Blog ma się dobrze?

Znajomy zapytał mnie ostatnio na Facebooku, co się dzieje z moim głównym blogiem - postów pojawia się bardzo mało i nie są jakoś specjalnie porywające. Czy to oznacza, że jestem bliski "zamknięcia" bloga i wkrótce dołączy on do tej ogromnej rzeczy umarłych reliktów przeszłości, kiedy jednym ludziom chciało się pisać, a drugim czytać?

Uspokajam - nie jest tak źle. Posty pojawiają się, gdy mam akurat ochotę i okazję napisać o czymś. A ostatnio tak się złożyło, że głównie publikuję na blogu muzyczno-dźwiękowym, bo wciągnąłem się bardzo nie tylko w podcastowanie (co już było widać w zeszłym roku), ale i w ogóle w nagrywanie i obróbkę dźwięku. Stąd tematy, które chcę opisać, nie za bardzo pasują do ogólnego charakteru głównego bloga i pojawiają się na gadesound.blogspot.com.

Myślę, że może to też być odreagowanie lat ubiegłych, zwłaszcza 2020, który był rekordowy pod względem liczby wpisów (316 w ciągu roku!). Skończyła się też pandemia, jest wiele rzeczy, które można robić zamiast siedzenia w domu. Tak czy owak jednak, główny powód to brak czasu, bo albo coś nagrywam, albo to obrabiam, albo planuję, co nagrać.

Może to jest także czas, by przemyśleć formułę ogólnego bloga, bo nie da się ukryć, że w ostatnich dwóch, trzech latach trafia się tu dosłownie wszystko - od ogłoszeń, przez zdjęcia, recenzje, po wpisy warsztatowe i teksty na tematy różne. Prawdę mówiąc, ciężko jest mi sobie wyobrazić czytelnika, którego interesowałoby to wszystko naraz i czytałby z przyjemnością tak różnorodne wpisy. Gorzej ze mną, bo mnie właśnie interesuje to wszystko, a trudno, bym zakładał osobne blogi na fotki, na komiksy, na warsztat, na recenzje książek, na recenzje filmów i tak dalej, i tak dalej...

Tak czy owak, postanowiłem (nie jakoś świadomie, tak po prostu wychodzi) nie zmuszać się do tworzenia 20-30 wpisów miesięcznie, by "gonić rekord". Pojawia się ich tyle, ile akurat napiszę.

PS. Właśnie sobie uświadomiłem, że tego typu "uspokajające" teksty o tym, że wszystko jest dobrze i nic się nie kończy, prawie zawsze pojawiały się w czasopismach papierowych, które po miesiącu czy dwóch się zamykały. Hm...

Komentarze