[R] Aerofestival 2016

No i po Aerofestivalu 2016!... Dwa dni pełne emocji i fotografowania "stalowych ptaków". Było podobnie jak rok temu, a jednak mocno inaczej. Do rzeczy jednak.

W zeszłym roku na organizatorów Aerofestivalu posypały się gromy - za tłum pod zamkniętą bramą, za talony na jedzenie, za wodę daleko poza terenem imprezy i przede wszystkim za... brak pokazów. To znaczy, za ciągłe przerwy związane z przylotami i odlotami dużych samolotów pasażerskich.

W tym roku terenem Aerofestivalu pozostało poznańskie lotnisko Ławica, ale na każdym kroku widać było, że organizatorzy wzięli sobie do serca zeszłoroczne narzekania. Brama była otwarta i bez problemu można było dojść do kas. Talony zlikwidowano. Spotterzy jedzenie mogli dostać w pierwszym napotkanym punkcie żywieniowym, a nie na samym końcu lotniska. No i najważniejsze - nad Ławicą latały WŁAŚCIWE samoloty.

Pod względem organizacji pokazów należy się piąteczka. Zaczęto od tego, że poznańska Ławica została zarezerwowana na czas imprezy i nie mogła stać się lotniskiem awaryjnym. Już samo to wystarczyło, by wszelkie przyloty i odloty "upchnąć" w dwa okienka czasowe, a resztę przeznaczyć na prezentację aerofestivalowych gości.

A było kogo podziwiać - Uwe Zimmermann, Marek Choim, chodzące Kotki ze Szwecji, trzy ekipy z F16, szybowce, spadochroniarze, SU22, Saaby (105 i Viggen), polskie Iskra, Bies i Orliki, no i oczywiście, Baltic Bees, bo jakże by inaczej!

Całym pokazom towarzyszył bardzo solidny komentarz przeplatany wstawkami z łączności z wieżą oraz samolotami. Można było dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy o samych maszynach, o zespołach, a nawet o historii niektórych ewolucji. Tutaj też duża piątka.

A co się nie podobało?

Na Aerofestivalu byłem w towarzystwie Justyny i Rafała (Marka, niestety, zmogła ospa). Traf chciał, że spotkałem też Agnieszkę z Warszawy, która była też rok temu. No i gdy się zastanawialiśmy, co by było do poprawy, to... nie znaleźliśmy nic. Justyna wprawdzie kręciła nosem na kiełbasę, którą spotterzy dostali w sobotę na obiad, ale w niedzielę był już makaron z sosem brokułowym...

Chyba tylko wystawa statyczna była mniej ciekawa niż rok temu, więc pracowicie wyrabiany identyfikator okazał się tylko pamiątką, bo po prostu woleliśmy fotografować z trybuny spotterskiej, zamiast biegać między samolotami.

Za tok?

Strach pomyśleć, co będzie za rok, jeśli organizatorzy nie spuszczą z tonu, a szczęście będzie im dopisywać jak w tym roku (już, już wydawało się, że weekend będzie deszczowo-burzowy, ale zawsze jakoś to słońce się pokazywało i pogoda była ostatecznie lepsza niż "patelnia" rok temu). Sprawdzę, a co!

A poniżej zajawka z plonów fotograficznych. Nastawcie się, że najbliższy tydzień będzie zawierał pewnie więcej szczegółowych relacji z Aerofestivalu!

Przysłona: f/3,6, Czas: 1/12800 sec, Ogniskowa: 35,0 mm

Przysłona: f/4, Czas: 1/5000 sec, Ogniskowa: 300,0 mm

Przysłona: f/9, Czas: 1/400 sec, Ogniskowa: 300,0 mm

Komentarze