Nowy-inny-Lightroom

Lightroom od zarania

Używam programu Adobe Lightroom od wielu lat. Wywoływałem w nim RAWy z Nikona D50, potem z kolejnych Nikonów, aż skończyłem na obróbce zdjęć z aparatów Fujifilm. Obserwowałem rozwój funkcji oraz nie do końca pasujące mi przejście na model subskrypcyjny. To ostatnie sprawiło, że od dwóch lat używam starej, "pudełkowej" wersji - nowe funkcje pojawiają się już tylko w wersji abonamentowej.

Nadzieja

Od kilku tygodni w środowisku fotografów lekko zawrzało - pojawiły się plotki, że Adobe szykuje wersję "Classic" Lightrooma. Wiele osób (w tym ja) miało nadzieję, że jednak dostaniemy nową wersję "pudełkową", bez abonamentu. Plotki, plotki...

No, nie można powiedzieć, że plotki zupełnie się nie sprawdziły. Oto światło dzienne ujrzała wersja "Classic", ALE...

Zamieszanie

Adobe w swoim stylu "zamieszało". Aby nieco uporządkować sytuację, przypomnijmy. Do tej pory istniały dwie wersje Lightrooma: 6 (pudełkowa, opłacana jednorazowo, praktycznie już nierozwijana) orac wersja CC (od "Creative Cloud", wersja abonamentowa). Pomijam wersję mobilną, bo to trochę inna kategoria.

Obecnie zupełnie "ubito" wersję 6, czyli tę, której używam. Nie będą się już do niej pojawiały żadne łatki i uaktualnienia. Lightroom CC stał się obecnie właśnie wersją "Classic CC", a sama nazwa sugeruje, że chyba też za długo nie pociągnie. Obecnie, według Adobe, liczy się tylko jedna wersja: nowy Lightroom CC. Jest to zupełnie nowa aplikacja (w związku z tym na razie pozbawiona jest wielu funkcji) i to, co ją wyróżnia, jest kompletna integracja z "chmurą" od Adobe - do tego stopnia, że z aparatu lub karty pamięci zdjęcia trafiają bezpośrednio na serwery Adobe (każdy użytkownik otrzymuje tam 20GB powierzchni w cenie abonamentu 12 Euro/miesiąc). Tak, dobrze widzicie. Zdjęcia importują się na dyski sieciowe - trzeba więc mieć BARDZO DOBRE łącze internetowe, bo takie RAWy z nowoczesnych aparatów mają po kilkadziesiąt MB. W moim przypadku pojedyncza sesja (np. z urodzin) to 2-3GB. Selekcję robię w Lightroomie, więc musiałbym sporo się naczekać na to, by móc w ogóle zacząć przeglądać zdjęcia.

Przyszłość

Przyznam szczerze, że obecnie Lightroom przestał być programem dla mnie. Fajnie, że w abonamencie (tym najtańszym) "dostaję" też najnowszą wersję Photoshopa CC, ale jednak nie widzę w tym sensu. Zwolennicy mówią, że dostaję zawsze aktualną wersję, ale nie oszukujmy się - od lat Adobe nie zrobiło w zasadzie NIC, żeby poprawić wydajność czy notoryczne błędy (przenoszenie katalogów, usuwanie - w wersji pod Windows występują niezmiennie od wersji 4!). Czyli płacę co miesiąc ludziom, którzy raz na trzy miesiące wrzucą jakąś "medialnie ciekawą" funkcję (w rodzaju "DeHaze"), zamiast raz a dobrze usiąść i poprawić stare błędy. Rzeczywiście, fajny układ.

Dobra, wiem, narzekam. Nie w smak mi to, że będę musiał porzucić mój ulubiony program do wywoływania zdjęć (ok, może nie porzucić, ale ostatecznie tracę nadzieję, że znikną z niego irytujące błędy). Nic, trzeba będzie chyba przejść na Capture One albo jeszcze inną alternatywę. Pożyjemy, zobaczymy.

A może w kontekście tego, że przestałem fotografować, to już nie mój problem?...

Komentarze

  1. Jak to, że co to? Uszom nie wierzę, oczom nie słyszę(!!) - "przestałem fotografować???!!!!" Wypraszam sobie takie żarty!
    Nie miałam pojęcia, że kupując program trzeba jeszcze opłacać abonament :-/
    Niedawno pobrałam wersję 11 DxO (darmową)...

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm, to nie żarty - naprawdę przestałem (chociaż mam nadzieję, że tymczasowo). Raz, że zmęczył mnie "Projekt 365", dwa - nie bardzo mam warunki, żeby gdzieś wyjść na zdjęcia i je później sensownie obrobić. Życie.

    Abonament trzeba - za Lightrooma. Jego największy konkurent, czyli Capture One, ma obie wersje: płatną jednorazowo (ale dużo) i abonamentową.

    DxO 11 jest fajny pod jednym warunkiem - nie można fotografować Fuji. Te aparaty nie są wspierane :( Poza tym DxO nie ma katalogowania, którego zwyczajnie potrzebuję :) Na razie (dla siebie) nie widzę alternatywy (poza drogim Capture One)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tekst z gatunku "raczej nie rozumiem". Ale ostatnie zdanie zrozumiałam. Chociaż w pewnym sensie też nie. No jak to tak?! No wiem, Twoje decyzje, Twoje życie itd. itp. Ale... I mam cichą nadzieję, że to chwilowe, że jakoś przejdzie, nabierzesz znowu chęci do tworzenia. To podobno każdemu się zdarza, ale mija. Odpocznij sobie, nabierz dystansu, chęci. I wracaj z nowymi, pięknymi zdjęciami i nie tylko...:)))

    OdpowiedzUsuń
  4. To tak jakby Projekt 365 przyniósł więcej złego niż dobrego. Trzymam kciuki za szybki powrót do formy i życzę wielu ciekawych inspiracji!
    O, jakby coś drgnęło - te kolorowe listopadowe zdjęcia :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. @AnikaIC - no, troszkę tak jest... Nie wiem, możliwe, że na większość fotografów konieczność robienia zdjęcia codziennie działa pobudzająco i mobilizująco, mnie to ostatecznie zmęczyło i dochodzę do wniosku, że zmuszanie się do niczego dobrego nie prowadzi...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz