Lektor mądry inaczej

Tytuł, to oczywiście o mnie. A dokładniej o przygodzie mrożącej krew w żyłach, która spotkała mnie wczoraj późnym wieczorem w moim własnym, domowym studio...

Teraz, rzecz jasna, będę utrzymywał, że przyczyną była późna pora i zmęczenie, ale tak naprawdę była to bezmyślność i rosnąca panika. Czujecie się zainteresowani? No to zapraszam do lektury tekstu o tym, jak prawie osiwiałem w ciągu jednej tylko godziny.

Zaczęło się od tego, że postanowiłem napisać sążnisty referat o tym, jak to rozwijałem pasję lektora audiobooków, ile przeciwności musiałem pokonać, z iloma problemami zmierzyć - no, sami rozumiecie, "od zera do bohatera". Pisałem i pisałem, naprawdę sporo tego wyszło i zbliżyła się godzina 22:00 - czas spać, bo przecież od rana do pracy. "Referat" kończył się opisem triumfu, gdzie nowy nabytek, dbx 286S, rozwiązuje szereg wcześniejszych problemów i w ogóle fanfary, gloria, drżyjcie, słuchacze audiobooków! Zadowolony z grafomańskich efektów (!) postanowiłem przed snem SPRAWDZIĆ JEDNĄ RZECZ. Co będzie, jeśli spróbuję uzyskać obecnie jak najwyższą jakość - podłączę najlepszy mikrofon, zarejestruję w najlepszej jakości. Toż to będzie RE-WE-LAC-JA!

Wyłączyłem komputer, żeby usunąć źródło szumów i zakłóceń, zamknąłem i zaszczelniłem okno (szumy z zewnątrz), podpiąłem WA-87 i rejestrator Tascam, przygotowałem panele akustyczne i książkę na pulpicie, w mikrofonie włączyłem nawet filtr górnoprzepustowy, czego nigdy wcześniej nie robiłem - no, ale bijemy się o jakość! Podkręciłem wzmocnienie, bo deczko cicho mi się wydało i zacząłem czytać.

Po mniej więcej pięciu minutach przerwałem, bo miałem wrażenie, że mam strasznie duże szumy w słuchawkach. I leciutkie buczenie. Ki diabeł?

Zacząłem szukać przyczyny. Buczenie dokładał - jak się okazało dość szybko - kompresor w dbx 286S. Zmniejszyłem jego intensywność do znośnego poziomu, ale szumy wciąż były okropne. Nawet po włączeniu ich redukcji były wyraźnie słyszalne. O co tu chodzi? Sprawdziłem połączenia - niby w porządku. Ustawienia takie jak wcześniej - dlaczego zatem tak szumi? I dźwięk jakiś taki "cienki", pozbawiony mocy? Czy coś się uszkodziło?

Musicie wiedzieć, że mikrofony pojemnościowe (takie jak mój WA-87) wymagają do działania włączenia dodatkowego zasilania, zwanego phantom, o niebagatelnej wartości 48V. No i naczytałem się wiele razy o tym, jak to łatwo zniszczyć mikrofon, np. odłączając go od przewodu, którym to napięcie jest podawane (powinno się najpierw wyłączyć phantom, a potem odpinać mikrofon). Oraz o tym, że czasem napięcie to potrafi skoczyć mocno w górę przy włączaniu przedwzmacniacza lub interfejsu, więc lepiej włączać je tylko na czas rejestracji.

Łatwo więc sobie wyobrazić, jak moja imaginacja zaczęła w tym momencie galopować. Zniszczyłem, spaliłem mikrofon! Pewnie nie zauważyłem, że phantom jest włączone i podłączyłem przewód! Albo w ogóle mam wadliwe urządzenie dbx 286S, szumiące i nie nadające się do pracy! To ostatnie postanowiłem zweryfikować, podłączając mikrofon bezpośrednio do dbx-a, zamiast do przedwzmacniacza. Podłączyłem - szumi! Wzmocnienie musiałem rozkręcić do maksimum (60dB!), a i tak poziom sygnału był zbyt niski! Więc to dbx jest niesprawny!...

Przeprowadziłem w trakcie tych rozpaczliwych badań kilka nagrań, więc postanowiłem jeszcze włączyć komputer i przesłuchać je dokładnie, kawałek po kawałku. No i od tego słuchania obraz sytuacji stał się z niedobrego wręcz katastrofalny - jakość sygnału była beznadziejna! Ale ponownie zwróciłem uwagę, że dźwięk jest jakiś taki "cienki", bez niskich częstotliwości. Uświadomiłem sobie wówczas, że w każdym z urządzeń włączyłem filtr górnoprzepustowy, żeby pozbyć się buczenia. Zacząłem więc wyłączać te filtry, aż przyszło do filtru w mikrofonie. Znajduje się on z tyłu kapsuły i po omacku nie mogłem go znaleźć. Obróciłem mikrofon i...

...I przypomniałem sobie, że WA-87 oprócz filtra ma też TŁUMIK. Tłumik, który ścisza sygnał, aby można było nagrywać np. perkusję. I ja ten tłumik włączyłem zamiast filtra, po czym przez godzinę walczyłem ze zbyt cichym sygnałem. Kurtyna.

Ech, no powiadam Wam, że człowiek stary, a głupi. Myśli, że pozjadał wszystkie rozumy, a tymczasem łapie się na coś takiego... Pocieszam się, że najważniejsze, iż obyło się bez awarii, jednak... no, jestem też przygnębiony, że dałem się złapać na tak trywialną pomyłkę. Piszę to wszystko ku nauce, a morał jest taki, że trzeba wszystko dwa razy dokładnie sprawdzić, zanim się zacznie panikować.

Komentarze

  1. Errare humanum est.:)
    A na inny temat: dostałam nowego maila wyłudzającego. Z Netflixa rzekomo. Że nie dostali ostatniej wpłaty za abonament, zawieszają mi konto i mogę je zrestartować, klikając w podany link. Problem polega na tym, że nigdy takowego konta nie miałam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać, jesteś łakomym kąskiem dla szalbierzy ;) tylko się nie złam i nie odpisuj :)

      Usuń

Prześlij komentarz