Perełka - W kuchni
W tygodniu robimy z Perełką obiady. Wygląda to tak, że po powrocie z przedszkola tata maszeruje do kuchni, a Perełka do swojego pokoju. Po mniej więcej pięciu minutach tata słyszy od progu kuchni:
— Tata, cie fotelik!
A to oznacza, że trzeba Perełkę posadzić w jej foteliku do jedzenia, aby mogła bez przeszkód obserwować, co się dzieje. I nie tylko obserwować, ale komenderować!
— Tata, olej cieba!
— Tata, jajko!
— Tata, dym! — tutaj tata musi udawać, że na kuchence coś się pali i trzeba gasić.
Zwykle podczas takiej kuchennej sesji Perełka wymusza podanie jakiejś przekąski - ciastka be-be czy paluszków. Dzisiaj zauważyła wielki pojemnik i woła:
— Tata, cie sionećnik!
Nasypałem jej zatem do miseczki łuskanego słonecznika. Mała chwyciła od razu całą garść i wsypuje z radosnym piskiem do buzi.
— Hej, uważaj, nie tak dużo! — ostrzegam, na co Perełka niewyraźnie:
— Jeśtem jak mamusia!
Tak, mama lubi słonecznik, ale jednak je go z większym umiarem...
Ta mamusia to musi mieć mocne nerwy: facet z dzieckiem sami w kuchni...:)))
OdpowiedzUsuńAle że co? :) Od lat w tygodniu robię obiady, to już przestałem wszystko przypalać i rozbijać ;)
OdpowiedzUsuńTo jakiś paradoks, bo z jednej strony wizja faceta w kuchni wywołuje dreszcze, a z drugiej z przyjemnością patrzę na wyczyny np. Makłowicza czy Okrasy.:)))
OdpowiedzUsuń