzymujemy" go w rękach mimo "żelaznych mięśni" czy systemów stabilizacji, pozostają nam dwie drogi:
- zwiększenie ISO - pozwala skrócić czas, ale oczywiście nie bezkarnie, bo rosną szumy; zasadniczo jednak lepiej mieć zdjęcie zaszumione niż poruszone, więc nie należy się bać podnoszenia ISO (naturalnie, największe wartości dopuszczalne przez nasz aparat zwykle związane są z ogromną degradacją jakości obrazu i trudno już czasem szukać tam jakiejkolwiek ostrości, ale wartości pośrednie często dają akceptowalną jakość, przynajmniej jeśli chodzi o druk)
- podparcie aparatu i obiektywu, czyli zastosowanie statywu lub monopodu, albo położenie aparatu np. na murku, dachu samochodu itp. (w takich improwizowanych warunkach dobrze jest mieć np. bluzę czy poduszkę i to na niej kłaść aparat)
Tutaj uwaga - warto przeczytać dokumentację dołączoną do aparatu/obiektywu, żeby sprawdzić, czy można stosować połączenie stabilizacji z mocowaniem do statywu. Czasem włączony system stabilizacji, przy nieobecnych drganiach, sam je sobie "wytwarza", więc warto po umieszczeniu aparatu na statywie po prostu ten system wyłączyć.
Jeśli mamy już aparat umocowany do statywu lub podparty czymkolwiek, może się okazać, że nasze zdjęcie nie jest perfekcyjnie ostre, bo... sam aparat wprawia się w drgania! Dzieje się tak w lustrzankach, gdzie podczas wykonywania zdjęcia najpierw podnosi się lustro, uderzając w specjalny zderzak, a potem otwiera się migawka. Kłopot w tym, że przy dużej dokładności (szczególnie w makrofotografii) drgania wytwarzane przez unoszone lustro wpływają bardzo niekorzystnie na jakość zdjęcia. Nie pomoże tutaj wężyk czy pilot - trzeba poszukać w aparacie tzw. funkcji wstępnego podnoszenia lustra. Wówczas po pierwszym naciśnięciu spustu migawki lustro podniesie się, ale migawka pozostanie niewyzwolona. Możemy w tym stanie poczekać kilka sekund na samoistne wytłumienie się drgań i dopiero wówczas naświetlić matrycę. Minusem tego rozwiązania (poza pewną "pracochłonnością") jest to, że po uniesieniu lustra przestajemy cokolwiek widzieć w wizjerze (bo to właśnie lustro kieruje do wizjera obraz wpadający przez obiektyw).
Na powyższej ilustracji widać zaletę korzystania z wstępnego unoszenia lustra - u góry obraz bez jego stosowania, u dołu - po włączeniu. Największą różnicę widać na dolnej krawędzi litery "E".
Jeszcze jedna uwaga dla osób lubujących się (tak jak ja) w fotografowaniu miast nocą - należy wystrzegać się (jeśli można) fotografowania z mostów, zwłaszcza jeśli po tych mostach jeżdżą ciężarówki czy (co gorsza!) tramwaje. Przy długich czasach naświetlania drgania wytwarzane przez te pojazdy są zabójcze dla fotografii. Wprawdzie ruch o takiej porze jest już zwykle mniejszy, ale warto to mieć na uwadze.
Ostrość ponad wszystko
Co zatem robić, jeśli walczymy o maksymalną ostrość na swoich zdjęciach?
- w jak największym stopniu unieruchamiamy aparat - najlepiej korzystając ze statywu lub monopodu, ostatecznie opierając go o coś (np. kładąc na murku)
- ustawiamy najkrótszy możliwy czas migawki, na jaki pozwalają nam warunki, w razie czego posiłkując się większym ISO
- precyzyjnie ustawiamy ostrość w żądanym przez nas miejscu
- wyzwalamy migawkę - przy korzystaniu ze statywu dobrze jest używać wężyka spustowego, pilota lub choćby samowyzwalacza
- oglądamy zdjęcia i...
Kłopot z ostrością
Być może spotkałeś się z sytuacją, gdy wszystko było zrobione zgodne ze sztuką (krótki czas, do tego jeszcze podparcie monopodem i wysokie ISO), a jednak zdjęcie nie jest tak ostre, jak tego oczekiwałeś. Powodów może być kilka:
- nieostry obiektyw - obiektywy są różnej jakości; w aparatach kompaktowych musimy się pogodzić z tym, co zamontował producent, jednak w lustrzankach i bezlusterkowcach mamy możliwość wymiany obiektywu na lepszy; ostrość obiektywu jest mierzalna, jednak z doświadczenia wiem, że dużo zależy od preferencji użytkownika: dla kogoś obiektyw może być ostry jak żyletka, a druga osoba patrząc na to samo zdjęcie stwierdzi, że kontury są rozmazane; każdy posiadacz przynajmniej dwóch, trzech obiektywów może zauważyć, że różnią się one ostrością - jeśli zatem ewidentnie wina tkwi po stronie obiektywu, nie pozostaje nam nic innego, jak tylko wymienić go na inny
- ostrość wypada nie tam, gdzie ją ustawiliśmy - może się tak zdarzyć wskutek istnienia wad obiektywów, zwanych BF (back-focus) lub FF (front-focus); obiektyw ostrzy wtedy delikatnie ZA lub PRZED miejscem, gdzie ustawiliśmy ostrość; wadę tę można zidentyfikować w taki sposób, że w ustawionym na statywie aparacie ustawiamy ostrość automatycznie na jakimś elemencie sceny, a potem przełączamy się na tryb "LiveView" i patrzymy na zbliżeniu, czy rzeczywiście wybrany element jest w pełni ostry; przy wadzie BF/FF ostrość będzie ustawiona za lub przed tym elementem ("klasycznie" do tego testu można użyć np. linijki położonej pod kątem)
- tylko część zdjęcia jest ostra, a reszta rozmyta - ten efekt rozmycia to tzw. bokeh i jest on tym bardziej widoczny, im mamy ustawiony większy otwór przysłony (np. f/1.4, f/2.8, f/4) - to zagadnienie wiąże się z tak zwaną głębią ostrości, o której napiszę wkrótce; najprostsze rozwiązanie tego problemu to zmniejszenie przysłony np. do wartości f/8-f/11 i zwiększenie odległości od fotografowanego elementu
Eee, zawsze statyw?
Być może niektórzy są niepocieszeni, że tak gorąco namawiam do korzystania ze statywu. Przecież fotografia to także wolność, bieganie to tu, to tam i rejestrowanie "na żywo" ciekawych ujęć! I ja się oczywiście z tym zgadzam - tak też się da, jednak z reguły takie reporterskie zdjęcia nie muszą mieć ostrości jak igła. Tam bardziej liczy się zarejestrowanie chwili, ciekawy kadr, sytuacja. Takim zdjęciom więcej się wybacza, a poza tym najczęściej są robione z wykorzystaniem krótkich ogniskowych (20-50mm), gdzie względnie łatwo jest utrzymać czas "z ręki", zwłaszcza jeśli posiada się dobry, jasny obiektyw.
Częstą pomocą w sytuacji niedoboru światła, ratującą fotografa od statywu, jest lampa błyskowa (reporterska lub studyjna). W takim wypadku czasy naświetlania nie muszą już być tak ekstremalnie małe, bo tak naprawdę światło lampy "zamraża" nam ujęcie (czas otwarcia migawki w tej sytuacji służy zasadniczo tylko do regulowania jasności tła, gdzie światło lampy nie dociera).
To na razie tyle
W kolejnej części "Fotograficznej brzytwy" zajmę się problemem głębi ostrości, bokehem i innymi ciekawymi sprawami, a na razie warto popróbować zrobić jakieś naprawdę ekstremalnie ostre zdjęcie, a przynajmniej przetestować, który z posiadanych obiektywów daje najostrzejszy obrazek. Przypomnę tylko, że oceniając ostrość należy oglądać powiększenie 100% w przeglądarce plików - w żadnym razie nie należy tego robić w samym aparacie.
Dziękuję, sporo się dowiedziałam, choć trochę potrwa nim to zrozumiem :-). Ale pisz, pisz - pomału coś mi świta jak ustawić ostrość na wybranym punkcie. Idę trenować! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń