[E] Twój aparat musi mieć 300 DPI
Raz po raz spotykam się z pytaniem, co zrobić, gdy fotolab żąda plików o rozdzielczości 300DPI, a aparat "ma tylko 72DPI" (ewentualnie inną wartość). Ostatnio o podobnym problemie pisała AnikaIC w jednym z komentarzy, co skłoniło mnie ostatecznie do napisania kilku akapitów wyjaśnień praktycznych dla fotografów - bez wnikania w zawiłości techniki drukarskiej.
Co to jest DPI?
DPI, czyli z angielskiego dots per inch to liczba punktów drukarskich, jakie może "upchnąć" maszyna drukująca na jednym calu wydruku. I tu jest właśnie pies pogrzebany - DPI odnosi się tylko do wydruku (ewentualnie do wyświetlaczy, choć tu częściej można się spotkać z jednostką PPI, czyli pixels per inch). Laboranci z uporem godnym lepszej sprawy dają jednak fotografowi wskazówki w rodzaju: "Pański aparat musi dawać zdjęcia o rozdzielczości 300 DPI, inaczej tego nie wydrukujemy". Oczywiście, to nonsens, a może inaczej - złe postawienie sprawy.
Wymiary zdjęcia a wymiary wydruku
Każdy cyfrowy aparat fotograficzny ma matrycę, która daje obraz o określonych wymiarach (liczonych w pikselach). Przykładowo, mój Fuji X-E1 daje pliki o wymiarze 4896 na 3264 piksele. Żadnego DPI tu nie ma, bo to po prostu liczba pikseli w pionie i poziomie.
Sprawa zaczyna się komplikować, gdy przechodzimy do drukowania takiego pliku. Maszyny drukarskie mają już parametr DPI, najczęściej wynosi on słynne 300 DPI. Oznacza to tyle, że drukarka jest w stanie wydrukować 300 punktów na cal (czyli na ok. 2,5cm). Możemy przyjąć dla uproszczenia, że te punkty druku to piksele z naszego pliku. Teraz wkradnie się trochę matematyki. Skoro drukarka drukuje 300 pikseli na cal, to zdjęcie z X-E1 uzyska rozmiary ok. 4896/300=16 na 3264/300=11 cali, czyli 41 na 27 cm (wyniki poprzednich dzieleń mnożymy przez 2,54). Daje to nam w przybliżeniu format A3.
Wynika stąd wniosek, że jeśli chcielibyśmy uzyskać od fotolabu czy drukarni wydruk wielkości A3 w rozdzielczości 300DPI, musimy dostarczyć zdjęcie o wymiarach mniej więcej 5000 na 3500 pikseli. Jeśli zależy nam na mniejszym wydruku (ale również o tej samej rozdzielczości 300DPI), nasz plik graficzny może mieć nieco mniej pikseli. Ile dokładnie? A4 to około 30 na 21 cm, co daje ok. 12 na 8 cali (dzielimy przez 2,54). Skoro w jednym calu mamy 300 pikseli, to plik powinien mieć rozmiar 3500 na 2480 pikseli. Jeśli chcemy rozmiaru 20 na 15 cm, to da nam plik o wymiarach 2360 na 1770 pikseli.
DPI jest bez znaczenia!
Przynajmniej, jeśli nie myślimy o druku. Aparaty i programy graficzne wpisują wprawdzie w odpowiednie pole EXIF (takie dodatkowe dane o zdjęciu) JAKIEŚ DPI, ale czy to będzie 72, 300 czy 5000, nie ma najmniejszego znaczenia. Przeglądarki graficzne nie biorą pod uwagę tego parametru, bazując tylko i wyłącznie na wymiarach w pikselach (stąd potrafią np. zmieścić w całości na ekranie 1920x1200 zdjęcie o wymiarach 4896x3264).
Mam zatem apel - nie patrzmy na to, co jest wpisane w pole DPI w danych EXIF. Patrzmy tylko i wyłącznie na wymiary pliku w pikselach. I DPI bierzmy dopiero wtedy pod uwagę, gdy chcemy obliczyć wymiary pliku, który musi być dostarczony do labu! Zajmowanie się tym, co który program wpisze nam jako DPI do pliku i jaki to ma wpływ na wydruk prowadzi do osiwienia, nerwicy i zaburzeń psychicznych!
Drogi użytkowniku aparatu cyfrowego:
ZAPOMNIJ O DPI!
Skąd zamieszanie?
Niby dotąd wszystko wydaje się proste, prawda? To skąd problemy z fotolabami? Mam na ten temat dwie teorie. Albo oprogramowanie w fotolabie czyta dane EXIF plików, albo oblicza DPI na podstawie wymiarów plików przy założonym DPI maszyny drukarskiej. Aby uniknąć zatargów z laborantem, trzeba podjąć dwa proste kroki.
Po pierwsze, liczymy docelowe wymiary naszego pliku graficznego, uwzględniając interesującą nas wielkość wydruku i DPI maszyny drukarskiej:
szerokość wydruku w cm / 2,54 * DPI
wysokość wydruku w cm / 2,54 * DPI
Nie należy się bać skalowania "w dół", czyli pomniejszania pliku graficznego (algorytmy pomniejszające są obecnie dość solidne i raczej poprawiają wygląd zdjęcia niż go pogarszają). Gorzej z powiększaniem, bo wtedy tworzymy więcej pikseli, ale informacji jest tyle, co w pliku wyjściowym. Właśnie dlatego nie da się np. powiększyć ikony do rozmiarów ekranu i mieć tam jakieś dodatkowe szczegóły graficzne (na podobne operacje robione w hollywoodzkich filmach opuśćmy litościwie zasłonę milczenia).
Trzeba więc brać pod uwagę fakt, że o ile pomniejszanie nie ma ograniczeń, o tyle nie warto za bardzo powiększać obrazu. Inaczej - jeśli mamy bardzo mały plik graficzny, o wymiarach np. 1000 na 600 pikseli, to NIE DA SIĘ zrobić z niego super wydruku A4 czy A3.
Po drugie, usuwamy dane EXIF z plików JPG, wysyłanych do fotolabu/drukarni (taką możliwość daje np. Irfan View - przy zapisie pliku można w okienku opcji odznaczyć eksport danych EXIF). Inne programy także mają taką funkcję. Nie ma danych EXIF, więc nie ma skąd odczytać nonsensownej wartości, wprowadzającej zamieszanie.
Uf!
Nie byłoby tylu problemów, gdyby nie ten dziwny (w mojej opinii) komunikat zwrotny z labów. "Nie wydrukujemy, musi Pan dostarczyć zdjęcie w 300DPI" - zamiast: "Proszę przeskalować plik do 5000x3500 pikseli, bo inaczej jest za mały/za duży, żeby go wydrukować w formacie A3". I już wszystko byłoby wiadomo. A tak, robi się kołomyja, bo niewiele osób poza drukarzami i poligrafami wie, co to są te "depei" i jak je ustawić.
Oczywiście, zagadnienie jest dużo bardziej złożone, bo dużych wydruków wcale nie trzeba robić w 300DPI - ogląda się je przecież z większej odległości, więc i rozdzielczość może być mniejsza, np. 120DPI. Nie będę jednak już w to wnikał - do okazyjnych druków w formacie A4 czy A3 300DPI jest bardzo dobrym wyborem i większość labów tę właśnie rozdzielczość oferuje. Przeskalujmy zatem nasze zdjęcie do odpowiednich wymiarów i miejmy z tym spokój.
Inne źródła
Na poniższych stronach można znaleźć więcej informacji na temat przeliczania wymiarów zdjęcia na wymiary wydruku przy określonej rozdzielczości, są tam też odpowiednie kalkulatory, jeśli komuś trudno uruchomić ten systemowy:
Zaraz, zaraz! Taki orzeł to ja nie jestem żeby swoje dzieła drukować w formacie (niemal) plakatowym ;-). Na razie...
OdpowiedzUsuńTo znaczy, że jeśli chcę mieć obrazek o wymiarach 20 x 15 cm, a mój plik ma także 4896 na 3264 pikseli, to muszę pozbyć się niemal połowy pikseli przygotowując plik do druku? Jak to wpłynie na jakość zdjęcia?
I jeszcze jedno pytanie - czy powinnam mieć zaznaczoną opcję Dopasuj DPI na podstawie nowego rozmiaru w oknie Zmiana Rozmiaru obrazu na potrzeby 1/ drukowania, 2/ publikowania zdjęć na blogu.
Dotąd nie miałam zaznaczonej tej opcji, więc niezależnie od rozmiaru było 300 DPI. Od paru dni próbuję jednak z zaznaczoną opcją, co powoduje, że DPI spada do 72, ale... W informacji o pliku czytam, że zdjęcie, które miało 300 DPI mogę wydrukować w rozmiarze kilku cm kw, a to z DPI 72 w rozmiarze około A3. Jak mam to ogarnąć?
Bardzo dziękuję za ten wpis, ale moja ignorancja jest jednak większa, niż przewidziałeś :-]
Boshe, właśnie doczytałam w źródle nr 2, że DPI nie ma żadnego znaczenia (a nawet nie istnieje) w sytuacji oglądania/publikowania zdjęć w komputerze/internecie i równie dobrze może wynosić 3 tysiące.
OdpowiedzUsuńA więc jeśli chcę drukować, to lepiej żeby zostało 300 DPI, prawda? Ale porównując, co stanie się z plikiem wydrukowanym z 72 DPI, jeśli oba pliki miałyby być wydrukowane w tym samym rozmiarze? Pikseloza?
Nieco zmodyfikowałem i uzupełniłem post, mam nadzieję zatem, że teraz będzie już wszystko jasne. Nie zaznaczaj żadnych opcji "Dopasuj DPI" (w ogóle żadnych opcji z DPI). I zrozum, że plik graficzny NIE MA DPI. Nie ma, po prostu. To, że coś takiego jest w EXIF, to porażka i źródło wszelkich nieporozumień. Ignoruj to. Wystarczy umieć sobie policzyć wymiary pliku w zależności od wielkości wydruku i DPI maszyny drukującej. Żadne czary-mary w programach graficznych nie są potrzebne, poza skalowaniem.
OdpowiedzUsuńNo, to sprawę DPI ogarnęłam :-)
OdpowiedzUsuńZatem czekam na część drugą - jak obrobić zdjęcie (kolor, kontrast, ostrość, jasność itd.) do wydruku? Czy to co widzę na monitorze tak samo/podobnie wypadnie na zdjęciu wydrukowanym (kalibrację monitora odpuszczam). A może fotolab z automatu zrobi to lepiej? Z czym muszę się liczyć powierzając fotolabowi swoje wypociny, pardon, dzieła?
:o) Nie będzie takiej części. Kalibracja monitora to podstawa, jeśli chcesz mieć jakąś spójność kolorystyczną. W innym przypadku pozostaje Ci droga eksperymentów, czyli "jakoś" ustawiasz kolory na zdjęciu, dajesz do druku i patrzysz, co wyszło. Potem wprowadzasz korektę i drukujesz jeszcze raz, aż nabierzesz doświadczenia, jak ustawić kolory u siebie tak, by wydruk był satysfakcjonujący. To słaba droga, bo raz, że możesz zmienić komputer/kartę graficzną/monitor i wszystko zacznie się od początku. Podobnie lab może zmienić maszynę drukującą, farbę czy papier i nagle Twoje kolory zaczną wyglądać inaczej...
OdpowiedzUsuńNaturalnie, jeśli nie oczekujesz dużej wierności kolorów, to taka droga jest ok. Co do wyostrzania, to zdjęcie do wydruku zawsze warto wyostrzyć nieco mocniej, niż na ekran (farba nieco zmiękczy kontury i wyjdzie ok).
To może powierzyć obróbkę fotolabowi? Jak myślisz, czy może być to to lepszym rozwiązaniem?
OdpowiedzUsuńJak nie spróbujesz, to się nie dowiesz :o) Jak obrabiasz sama i nikt tego nie tknie przed maszyną drukującą, to przynajmniej masz jakiś w miarę stabilny system (i wiesz, że następnym razem np. wysłać zdjęcie bardziej żółte). Jak Ci to ktoś będzie obrabiał, to nie wiesz, czy po prostu działał jakiś automat (wyrównujący tony, kolory czy co tam jeszcze), czy człowiek, który każde zdjęcie obejrzał i skorygował według własnego uznania (poza tym, za każdym razem może to być inny człowiek).
OdpowiedzUsuńJa tam nie daję nikomu gmerać przy swoich zdjęciach, ale i mam mniej więcej skalibrowany monitor, więc dużych różnic kolorystycznych na wydrukach w porównaniu do ekranu nie ma. Nie jest idealnie, ale też nie stać mnie na w pełni profesjonalny monitor szerokogamutowy i system oświetlenia miejsca pracy ;o)
Jestem profesjonalnym fotografem (a zarazem również grafikiem ale biorac pod wuagę balans pomiędzy zleceniami ten tytuł jest drugorzędny). Częstotliwość, z jaką spotykam się z mailem zwrotnym o treści "ale te materiały mają 72DPI" po wysłaniu zdjęć do GRAFIKA lub AGENCJI jest naprawdę przygnębiająca. Rozumiem, że laik może tego nie załapać od razu ale jeśli ktoś pracuje jako PROFESJONALISTA i jest odpowiedzialny za przygotowanie do DRUKU i tego nie rozumie to nie powinien w ogóle swojej pracy wykonywać bo brak zrozumienia na czym polega DPI to naprawdę niedopuszczalny błąd w przypadku "profesjonalisty przygotowującego projekt do druku". Co innego gdybym miał mały przepływ zdjęć ale wysyłam ich tygodniowo naprawdę dużo. Nawet dziś musiałem słynne "ale 72DPI" prostować... to się chyba nigdy nie skończy...
OdpowiedzUsuńJa mam taką małą teorię, opartą wyłącznie na domysłach, bo w labach ani w przygotowalniach druku nigdy nie pracowałem. Podejrzewam, że oprogramowanie przetwarzające nasze zdjęcia na potrzeby maszyny drukującej odczytuje dane z EXIF i po prostu wyświetla odpowiedni monit. A pracownik to zwyczajny wyrobnik, który tylko obsługuje całość i dla niego taki komunikat jest równoznaczny z koniecznością odesłania materiału do klienta z określoną treścią (również podejrzewam, że mają tam odpowiednie procedury typu "maszyna wypisała to-i-to, odsyłaj do klienta, niech poprawia"). Z profesjonalizmem ma to tylko tyle wspólnego, że biorą za to pieniądze...
OdpowiedzUsuń