Żelazne reguły
Przeczytałem niedawno artykuł (a nawet dwa), traktujące o regułach w fotografii. A konkretniej - potępiające te reguły, jako stek bzdur i pęta, nałożone na wolnych twórców, czyli fotografów. Nie do końca się z tym zgadzam.
Rób tak i tak
Założenia w obu artykułach były takie, że osoby zaczynające swoją przygodę z fotografią są zewsząd bombardowane "dobrymi radami", czyli tak zwanymi żelaznymi regułami, które są jedynym sposobem na robienie "profesjonalnych" i udanych zdjęć. Jeśli fotografujecie, na pewno znacie kilka takich zasad:
- reguła trójpodziału, czyli umieszczania głównego motywu w jednym z tzw. mocnych punktów
- horyzont musi być poziomy
- nie wolno fotografować w środku dnia
- nie wolno fotografować pod słońce
- portretów nie robi się obiektywem szerokokątnym
Oczywiście reguł jest więcej, ale nie w tym rzecz, by je tutaj wszystkie prezentować czy choćby omawiać. W obu artykułach wbijanie do głów fotografujących osób "żelaznych reguł" jest potępiane jako skrajnie głupie krępowanie kreatywności. Czy jest tak w rzeczywistości?
Reguły nie dla każdego
Pozwolę sobie podzielić fotografujących na dwie grupy:
- fotografujący ogół, utrwalający chwile z życia
- fotografujący świadomie
Zdaję sobie sprawę, że każda kategoryzacja jest krzywdząca i nie do końca przystaje do rzeczywistości, jednak na podstawie własnych obserwacji widzę, że ludzie dzielą się na tych, którzy po prostu za pomocą dostępnego sobie sprzętu rejestrują otaczające ich życie i na tych, którzy chcą fotografiami coś przekazać czy po prostu w fotografowaniu znajdują przyjemność.
Pierwsza grupa - w mojej opinii - nawet nie będzie szukała żadnych reguł, wskazówek czy porad, jak fotografować lepiej. W tym przypadku po prostu klika się spust migawki (w smartfonie, kompakcie, lustrzance czy dowolnym urządzeniu rejestrującym zdjęcia). I już. Można fotkę "upiększyć" w jednym z wielu darmowych (lub nie) programów, które zrobią ze zdjęcia "lomo", "klimatyczną" fotografię analogową czy zdjęcie z "tymi fajnymi, zakręconymi" kolorami.
Reguły i zasady są zatem dla tej drugiej, dalece mniej licznej grupy. Osoby tu przynależące widzą, że ich zdjęcia różnią się (najczęściej na niekorzyść) od tych znalezionych w sieci czy podziwianych w wydawnictwach papierowych. I zaczynają sobie zadawać pytanie - dlaczego? Co zrobić, by "poprawić" swoje zdjęcia?
Nauka
Każdy chyba się zgodzi, że by zostać piekarzem, malarzem czy mechanikiem, trzeba poznać arkana danego zawodu. Dowiedzieć się, jakimi narzędziami przyjdzie się posługiwać i w jaki sposób. Nauczyć się WARSZTATU. Dopiero mając solidną bazę, można próbować być w swoim fachu nie tylko solidnym rzemieślnikiem, ale artystą.
Potępiane "żelazne reguły" są właśnie próbą pokazania zgłębiającym fotografię, że jest od czego zacząć. Zamiast niechlujnie pstrykać wszystko, co się pod obiektyw nawinie, można chwilę pomyśleć i "zbudować" obraz. To kluczowa różnica między fotografią a malarstwem. Tam artysta "składa" końcowy obraz z pasujących elementów, które sam umieszcza w odpowiednich miejscach. Fotograf ma inne zadanie - widzi jakiś wyrywek rzeczywistości i chce go zamienić na dwuwymiarowy obraz w taki sposób, żeby osiągnąć jakiś z góry zamierzony efekt. Fotograf USUWA z kadru niepasujące elementy.
Obrazy mówią
Świetne zdjęcia nie robią się "same". Jeśli widzimy jakiś naprawdę dobry (naszym zdaniem) kadr, podoba nam się on z jakiegoś określonego powodu. Może jest to zasugerowany ruch? Może układ barwnych plam? Może niesamowita ostrość i świetna jakość? Może nietypowe ujęcie, o którym sami byśmy nie pomyśleli? Najczęściej tego typu składników dobre zdjęcia posiadają kilka i w dużej mierze nie wynika to ze ślepego trafu. Autorzy tych zdjęć po prostu wiedzieli, jak i które środki wyrazu zastosować.
Warto przeprowadzić analizę kilku zdjęć, które wybitnie się nam podobają - co takiego sprawia, że patrzymy na nie wielokrotnie, i to z zadowoleniem? Temat? Biegłość techniczna fotografa? Kolory? To dobre ćwiczenie, bo uczy dostrzegać rzeczy pozornie nieistotne, ale takie, które fotografujący wziął pod uwagę.
Zresztą, zróbmy podobną próbę w drugą stronę - robiąc zdjęcie zastanówmy się, co nas do tego popycha? Dlaczego chcemy wcisnąć spust migawki? Co chcemy zatrzymać w kadrze? Niesamowite światło? Grę cieni? Ciekawą twarz? A może podobają nam się kolory? Co nam się podoba w utrwalanym kadrze? Może nic?
Reguły są więc dobre?
Myślę, że wiem, skąd bierze się pogardliwa nagonka na "żelazne reguły". Ludzie obecnie najczęściej odpowiedzi na swoje pytania szukają w internecie. Naturalnie, jest tam mnóstwo różnych stron traktujących o fotografii. I, jak to w internecie, treść jest zwięzła i sprowadzona do absolutnego minimum. Mamy zatem krzykliwy nagłówek w rodzaju Jak sprawić, by twoje zdjęcia były lepsze?, po czym następuje lista krótkich prawd objawionych: prostuj horyzont, stosuj trójpodział, unikaj wysokiego ISO itp. Wszystko to bez wyjaśnienia, bez podania przyczyny, skąd dana reguła się wzięła i co daje w praktyce. Bo po co, ludzie się spieszą, nie mają czasu...
Inaczej sprawy się mają, gdy zaczniemy czytać jakąś dobrą książkę o fotografii. Tutaj przeczytamy, czym różni się trójpodział od podziału złotego, od jak dawna się go stosuje i dlaczego. Dowiemy się, jak wpływa na dynamikę zdjęcia zastosowanie określonego układu linii, jak prowadzić wzrok widza po poszczególnych elementach zdjęcia. Jakie zastosowanie ma statyw, dlaczego warto używać filtra polaryzacyjnego i co on daje. Jakie zestawienia barw budzą niepokój, a jakie wprowadzają nastrój melancholii. Jak i po co stosować powtórzenia, czego dotyczy zasada upraszczania. Co daje umieszczenie głównego obiektu w centrum zdjęcia i dlaczego portrety robione z bliska obiektywem szerokokątnym wprowadzają zniekształcenia.
Praktyka
Mając wiedzę, można już wybierać, którą z reguł i jak chcemy zastosować. Dopiero wówczas możemy ŚWIADOMIE łamać pewne zasady czy tworzyć własne, wypracowując coś, co górnolotnie nazywa się stylem. Oczywiście, błędne jest twierdzenie, że reguł trzeba się kurczowo trzymać i ich nieprzestrzeganie zawsze zepsuje zdjęcie - to jaskrawe nadużycie. Co więcej, łamanie reguł tylko dla samego łamania ("nie zrobię tak, jak każą, jestem w końcu artystą") jest w moim mniemaniu świadectwem dyletanctwa i nieuctwa. Jeśli widzę na zdjęciu krajobrazowym krzywy horyzont, to zaczynam się zastanawiać, co autor chciał w ten sposób wyrazić. Jeśli nie znajduję żadnego wytłumaczenia, z przykrością stwierdzam, że po prostu zdjęcie jest niechlujne, a autor nawet sobie nie zadał trudu wyprostowania zdjęcia w postprocesie. Celowo piszę "jeśli nie znajduję wytłumaczenia", bo zawsze trzeba się zastanowić, czy to konkretne odstępstwo od powszechnie znanych reguł wnosi coś do zdjęcia. Jeśli jednak nie wnosi - jest (powtarzam, moim zdaniem) tylko pseudoartystycznym chwytem lub (częściej) przejawem braku znajomości podstaw.
Niektórzy autorzy są bardzo uczuleni na zwracanie im uwagi na tego typu uchybienia, a najczęściej używanym argumentem obronnym jest "tak chciałem", "to ma tak wyglądać", albo (najbardziej kuriozalne) - "tak wyszło z aparatu, a ja nie obrabiam zdjęć". Każdy ma prawo do własnej wizji, jednak trzeba też mieć wówczas odporność na niezrozumienie widza.
Widz
Zdjęcia są dla fotografa, ale także (kto wie, czy nie bardziej?) dla widza. Widz nie posiada jednak takiej samej wiedzy, jak autor - bo i skąd? Wie tyle, ile widzi i na swój sposób próbuje "czytać" fotografię. W najprostszym przypadku zdjęcie po prostu mu się podoba lub nie, a często swojej opinii nie jest w stanie niczym uzasadnić ("bo zdjęcie jest ładne"). Trochę bardziej świadomy widz spostrzega więcej - docenia warsztat autora i celowo zastosowane przez niego środki wyrazu. Może się wręcz delektować przemyślaną kompozycją, inteligentną grą głębią ostrości, niespotykanym punktem widzenia, ciekawym użyciem nietypowej ogniskowej. Co więcej, dopracowane fotografie mogą zawierać dużo więcej elementów, niewidocznych na pierwszy rzut oka. Spokojny krajobraz w pastelowych barwach nabiera innego znaczenia, gdy widz podczas dłuższej analizy dostrzega np. w mocnym punkcie nieco ukryty wrak samolotu. A jeszcze ciekawiej się robi, gdy widz posiada pewną wiedzę o temacie zdjęcia (np. zna okolicę i zachodzi w głowę, gdzie stał fotograf podczas naciskania spustu migawki).
Można zatem śmiało powiedzieć, że zbiór podstawowych reguł, znanych zarówno autorowi, jak i widzowi, stanowi w gruncie rzeczy swoisty język. Zastosowanie (lub świadoma rezygnacja z tegoż zastosowania) coś oznacza i w taki właśnie sposób fotograf może przekazać COŚ WIĘCEJ niż tylko prosty i oczywisty obraz. Wykonanie np. portretu obiektywem fish-eye łamie kanon (w teorii powinno się zastosować krótki teleobiektyw o ogniskowej 85-135mm), wartością dodaną jest za to humorystyczny i niecodzienny efekt deformacji z dużym powiększeniem jednych fragmentów twarzy z jednoczesnym pomniejszeniem innych. Może to być wykorzystane kreatywnie np. w fotografii komercyjnej (reklamowej). Mocno "walące się" ściany kamienicy, ujętej z bliska obiektywem szerokokątnym, mogą stworzyć celowe wrażenie niebotyczności. Fotografia modelki wykonana pod słońce, bez błysku wypełniającego, może dać ciekawy (a może abstrakcyjny?) obraz sylwetkowy (może tylko z czernią sylwetki i bielą tła?)
I tyle
Hm, rozpisałem się strasznie, całkiem jakbym był nie kompletnym amatorem, a profesorem z niesamowitymi osiągnięciami... Tak nie jest, chciałem tylko zwrócić uwagę, że zarówno bezkrytyczne przyjmowanie "żelaznych reguł" jak prawd objawionych i niepodważalnych, jak i nawoływanie do całkowicie wolnej amerykanki to dwie skrajne drogi, którymi nie warto chyba iść. Reguły są dla ludzi i nie powstały dlatego, że ktoś siedział i je wydumał. Są to wskazówki - można się do nich stosować, ale nie warto trzymać się ich zawsze i wszędzie. Odrobina eksperymentu, a co najważniejsze, świadoma z nich rezygnacja może wyjść naszym pracom na dobre.
Pamiętajmy tylko - fotografowanie nie polega na stosowaniu kilku prostych trików, które automatycznie zmienią nasze zdjęcie w arcydzieło!
A żeby wpis nie był tylko suchym tekstem:
Dobrze napisane. A zdjęcie, hmm... trudno znaleźć słowo... ujmujące? Takie subtelne. Na które nie da się patrzeć obojętnie.:)
OdpowiedzUsuńMam pytanie: czy na podstawie zdjęć i opisu możesz ocenić, czy to co się dzieje jest winą ustawień w aparacie czy też jakimś uszkodzeniem sprzętu?
:) A to zależy od charakteru ewentualnego uszkodzenia. Spróbować można - gdzie to zdjęcie i opis? :)
OdpowiedzUsuńHm, oglądając efekty swej "twórczości" i oceniając je po czasie, najczęściej komentuję "tylko tak wtedy umiałam" i jest to rodzaj krytyki konstruktywnej. Stale ćwicząc dostrzegam pewne postępy, niemniej najbardziej przydają mi się (i trafiają do mnie) porady przekazane na zasadzie doświadczony amator innemu amatorowi (jaki by nie był zielony). Dlatego, proszę, nie ustawaj w uchylaniu kolejnych tajemnic fotograficznych :-). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA w jakich sytuacjach (kadrach) lepszy jest trójpodział od złotego podziału?
Mój adres 44margra@wp.pl
OdpowiedzUsuńJeśli można, to napisz, to prześlę Ci zdjęcia. W komentarzu nie umiem dodać. :)