Otworek

Przeczytałem ostatnio opis Karola, dotyczący budowy aparatu otworkowego. Opis ciekawy i bardzo inspirujący - aż przypomniały mi się moje eksperymenty z fotografią otworkową (acz w wydaniu cyfrowym) sprzed prawie dwóch lat. Znów naszła mnie ochota na eksperymentowanie i z żalem odkładam je na kiedy indziej, bo czasu nie ma...

Tymczasem jednak chciałem zatrzymać się nad sensem podobnej zabawy. Nie wiem, jak dla Karola, ale dla mnie największą wartością (poza satysfakcją z własnoręcznego zbudowania aparatu!) jest niepewność co do uzyskanych wyników. Nawet wariant cyfrowy, eliminujący część niespodzianki związanej z np. zachowaniem papieru czy warunkami wywołania, jest pod tym względem daleko ciekawszy niż proste "przymierzenie" i naciśnięcie spustu.

Nasuwa się w tym momencie pewna analogia do interesującej mnie od jakiegoś czasu fotografii nocnej - w obu sytuacjach większość ustawień należy zrobić ręcznie: ręcznie ustalić ostrość, dobrać czas, przemyśleć sprawę przysłony i ISO. Oba rodzaje fotografii wymuszają przemyślenie kadru - jednocześnie ze względu na warunki sam kadr pozostaje nie do końca określony, bo albo nie można go podejrzeć (fotografia otworkowa), albo w wizjerze niewiele widać (fotografia nocna). W efekcie otrzymujemy zdjęcie często zaskakujące, co samo w sobie jest przyjemne. Zabawa jest wyśmienita, chyba że jesteśmy zbytnimi perfekcjonistami - wtedy kolejne "krzywe" czy "zaśmiecone" na brzegach zdjęcia mogą wywołać frustrację.

Jednym słowem, warto czasem oderwać się od oczywistych i prostych kadrów, które w dużej mierze zawdzięczamy pracy automatyki aparatu (dobór czasu, pomiar światła, automatyczne ISO itd.) i popróbować takich zabaw, jak choćby fotografia otworkowa. A jeśli ktoś dodatkowo lubi majsterkować? No cóż, wspomniałem, że opis Karola jest inspirujący!

Komentarze