[O] Tamim Ansary - Ludzkość. Historia, o jakiej nie mieliście pojęcia
O, takiej książki potrzebowałem. I myślę, że każdy może znaleźć przyjemność z jej lektury, bowiem - mimo że autor nie jest historykiem - jest to faktycznie książka o historii. I to podana w taki sposób, jakiego nie spotyka się w szkole.
Jeśli chodziliście do szkół podobnych do moich, to lekcje historii wyglądały na ogół tak, że leciało się epokami od starożytności do współczesności, skupiając się na szczegółowym omawianiu tego, co działo się w Polsce i pobieżnym omawianiu tego, co działo się na świecie (chyba, że Polski jeszcze nie było, to czytało się o Sumerach, Grekach i Rzymianach). Trzeba się było uczyć dat, bo to dziwnym trafem zawsze było bardzo istotne, że koronacja Bolesława Chrobrego miała miejsce w 1025 roku (choć historycy do tej pory nie są co do tego zgodni), a Kazimierz Wielki zmarł roku 1370 - my mieliśmy w podstawówce obowiązek prowadzić tzw. dzienniczek dat i co jakiś czas historyk robił nam "kartkówki" ze znajomości zapisanych tam rzeczy.
Tym, co najciekawsze i najbardziej porywające w "Ludzkości", jest zupełnie inne podejście. Otóż mamy tu historię ludzkości ujętą w sposób, nazwijmy to, holistyczny. Czyli od razu obserwujemy cały świat, rozwój wszystkich cywilizacji, które akurat się na nim pojawiały i ich wzajemne relacje. Teoretycznie powinno to powodować chaos, bo przecież jak to, tyle faktów na raz! Tak się jednak nie dzieje - przeciwnie, zaczynamy rozumieć na przykład, jaki wpływ na starożytny Rzym miało wybudowanie przez Chiny Wielkiego muru. Albo co ma wspólnego cena herbaty z powstaniem Stanów Zjednoczonych. Albo dlaczego w Europie dżuma zebrała krwawe żniwo, a w Azji dużo mniejsze. I tak dalej, i tak dalej...
Zachęcam do lektury tej książki nie dlatego, żeby nauczyć się z niej dat albo szczegółowego przebiegu wydarzeń - chodzi raczej o doznanie tego "oddalenia perspektywy" i zdania sobie sprawy, że historia to nie jest zlepek niepowiązanych ze sobą zdarzeń, widzianych z perspektywy Polski, ale to opis tego, co działo się na całej planecie i jak z pozoru błahe decyzje podejmowane w jednych krajach potrafiły zmienić bieg wydarzeń całych kontynentów.
Dlaczego ja mam jakieś skojarzenia z... wężem?:)))
OdpowiedzUsuńAle że niby Genesis? ;)
OdpowiedzUsuńNo i jabłka. Tak, jabłka też mi się kojarzą...:))) Jest taka urocza książka: Jean Effel "Stworzenie świata" (mam wydanie z 1955r.) - tam Ewa nawet zrobiła marmoladę z jabłek.:)))
Usuń