Poniedziałek

To będzie ciężki dzień.

Zacznę od tego, że już noc była kiepska przez głośną imprezę u sąsiadów, w wyniku czego przespałem może z 3-4 godziny. Ale nic to - przynajmniej nie zaspałem, bo jeszcze o 4:40 łupała muzyka z okien.

Nic to jednak - wstałem, umyłem się i wziąłem się za robienie śniadania do pracy. Niestety, wczoraj zapomniałem wyjąć masło z lodówki i trzeba było kombinować z rozsmarowaniem twardego...

Nic to jednak - spakowałem śniadanie, chwyciłem plecak i wybiegłem, dla pewności zamykając drzwi na oba zamki. Dopiero na ulicy zorientowałem się, że nie zabrałem identyfikatora do pracy (nie mógłbym otworzyć żadnych drzwi). Wróciłem więc biegiem do domu po zapomniany kawałek plastiku.

Nic to jednak - znów zamknąłem drzwi i biegiem ruszyłem na przystanek, bo to jednak 700-800 metrów, a do przyjazdu tramwaju niecałych 7 minut. Z wywieszonym ozorem wpadłem na przystanek przed czasem. Tramwaju nie było widać, a tablica świetlna pokazywała, że przyjedzie dopiero za trzy minuty. Usiadłem sobie na ławeczce zadowolony, że wreszcie coś się udało. Po trzech minutach tramwaj zniknął ze świetlnej tablicy - okazało się, że jednak nie przyjedzie.

Nic to jednak - zamiast czwórki przyjechała czternastka. Wskoczyłem, żeby chociaż podjechać z Grabiszyńskiej do innych linii tramwajowo-autobusowych i mieć szansę dotarcia choćby do Galerii Dominikańskiej. Musiałem z konieczności wysiąść przy Rynku, a tam miałem nadzieję złapać dziesiątkę. Kiedy wychodziłem z czternastki, dziesiątka właśnie się oddalała...

Nic to jednak - mimo że do kolejnego tramwaju miałem 9 minut (wcześnie rano rzadko jeżdżą), nie traciłem wiary, że jednak zdążę. Gdybym tylko dotarł do Galerii Dominikańskiej i tam złapał tramwaj 33, to mógłbym przecież jeszcze zdążyć na Plac Grunwaldzki i autobus 115! Pobiegłem w stronę Galerii - tylko po to, żeby zobaczyć mijającą mnie trzydziestkę trójkę.

Nic to jednak - wystarczyło teraz poczekać 6 minut na dziewiątkę, dojechać do Sępolna i wskoczyć do autobusu 118. Spora szansa na zdążenie tym bardziej, że dziewiątka przyjechała nawet minutę wcześniej niż podano w rozkładzie. Cóż z tego jednak, skoro do Sępolna dojechała w momencie, gdy autobus 118 właśnie ruszał z przystanku...

Pozostało teraz tylko przejść brakujące półtora kilometra... Co zrobić. Dobiła mnie tylko jedna rzecz - kiedy już w końcu dotarłem do firmy, wszedłem do budynku i chciałem wjechać na swoje piętro (wyobraźcie sobie, że byłem nieco zmęczony)... uciekła mi winda.

Zdjęcie archiwalne, bo nie byłem w stanie rano zrobić aktualnego...

Komentarze

  1. I to wszystko dziś rano? :o Tak od razu? Miałeś mocne wejście w nowy tydzień...

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż się zmęczyłam przy czytaniu...:) No fakt, intensywny początek dnia.:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz