[O] Liam Drew - Ja, ssak. Co łączy nas z gorylem, wielorybem i nietoperzem.
Dzisiaj będzie krótko na temat wcale nie tak krótkiej książki, którą właśnie skończyłem czytać. I znów nie jest to beletrystyka, do której ostatnio mam niejaką awersję, tylko pozycja popularnonaukowa. Prawie 500 stron o ewolucji to z jednej strony sporo, ale - patrząc na omawiany zakres czasowy - tyle, co nic. Jednak namawiam Was do przeczytania tej książki, bo warto. Dlaczego?
Po pierwsze, ostatnio odczuwam pewną ekscytację podczas czytania współczesnych książek popularnonaukowych. Wszystko przez to, że ostatni wiek, półwiecze czy wręcz ćwierćwiecze przyniosły takie mnóstwo nowych odkryć i zmiany optyki na tak wiele kwestii, że poznaję zupełnie nowe rzeczy, odmienne od tych, które pamiętam z lekcji szkolnych. I tyczy się to nie tylko biologii czy ewolucji, jak w omawianym przypadku, ale także fizyki czy chemii. Co i rusz pojawiają się nowe doniesienia, nowe wyniki badań, przełomowe odkrycia i to w momencie, gdy - pamiętam takie stwierdzenia z lat dziewięćdziesiątych - "wiemy już wszystko". Bardzo to podobna sytuacja do końcówki wieku XIX, kiedy też nauka była strasznie zadufana i pewna tego, że odkryto wszystkie karty natury. To uczy pokory i przekonuje, jak wiele jeszcze przed nami.
Po drugie, bardzo lubię ciekawostki podawane w przystępny sposób, a książki popularnonaukowe są bardzo dobrym ich dostarczycielem. I jasne, lepiej byłoby wiedzę przyswajać z rzetelnych artykułów naukowych najlepszych periodyków z listy Filadelfijskiej, ale nie jestem jednak typem naukowca za wszelką cenę. Dlatego poznaję sobie po fragmenciku trochę tego, trochę tamtego. A "Ja, ssak" jest taką właśnie przyjemną "cegiełką", dzięki której dowiedziałem się np. całkiem sporo o stekowcach czy torbaczach oraz tego, że młode delfiny mają przez krótki czas wąsy (a po co? przeczytajcie książkę).
Książkę mam w wersji elektronicznej i nie znalazłem w niej żadnych błędów ortograficznych czy gramatycznych (o rzeczowych nie mam kompetencji się wypowiadać), co od razu podnosi moje mniemanie o jej wiarygodności (ciekawe, prawda? staranność wydawcy gwarantem wysokiej jakości?). Tematyka pierwszych rozdziałów może być momentami deprymująca, ale to wszystko ma swój cel, więc warto czytać.
Kusiciel widzę w formie...:)))
OdpowiedzUsuńNo, jak książka dobra, to i polecę, co mi tam ;)
Usuń