[K] Capture One Pro 8

Dzisiaj chciałbym przyjrzeć się programowi Capture One Pro 8. Jest to zaawansowana aplikacja do wywoływania RAWów, porównywalna do Adobe Lightrooma, choć przez niektórych stawiana jednak nieco wyżej pod względem możliwości i uzyskiwanych efektów. Każdy ma dostęp do trzydziestodniowej wersji próbnej, więc i ja postanowiłem przyjrzeć się, co ma do zaoferowania produkt firmy Phase One.

Początki są trudne?

Pobranie wersji testowej nie nastręczyło problemów, podobnie jej zainstalowanie. Po pierwszym uruchomieniu szybki rzut oka ujawnił, że różnice w porównaniu do Lightrooma są, ale nie tak duże, jakby można się spodziewać.

Filozofia pracy jest bardzo podobna - mamy bibliotekę zdjęć, do której importujemy z wybranych folderów lub kart pamięci obrazy. Program jest w podobny do Lightrooma sposób oparty na pojęciu katalogu, czyli bazy danych o obrabianych zdjęciach.

Inny natomiast jest podział funkcjonalny programu. Zamiast oddzielnego modułu Develop, znanego z Lightrooma, mamy tu od razu dostęp do poszczególnych zakładek (np. Composition, w której kadrujemy, korygujemy geometrię czy obracamy obraz, Exposure do korygowania ekspozycji (w tym odzyskiwania świateł, cieni, korekty krzywymi itp.). Zawsze dostępna jest wyszukiwarka czy narzędzia takie jak lupa, "rączka" do przesuwania, próbnik dla balansu bieli. Czy jest to lepsze od długiego (w pionie) panelu z Lightrooma, trudno jest mi powiedzieć. To chyba tylko kwestia przyzwyczajenia.

W pracy - pierwsza sesja

Sesją nazwano w Capture One fragment pracy nad zdjęciami od zaimportowania ich do aplikacji po eksport do docelowego formatu. Import fotografii trwa chwilę (mam niestety wrażenie, że dużo dłuższą chwilę, niż w Lightroomie), z czego większość czasu zajmuje wygenerowanie podglądów zdjęć.

Program bez problemu zaimportował zestaw zdjęć z Fuji X-E1 (przypomnę, że z RAWami z tego aparatu nie radził sobie DxO Optics Pro). Do testów wybrałem dość wymagającą pod względem kolorystycznym sesję nocną, program miał więc możliwość wykazać się korygowaniem balansu bieli oraz zmian w poszczególnych zakresach barwowych (np. obniżanie nasycenia odcieni niebieskiego). Program "sam z siebie" oferuje dla modelu X-E1 dwa profile kolorystyczny (Lightroom ma odpowiedniki chyba wszystkich profili dostępnych w aparacie), ale nie ma co narzekać, bo kolory wyszły bardzo podobnie do tych uzyskanych na plikach JPG bezpośrednio z aparatu.

Korekcja jest bardzo przyjemna, choć musiałem się przyzwyczaić do innego układu poszczególnych suwaków. Są oczywiście krzywe, jest też rozbudowana konwersja do czerni i bieli, więc pod tym względem niczego raczej nie brakuje.

Zarządzanie katalogiem

Opisywanie zdjęć jest wykonane podobnie jak w Lightroomie - można stosować kolory, można gwiazdki, wskazane jest uzupełnianie słów kluczowych. Możliwe jest także tworzenie kolekcji, w tym kolekcji inteligentnych, opartych na mechanizmie wyszukiwania (np. wszystkie zdjęcia ze słowem kluczowym "Kraków"). Pod tym względem nie można programowi nic zarzucić, przynajmniej przy tak pobieżnym teście.

Koniec prac

W programach takich jak opisywany, finalny efekt musi być specjalnie eksportowany do formatów docelowych. Można utworzyć sobie stosowne presety, choć program ma wbudowanych kilka przydatnych do wykorzystania "od zaraz". Można skalować, nakładać znak wodny, określić profil kolorystyczny czy jakość - rewelacji żadnych tu nie znalazłem.

Co wygląda lepiej niż w Lightroomie?

Spodobała mi się zakładka z korekcjami geometrycznymi. Bardzo przyjemnie jest zorganizowana korekcja trapezoidalna - przeprowadza się ją za pomocą specjalnych uchwytów, co w porównaniu do ustawiania "na czuja" korekcji w Lightroomie jest sporą pomocą. Choć z drugiej strony, Lightroom ma od wersji 5 całkiem nieźle działającą korekcję automatyczną.

Bardzo przyjemnie wyglądają także korekty lokalne - kolejne naniesione maski są oznaczone jako warstwy, co ułatwia zarządzanie nimi. Jest to chyba lepszy pomysł niż "szpileczki" w Lightroomie. W korektach lokalnych są dostępne oczywiście także maski gradientowe i w ogóle całe narzędzie wygląda bardziej spójnie niż "rozdrobniony" odpowiednik w programie Adobe.

Co się nie spodobało?

Generalnie program wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie, wyjąwszy jedną rzecz: narzędzie Remove Spot. Przeszkadzają mi w nim ograniczenie wielkości oraz brak "nieregularności" kształtu. Wszystko jest naturalnie kwestią rozpieszczenia przez Lightrooma, a konkretnie wersję 5, a tak naprawdę do zwykłego usuwania pyłków czy innych zabrudzeń narzędzie jest bardziej niż wystarczające. Można więc przymknąć na tę małą niedogodność oko.

Marudzić można też na zamkniętą architekturę programu, przez co nie pojawią się plug-iny firm trzecich (a np. w Lightroomie dodatkowym rozszerzeniem rozwiązałem problem braku definiowania białej ramki wokół zdjęcia). Nie ma narzędzia do geotagowania zdjęcia na podstawie ścieżek *.gpx

Podsumowanie

Capture One Pro 8 jest chyba pierwszą aplikacją, którą osobiście uznaję za godnego zamiennika Lightrooma (oczywiście spośród tych, których używałem). Ma wszystko, co potrzebne do zabawy fotografiami - moduł katalogujący oraz moduł obróbki. Możliwości są niemal identyczne, jak w produkcie Adobe, za to subiektywnie stwierdzam, że pomijając import, Capture One działa szybciej i płynniej. Kwestia uzyskiwanej kolorystyki (przez zwolenników C1P to najbardziej podkreślany plus tej aplikacji) jest bardzo subiektywna - niektórym osobom bardziej będą odpowiadać kolory uzyskane przez C1P, inni zadowolą się Lightroomem, a jeszcze inni utrzymywać będą, że nie ma nic lepszego niż dedykowana aplikacja producenta aparatu.

Martwi tylko jedna rzecz: cena. Phase One wycenia swój program na 229 euro, co na polskie warunki daje ponad 1000zł. Lightroom kosztuje połowę tego, a wcale nie jest o połowę gorszy. Jeśli ktoś ma niezbędne środki i odpowiadają mu kolory generowane przez opisywany program, może w spokoju w niego zainwestować. Podobnie jest z osobami "uczulonymi" na język angielski i wymagającymi spolszczenia - Phase One je oferuje, Adobe - nie (choć w sieci można znaleźć spolszczenia nieoficjalne). Dla większości jednak lepszym wyborem nadal pozostaje Lightroom, tym bardziej, że łatwiej w sieci znaleźć do niego różnej maści poradniki, a i dla niektórych nie bez znaczenia może być istnienie wersji mobilnej, która potrafi się synchronizować z wersją stacjonarną, zwiększając elastyczność pracy.

Komentarze