[K] Capture NX-D

Dzieje się, dzieje - Nikon postanowił uszczęśliwić użytkowników swoich aparatów i wypuścił wersję beta aplikacji Capture NX-D, przeznaczonej do obróbki plików RAW (oczywiście wyłącznie z Nikonów). Ma ona zastąpić dwa istniejące od długiego czasu programy: Capture NX2 oraz View NX2. Najciekawsze jest to, że nowa aplikacja ma być całkowicie darmowa, podczas gdy Capture NX2 jest programem komercyjnym, droższym od Adobe Lightroom. Gdzie tkwi haczyk?

Szybkie wprowadzenie

Nie jestem zwolennikiem Capture NX2 - choć znam jego możliwości, to jednak wolałem wydać pieniądze na Lightrooma. W nielicznych sytuacjach, gdy program Adobe nie potrafi zapewnić odpowiednich kolorów, posiłkuję się darmowym View NX2. I to mi w zupełności wystarcza. Niemniej naocznie przekonałem się, że oprogramowanie dedykowane potrafi wydobyć z RAWów ciut więcej, niż uniwersalny Lightroom, a Capture NX2 posiada pewne potężne narzędzie - tak zwane U-Pointy, które umożliwiają lokalną korektę zdjęcia. Co ważne, przeprowadzane zmiany są zapisywane wprost do pliku z RAWem (nie ma potrzeby tworzenia zewnętrznej bazy lub dodatkowych plików XML, jak u Adobe). Wystarczy zatem zarchiwizować same pliki i nie trzeba się przejmować backupami dodatkowych danych.

Geneza Capture NX-D

Czy nowa propozycja Nikona jest po prostu rozwinięciem dotychczasowych programów? Nie. Stare programy należały do firmy Nik-Software, która została jakiś czas temu wykupiona przez... Google. Jak się można domyślić, w tej sytuacji Nikon został z przysłowiową ręką w nocniku, bo stracił możliwość rozwoju narzędzi do swoich aparatów. Postanowiono zatem wykorzystać "silnik" firmy SilkyPix, która dostarcza program do obsługi RAWów m.in. z aparatów Fujifilm (oferuje też narzędzie w postaci uniwersalnej, do różnych modeli aparatów). Jest jednak pewne "ale"...

Bieda straszna

Zainstalowałem sobie nowego Capture NX-D i spróbowałem obrobić w nim kilka zdjęć z zakończonych niedawno warsztatów w Rogalinie. Wiadomo bowiem, że najlepiej jest narzędzie rozpoznać bojem, chociaż Nikon dostarcza też odpowiednią dokumentację. Jakie wrażenia?

Oprogramowanie SilkyPix od czasu, gdy mam Fujifilm X20 nie jest mi kompletnie obce, choć używam go sporadycznie (podobnie jak View NX2). Nie zdziwił mnie zatem sam (trochę specyficzny) wygląd aplikacji. Po wczytaniu RAWa możemy:

  • korygować balans bieli
  • kadrować i prostować horyzont
  • usuwać szum i wyostrzać
  • pracować na krzywych
  • korygować wady obiektywu

Do tego dochodzą filtry, etykiety i oceny (gwiazdki), mające ułatwić zarządzanie biblioteką. Wydaje się zatem, że możliwości jest sporo, prawda? Do podstawowej korekty fotografii wydaje się to wystarczające. Tyle tylko, że diabeł tkwi w szczegółach.

Paproszki i detale

W moim przypadku dość często przeprowadzaną korektą jest usuwanie z jednolitych płaszczyzn "paproszków", spowodowanych kurzem na matrycy. Niestety, czasem trzeba zmienić obiektyw w terenie, kurz dostaje się na matrycę, a przy przysłonie f/8 lub większej (częstej było nie było w fotografii krajobrazowej), "paproszki" stają się widoczne, szczególnie na niebie, jako szare kropki dość sporych rozmiarów. No i niestety, Capture NX-D nie ma narzędzia do usuwania tego typu defektów, mimo że Capture NX2 dysponował narzędziem Auto Retouch Brush, a Lightroom dysponuje Spot Removal (od wersji 5 dość potężnym narzędziem).

Drugą, dość często przeprowadzaną przeze mnie korektą jest miejscowe rozjaśnianie lub ściemnianie fotografii, co pozwala wydobyć szczegóły w cieniach lub światłach bez modyfikacji całego obrazu. W Capture NX2 do tego typu operacji służyły U-Pointy, które dość intuicyjnie umieszczało się w wybranych miejscach zdjęcia i wprowadzało żądaną korektę. W Lightroomie można stosować pędzel korekty lokalnej lub gradient. W nowym Capture NX-D takiego narzędzia nie ma, a sam Nikon w sekcji FAQ stwierdza, że nie ma szans na U-Pointy w pełnej, przewidywanej na lato wersji.

Bolączki

Nie udało mi się skorzystać z korekcji obiektywu, ponieważ podczas warsztatów najczęściej używałem obiektywu Sigma 24-70, który nie jest wspierany (w Lightroomie nie mam z tym problemu). Narzędzie kadrowania działa jak dla mnie nieintuicyjnie, zaś cały interfejs jest mocno zagmatwany (ale tutaj zdaję sobie sprawę, że zbyt przyzwyczaiłem się już do elegancji produktu Adobe). Można się też przyczepić do prędkości działania - ruchy suwaczkami korekcyjnymi powodują dość powolne odświeżanie podglądu, jednak w Lightroomie też czasem nie jest zbyt różowo pod względem płynności działania, a do tego obecna wersja Capture NX-D to beta, więc może jeszcze przynajmniej wydajność się polepszy (chociaż patrząc na brak żwawości wersji SilkyPix dla Fujifilm mam uzasadnione wątpliwości).

Czy coś się udało?

Niewątpliwie największą zaletą opisywanego programu jest poprawna interpretacja ustawień aparatu i prawidłowe oddanie kolorystyki zdjęcia. Nie trzeba się męczyć z szukaniem najlepiej pasującego profilu, który zapewni nam "w miarę" wierne kolory - wszystko to dostajemy na tacy. Podobnie jest z funkcją odszumiania i Active D-Lighting, które są ignorowane przez oprogramowanie zewnętrznych firm.

Podsumowanie

W mojej opinii Capture NX-D, jeśli ukaże się w takiej postaci jak obecnie, może co najwyżej konkurować z View NX2. Ma podobny zakres możliwości, tylko wygląda inaczej. Nie ma jednak co porównywać go do wiekowego już Capture NX2 oraz Lightrooma (nawet w antycznej wersji 3). Tutaj Nikon musi ostro wziąć się do pracy, problem tylko w tym, czy będzie mu na tym zależało? Mam co do tego mieszane uczucia, patrząc na podejście firmy do klienta w ostatnich latach. Podejrzewam, że chodzi tylko o dostarczenie "czegoś" do wywołania RAWów, a nie dostarczenie potężnego narzędzia, które odbierze rynek Lightroomowi. Zresztą, pożyjemy - zobaczymy. Na razie wypisałem listę swoich uwag na stronce Capture NX-D - a nuż ktoś to weźmie pod uwagę?

Największymi przegranymi mogą okazać się dotychczasowi lojalni użytkownicy Capture NX2, którzy zapłacili wcale niemałe pieniądze za produkt, który wkrótce przestanie być rozwijany. Na razie po lekturze wspomnianej już sekcji FAQ nie zanosi się, by nowy produkt miał kiedyś dorównać możliwościami "dziadkowi", zaś Nikon nie będzie już oferował aktualizacji, np. odczytu RAWów z nowych modeli aparatu. To trochę smutna konkluzja... Na szczęście jest jeszcze Lightroom, przynajmniej dopóki definitywnie nie przeniesie się do promowanej przez Adobe chmury z abonamentem.

Komentarze