[W] Improwizowane deadcaty za grosze
Deadcat to futrzasta osłona przeciwwietrzna, zakładana na mikrofon. Chroni nagranie nie tylko przed podmuchami wiatru, ale także przed głoskami wybuchowymi i z tego powodu jest bardzo pożądana w arsenale osoby nagrywającej głos, zwłaszcza w terenie. Ale w terenie bywa nieprzewidywalnie i może się zdarzyć, że wyjedziemy na nagrania, a nasza ulubiona "mufka", "misiek", "futerko" zostanie w domu. Czy jest jakieś wyjście z tej sytuacji poza odwołaniem nagrania?
Jako że już robiłem w przeszłości tego typu próbę, postanowiłem ją ponowić, ale stawiając się w pozycji osoby, która ma mikrofon lub rejestrator i potrzebuje zaimprowizować deadcata na potrzeby nagrania. Wchodzi zatem do marketu i szuka włochatych przedmiotów, z których teoretycznie dałoby się tego deadcata sporządzić. Wybrałem się zatem pewnej soboty do miasta i znalazłem trzy przedmioty do testów. Wprawdzie wcześniej miałem już zbudowanego "tymczasowego" deadcata z fragmentu pluszaka córki, który działał wcale nieźle, ale jestem tu i teraz, i postanowiłem zrobić eksperyment od nowa.
Co kupić i za ile?
Żeby rzecz miała w ogóle sens, trzeba spojrzeć na nią od strony kosztów. Bardzo dobrze działający deadcat Røde WS8 na mikrofony "paluszkowe" to koszt obecnie ok. 100-120zł, podobną cenę ma Zoom WSU-1, więc nie ma sensu inwestować w domowej roboty "wynalazek" więcej niż połowę tej kwoty. Postanowiłem być maksymalnie budżetowy, zatem najdroższy "materiał", jakiego użyłem, to pluszowa wiewiórka z puszystym ogonem za ok. 30zł. Kupiłem także włochatą poduszkę za 15zł i psią lub kocią zabawkę w postaci jeżyka za złotych osiem - ważne, żeby przedmiot był ekstremalnie włochaty i puchaty - im dłuższe włosy, tym lepiej. Do tego potrzebna będzie jeszcze jakaś gumka do włosów lub gumka recepturka (ewentualnie kawałek sznurowadła) - chodzi generalnie o zamocowanie deadcata na telefonie, żeby się nie ześlizgiwał.
Na początku należy zebrać druży... eee... materiały
Przyznam, że ze znalezieniem odpowiednich materiałów nie było łatwo. Wszystkie napotykane pluszaki były wprawdzie mięciutkie, ale "krótkowłose" i naprawdę naszukałem się, żeby w końcu trafić na moją wiewiórkę. Poducha wpadła mi w oczy przypadkiem, kiedy już szedłem do kas, zaś na jeżyka natknąłem się już przy samej kasie i chociaż nie miał on włosów, to stwierdziłem, że mogę go wypróbować w ostateczności.
Psujemy
Z pewnym oporem (bo organicznie nie cierpię celowo psuć przedmiotów) odciąłem jeżykowi głowę, wiewiórce ogon, a serce przekroiłem na połowy. Makabra. Warto tego typu operacje robić w pobliżu kosza lub (lepiej) żółtego worka na tworzywa, bo z pluszaków i poduszek natychmiast wysypie się nam mnóstwo "waty". Owo wypełnienie umieszczamy w worku do dalszego wykorzystania lub wyrzucenia, a sami jeszcze pracowicie obrywamy ze skrajów materiału kłaczki, aż przestaną "wyłazić". Pierwszy etap prac - zakończony.
Zabawkowy jeżyk, już pozbawiony głowy
Wiewiórka straciła ogon
A tu zostawiłem kawał serca
Mocujemy i próbujemy
Teraz trzeba deadcata zamocować - nasuwamy go na mikrofon i ciasno ściskamy gumką czy sznurkiem. Należy w przedniej części, przed grillem i membraną, zostawić nieco "powietrza", nie przyciskać materiału deadcata bezpośrednio do siatki mikrofonu. To stworzy dodatkową przestrzeń na rozproszenie powietrza, które przedrze się przez tkaninę i włosie. Jeśli pianka, wydobyta z pluszaka, nie "kłaczy się" za bardzo, można rozważyć upchnięcie jej między materiałem a mikrofonem - ja, niestety, miałem taką typową "watę", pełną kłaczków i sypiącą się, wolałem więc nie przykładać jej do mikrofonu, żeby mi te kłaczki i drobinki nie powłaziły do środka.
Deadcat z jeżyka
Deadcat z wiewiórczego ogona
Deadcat z poduszki
Po zamocowaniu zacząłem nagrywać frazy testowe - za każdym razem starałem się utrzymywać tę samą odległość ok. 10-15 centymetrów, a do testu wybrałem mikrofon sE8 ze względu na jego prosty, cylindryczny kształt, co ułatwiało zakładanie i zdejmowanie deadcatów, a dodatkowo mikrofon ten jest BARDZO podatny na podmuchy, więc jeśli udałoby się go zabezpieczyć, to i inne mikrofony się da.
Nagrania
Poniżej zamieszczam próbki, nagrane w trakcie testów:
Mikrofon bez osłony
Jeżyk
Wiewiórczy ogon
Poduszka, jedna warstwa
Poduszka, dwie warstwy
Deadcat Zoom WSU-1
Deadcat Røde WS8
Po owocach ich poznacie
No i po nagraniach mam średnio budujące wnioski. Po pierwsze, tak, da się JAKOŚ zabezpieczyć mikrofon w taki domowy sposób. W moim przypadku najlepiej sprawiła się podwójna warstwa z poduszki - ochrona była niezła, a zmiana brzmienia głosu akceptowalna. Ogon wiewiórki sprawdził się w kontekście ochrony przed podmuchami, ale bardzo wpłynął na brzmienie, więc to już kwestia dużego kompromisu, na czym bardziej nam zależy. Zawiódł też jeżyk - w obu tych przypadkach lepsze efekty uzyska się, mówiąc "obok" mikrofonu.
W warunkach "ogrodowych" sprawdziła się od biedy tylko podwójna warstwa z poduszki - nawet wiewiórczy ogon poległ, przepuszczając podmuchy wiatru.
Niby tak
Powiem tak: jeśli potrzebujemy ochrony przed podmuchami przy nagraniach we wnętrzu, to najlepiej sprawdzi się mówienie "obok" mikrofonu albo zaimprowizowany pop-filtr z drucianego wieszaka i rajstopy, ewentualnie można sobie zbudować mały pop-filtr do podróży.
Jeśli jednak mikrofon np. będzie w kadrze, bo nagrywamy wideo albo chodzimy na świeżym powietrzu, to możemy próbować wykonać deadcata, jednak bardzo dużo zależy od tego, jaki materiał nam się trafi i być może trzeba byłoby wypróbować kilka - a to już może przestać się opłacać. W mojej poprzedniej próbie, kiedy wykorzystałem starą zabawkę córki, efekt był całkiem fajny, ale może to była zabawka z lepszego materiału? Bardzo dużo zależy w tym wypadku od szczęścia - ewentualnie od doświadczenia, bo zapewne jeśli zbudujemy takich deadcatów kilkadziesiąt, w końcu nauczymy się oceniać materiały "na dotyk". Kluczową rolę w skuteczności deadcata odgrywa długość włosów - im są one dłuższe, tym lepiej rozpraszają podmuchy, jednak takie materiały trudno znaleźć...
Wszystko to jednak jest akceptowalne tymczasowo i w warunkach polowych, bo zdecydowanie warto jednak zakupić porządną osłonę, zaprojektowaną do tego, by maksymalnie chronić mikrofon i tylko minimalnie zmieniać brzmienie głosu.
Uch! No horror jakiś. Jeż bez głowy, wiewiórczy ogon na grilu i rozdarte serce.:)))
OdpowiedzUsuńPostęp wymaga ofiar ;)
Usuń