365 - Zakończenie
I stało się - dzisiaj po raz trzysta sześćdziesiąty piąty wkleiłem zdjęcie na stronę "projektu 365". Koniec. Jutro nie muszę robić kolejnego zdjęcia. Mogę. To główna różnica.
Jak napisałem na stronie "projektu", jest to pewien sukces - każdy, kto próbował robić co dzień choćby jedno zdjęcie (lub cokolwiek) wie, że czasem nie jest łatwo. Czasem bardzo się nie chce. Czasem się zapomina (!). Czasem dopada zwątpienie, czy w ogóle warto?
Gdy dzisiaj patrzę na stronę zbiorczą, na 73 rzędy miniatur, to jednak czuję satysfakcję. Pewnie, większość zdjęć to nic nadzwyczajnego. Dużo tu banalnych zdjęć nieba czy kwiatków. Ale jest też sporo portretów, a zwłaszcza jestem dumny z sierpniowego "tygodnia głów". Było też parę wyzwań, których wcześniej robiłem mało: zdjęcia nad morzem, autoportrety, zabawy z czasem naświetlania czy obróbką.
I chociaż nie czuję, żeby ten "projekt" zrobił ze mnie lepszego fotografa i żebym się jakoś rozwinął, to nie uważam, żeby był to czas zupełnie stracony. Ot, udało się zachować dyscyplinę, zrobić garść zdjęć i tyle.
Czy będzie kontynuacja? Ha, niektórzy przedłużają cykl do 730 zdjęć. Ja na razie niczego nie przedłużam. Jak nabiorę jeszcze kiedyś ochoty, to może pojawi się nowa edycja - w końcu od stycznia czeka na mnie Wrocław, którego póki co w ogóle nie znam. Byłoby tam co fotografować - zobaczymy w styczniu.
Na pożegnanie jedno ze zdjęć, które "przegrało" selekcję na zdjęcie dnia. Wiadomo - niebo:
A ja się przyzwyczaiłam. I emocje były: a jakie zdjęcie będzie? A czemu nie ma? No i emocje były w zdjęciach.:)))
OdpowiedzUsuńWłaściwie to jedyny serial, który obejrzałam od początku do końca i nie opuściłam ani jednego odcinka.:)))
I za to wielkie Ci dzięki - na prawdę mobilizowało to do "ciągnięcia" całości. Świadomość, że ktoś jeszcze na te zdjęcia spogląda.
OdpowiedzUsuńBo zdjęcia bez widza nie istnieją :)