Postępy

Do wpisu zmotywowała mnie AnikaIC swoją notatką z 15 października. Obserwuję postępy AnikiIC od dłuższego czasu, więc też mogę co nieco powiedzieć na ten temat, mogę też porównać jej drogę do własnej, bo koniec końców również jestem początkującym fotografem (a przynajmniej ciągle się za takiego uważam).

W obu - AnikiIC i moim - przypadkach widać wyraźne etapy rozwoju fotograficznego bakcyla. Faza inkubacji to okres pstrykania - wszystkiego i bez względu na okoliczności. Myślę, że ten etap jest bardzo potrzebny, bo po pierwsze, zaczyna się poznawanie narzędzia, czyli aparatu, a po drugie - daje on wielką radość, bardzo ważną w rozwijaniu hobby. Po trzecie w końcu, gromadzimy materiał, od którego wszystko nowsze będzie lepsze, więc można podbudować się psychicznie w późniejszym czasie. Niestety, nieuniknioną konsekwencją fotograficznego folgowania są setki megabajtów, zalegających dyski twarde komputera.

Po fascynacji samym pstrykaniem (a także w jego trakcie) człowiek zaczyna mieć pomysły, żeby pokazać swoje - przecież świetne! - zdjęcia komuś innemu. Zakłada więc bloga lub galerię i ładuje tam swoje cudeńka, oczekując może nie zachwytów, ale aprobaty i zachęty. Wówczas następuje zazwyczaj zniechęcenie, bo inni dostrzegają na zdjęciach złe kadrowanie, zbyt mocne wyostrzenie, bałagan w tle, prześwietlenia lub niedoświetlenia itp. Naturalną taktyką obronną są słowa "tak ma być" i "mnie się tak podoba", warto jednak - i tak było w przypadku AnikiIC - posłuchać tych głosów i zapytać po prostu: dlaczego? co i jak poprawić?

Fotograf (niech będzie, że aspirant fotografii) zaczyna sobie wówczas zdawać sprawę, że wykonanie zdjęcia to nie tylko ujęcie w kadrze interesującego go widoczku i naciśnięcie spustu migawki. To proces szukania tematu, przemyślenia tego, co na zdjęciu ma się znaleźć, jak zdjęcie ma wyglądać (to ta słynna, znana z książek "wizualizacja") i jak zaplanowany wygląd osiągnąć. Istotne zaczynają być pomijane wcześniej "drobiazgi" - charakter światła, tło, kompozycja, sposób pokazania tematu. Nagle okazuje się, że zrobienie zdjęcia to już nie jest "po prostu pstryk".

Nie da się ukryć, że praktyka czyni mistrza. Nie da się nauczyć robienia zdjęć, tylko czytając mądre książki czy oglądając poradniki na YouTube. Trzeba te kilka, kilkanaście tysięcy zdjęć pstryknąć, ale i to nie wystarczy. Należy się im przyglądać i porównywać do tych zdjęć innych fotografów, które uważamy za lepsze. Rozwój wynika z pytań: jak uzyskać taki czy inny wygląd fotografii; dlaczego to zdjęcie mi się podoba, a własne jakby mniej; czy konkretny efekt (np. rozmycie tła) to wynik doboru parametrów czy obróbka? Jeśli mamy namiary na autora danego zdjęcia, spróbujmy go zapytać. Może zignoruje, może odpowie zdawkowo, ale może podzieli się swoją wiedzą - nic nie tracimy, a możemy zyskać!

Jeśli ktoś chce zacząć robić zdjęcia świadomie, musi poznać trochę teorii i własny sprzęt. Bez tego jesteśmy skazani na fanaberie "programów tematycznych" i "efektów" - to się może podobać w pierwszej fazie fotograficznej przygody, ale potem zaczyna nużyć, by w końcu denerwować. Czas naświetlania, otwór przysłony, ISO, poprawna ekspozycja, histogram, działanie światłomierza - to rzeczy, które nie są mocno skomplikowane i każdy w końcu jest w stanie je "przeniknąć", aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że początki bywają naprawdę trudne. Bez tych podstaw nie można, niestety, świadomie kształtować kadrów - zawsze będziemy skazani na duży udział szczęścia.

Często dochodzi się też do etapu obróbki tworzonych zdjęć, choć czasem jest ona złem koniecznym, zwłaszcza w późniejszym okresie. Wolimy wówczas poświęcić godzinę więcej na samo fotografowanie niż ślęczenie przed monitorem. W mojej opinii obróbka jest potrzebna (w mniejszym lub większym stopniu, ale zdjęcie trzeba choćby przeskalować i wyostrzyć). Pocieszające jest to, że im więcej zastanowienia przy robieniu zdjęcia, tym mniej roboty w "cyfrowej ciemni", więc po jakimś czasie człowiek zaczyna pewne rzeczy kontrolować już "w terenie" (np. kadrowania, poziomu, śmieci na brzegach obrazu itp.)

No i cóż - to chyba tyle. Reszta jest dalszym doskonaleniem, które nie ma końca. Cieszę się z widocznego rozwoju AnikiIC, bo dziewczyna naprawdę wkłada w swoje hobby mnóstwo energii. Czasem może trudno coś napisać w komentarzach, choć się staram, bo to dobrze człowiekowi robi, gdy od czasu do czasu ktoś doceni jego starania. Jeśli ktoś jest na początku swojej fotograficznej drogi, warto zajrzeć na bloga AnikiIC i popatrzeć, jak ładnie może wyglądać taki rozwój.

Komentarze