[O] Michael Freeman. Umysł fotografa.

Chciałbym dzisiaj polecić lekturę książki, która nieco zmieniła moje podejście do fotografowania. Mowa o tytułowym "Umyśle fotografa" Michaela Freemana, wydanym pod szyldem National Geographic w 2011 roku.

Co takiego jest w tej książce, że warto zwrócić na nią uwagę? Przede wszystkim nie dotyczy ona w zasadzie żadnych stricte technicznych aspektów fotografii. Nie ma porównań obiektywów, wywodów na temat korpusów, instrukcji obsługi sprzętu. Nie ma porad dotyczących kart pamięci i statywów. Nie ma porad typu "kup plecak X" czy "stosuj torbę Y". Nie ma też wskazówek dotyczących wykonywania konkretnych typów zdjęć (czyli "krajobrazy fotografujemy z przysłoną f/8").

To zdecydowanie książka dla tych osób, które swoje dobrych kilkaset lub kilka tysięcy fotografii mają za sobą i zaczynają się wreszcie zastanawiać, dlaczego ich zdjęcia nie są tak ciekawe i interesujące, jak powinny być, robione sprzętem za ciężkie nieraz pieniądze. Znajdziemy tu rozważania na temat nastroju, budowania kadru, opowiadania historii. Freeman pokazuje, w jaki sposób widz "szuka" na zdjęciu ważnych elementów, jak te elementy rozmieszczać, jak tworzyć "wartość dodaną" na fotografii, czyli zachęcać widza do poszukiwań i do zatrzymania się nad naszym zdjęciem.

Myślę, że lektura "Umysłu fotografa" zainspirowała mnie do myślenia o fotografii równie intensywnie, jak ongiś książki Bryana Petersona (notabene, je także polecam). Po przeczytaniu poszczególnych rozdziałów i obejrzeniu ilustrujących je fotografii człowiekowi przychodzą do głowy różne pomysły, gdzie i kiedy mógłby wykorzystać nową (a czasem nie nową, ale przypomnianą) wiedzę. I tak, jak u Petersona zachęcające były same zdjęcia (ech, kto nie próbował fotografować sztućców czy kwiatów po obejrzeniu przykładów Amerykanina?), u Freemana inspirujące są opisy analizy zdjęć i możliwości kształtowania swoich kadrów bardziej celowo, bez kierowania się tylko i wyłącznie gustem czy sztywnymi, wbitymi w głowę regułami.

Dodatkowym, bardzo przyjemnym elementem są nawiązania autora do innych fotografów lub malarzy. Warto, korzystając z internetu, wpisać ich nazwiska do wyszukiwarki (są dodatkowo wyróżnione w specjalnych ramkach), by popatrzeć na zdjęcia znanych i uznanych artystów. Fakt, że patrzenie na ekran to nie to samo, co oglądanie papierowego albumu, ale zawsze to lepiej niż nie oglądanie niczego lub podziwianie tylko dokonań znajomych w galeriach internetowych.

Nie jest to książka "na raz", z pewnością warto do niej wracać. Zauważam bowiem, że po każdej lekturze zwraca się uwagę na coś innego, bo zwyczajnie jest się już na innym etapie fotograficznej przygody. Być może dlatego dopiero teraz ta książka Freemana mnie do siebie przekonała?

Pod względem edytorskim "Umysł fotografa" wygląda całkiem dobrze, choć do czytania należy sobie zarezerwować obie ręce ze względu na spore gabaryty. Papier i rodzaj farby jest z gatunku, którego nie lubię - wystarczy chwilę przytrzymać palec na ciemniejszym fragmencie, by powstały brzydkie, widoczne odciski. To jednak przypadłość wielu współczesnych wydawnictw i raczej nic się na to nie poradzi... Cena - jak na wydawnictwo dotyczące fotografii - niewygórowana, około 50 złotych. Polecam!

Komentarze

  1. O widzisz i taka recenzja do mnie przemawia. :) Kupuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech będzie, że jedno i drugie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki Braynowi P. wiele się nauczyłam (szukania gotowych obrazów, wypełniania kadru, nowego spojrzenia itp.). "Umysł fotografa" to wspaniała książka, dzięki której zaczęła mi się marzyć jakaś tajemnica i po raz pierwszy zetknęłam się z opisem odbioru zdjęcia przez widza. Ja również wracam do tych książek i często odnoszę wrażenie, że wcześniej musiałam coś przeoczyć, bo pewne fragmenty czytam (rozumiem?) po raz pierwszy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam dokładnie tak samo - czytam, czytam i zastanawiam się, czy ja na pewno już to czytałem wcześniej? :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz