[O] Goya - Rozdział VIII

Magdalena Wójcik i jej zespół, Goya, kazali czekać na kolejny studyjny album całe 8 lat. A że jest to jednocześnie ósmy album w historii zespołu, zastanawiam się, czy nie stąd wzięła się ósemka w tytule. Co nowego muzycznie proponuje "Rozdział VIII"? Myślę, że jeśli ktoś śledził profil facebookowy grupy, wiedział mniej więcej, czego się spodziewać - single pojawiały się już od 2020 roku.

Kiedy zacząłem słuchać płyty, zaczynając od "Zgaś papierosa i odejdź", od razu rzuciło mi się w uszy skojarzenie z albumem "Chwile". Zdecydowanie mniej tu nostalgii i nastroju rodem z mojego ulubionego "Horyzontu zdarzeń", a więcej szybkiego tempa i wyraźnego, prostego rytmu. Oddechu pozwalają nabrać w zasadzie tylko dwa z jedenastu utworów: "Hollywood" i "Starlinki" - cała reszta zachęca do ruszenia się z fotela.

Nie jest to raczej nic przełomowego - ot, płyta dla fanów, którzy lubią Goyę i jej styl, przy czym bardziej chodzi o ten nowszy styl, znany z "Chwil" i "Widoków". Magda śpiewa nadal pięknie, muzycznie nie ma żadnych udziwnień.

Jeśli miałbym się czymś radować, to na pewno formą wydania CD, bo tradycyjnie zakupiłem nośnik fizyczny. Na dodatek udało mi się zyskać egzemplarz ze złotym autografem i ręcznie narysowanym serduszkiem, ha! Jeśli zaś miałbym na coś narzekać, to na... długość albumu. 36 minut to bardzo mało, ale wynika to głównie z faktu, że utwory są szybkie i rytmiczne, o średniej długości 3 minut. No cóż, czuję tu duuuży niedosyt - gdzie te czasy, kiedy dostaliśmy godzinne "Od wschodu do zachodu"?

A jeśli miałbym sobie czegoś życzyć, to "Horyzontu zdarzeń 2"...

Komentarze