Tysiąc książek w jednej
Nie pasuję do statystyk
Lubię książki - bardzo. Zawdzięczam to Tacie, który od małego zapewniał mi lektury - od Bahdaja, przez Szklarskiego, Nienackiego, Ożogowską po Niziurskiego i Sienkiewicza. Czytałem dużo i czytam nadal, chociaż z niepokojem zauważam, że coraz częściej zdarzają mi się dłuższe przerwy, po których "nadrabiam". Szacuję, że tak czy owak rocznie pokonuję ponad 50 tomów, co wprawdzie nie jest żadnym rekordem, ale w końcu w czytaniu nie o rekordy chodzi.
Z czytaniem jest jednak pewien problem - gdzieś trzeba te wszystkie książki trzymać. Tata ma sporą biblioteczkę, idącą w tysiące tomów, ja poszedłem w inną stronę. Mnie bowiem uwiódł Kindle.
Elektronika? Ble!
To w sumie dość ciekawe, bo zasadniczo nienawidzę czytać na ekranie (laptopa czy smartfona). Kiedy jednak po raz pierwszy zobaczyłem e-papier w Kindle'u, wiedziałem, że to urządzenie dla mnie. Nie chcę tutaj zachwalać konkretnego modelu i skupiać się na osiągach technicznych, bo w sumie jest to najmniej interesujące w całej sprawie.
Mnie się w Kindle'u podobają trzy rzecz: rozmiar, długość pracy na baterii oraz jakość "papieru". Rozmiar to ok. 16x11cm, bateria wytrzymuje (realnie) ok. 2-3 tygodnie czytania przez 2-3h dziennie (w Kindle'u bez podświetlania - a taki mam - liczy się przede wszystkim "przewracanie stron").
Zaś e-papier różni się zasadniczo od ekranów monitorów i smartfonów. Podstawową różnicą jest to, że nie potrzeba energii do podtrzymania jego zawartości. E-papier składa się z malutkich elementów, które mają białą i czarną stronę. Przy wyświetlaniu strony są one odpowiednio obracane i pozostają w tej pozycji. Rozmiar "pikseli" jest na tyle mały, że umożliwia wygodne czytanie (chociaż - przynajmniej w modelu Classic - widać "schodki" na krawędziach liter). Wielkość marginesów, liter czy krój czcionki można sobie zmienić w ustawieniach (o tym prawdziwe książki mogą pomarzyć).
Biblioteka w kieszeni
Najfajniejsze w Kindle'u jest jednak to, że mogę na nim zmieścić całkiem sporo książek. I przez "sporo" rozumiem naprawdę dużo, czyli ponad 500 pozycji (w zależności od wielkości, zwykle książki mają od 1 do 2MB). Dodatkowo, dzięki połączeniu wi-fi, mogę książki przesyłać bezprzewodowo prosto ze sklepu, gdzie je zakupiłem.
Można też, naturalnie, książki wgrywać "po kabelku", więc jeśli ktoś nie chce podpinać urządzenia do sieci, nie musi.
Kindle akceptuje format MOBI/PRC/AZW/TXT, da radę wyświetlić PDF (choć ma do tego trochę za mały ekran), Amazon umożliwia przesłanie na niego także dokumentów DOC, DOCX, RTF, HTML, JPG, GIF, PNG (dokonywana jest wówczas konwersja "w tle"). Popularny format EPUB trzeba samodzielnie konwertować na MOBI.
Wady
Klasyczny Kindle ma wadę identyczną, jak prawdziwe książki: da się go czytać tylko, jeśli dysponujemy jakimś źródłem światła. Nowsze modele (poza lepszą rozdzielczością ekranu) dysponują także podświetleniem, więc jeśli komuś zależy, znajdzie egzemplarz dla siebie.
Za wadę można uznać też konieczność ładowania, ale jest to na tyle sporadyczne, że w praktyce nie przeszkadza.
Dla niektórych największą wadą Kindle'a jest to, że nie jest książką. Papierową, pachnącą. Wiecie, o czym mówię? Też tak wcześniej myślałem - i w sumie myślę do tej pory. Bo książka, taka fizyczna, to coś więcej niż nośnik literek. Tego się nie da oddać elektronicznie.
A jednak lubię!
Mimo uwielbienia dla książek, uwielbiam też Kindle'a. Jest idealny podczas podróży, nie trzeba go ładować (jak smartfona) co dzień lub dwa, po przeczytaniu jednej książki mogę od razu zacząć kolejną (mam zawsze pewną pulę nieprzeczytanych pozycji "na wszelki wypadek"). To jeden z tych gadżetów, o których myślisz po czasie: "jak mogłem bez tego żyć?". Serio. Wielbicielom czytania - szczerze polecam.
Nie mam, niestety, takiego urządzenia, a na pewno by mi się przydało. Jednak jest ono (chyba) przeznaczone do czytania literatury (np. powieści, poezja), a więc wyłącznie tekstu. A co z poradnikami, np. technicznymi, zawierającymi schematy, fotograficznymi ze zdjęciami itp.?
OdpowiedzUsuńKiedyś również bardzo dużo czytałam, ale teraz moje czytanie najczęściej ogranicza się do poradników.
Tak, Kindle nadaje się przede wszystkim do beletrystyki - wprawdzie da się otworzyć np. pdf z jakimiś ilustracjami, ale nie wygląda to zazwyczaj dobrze. Same rysunki są obsługiwane - jeśli np. w książce są ilustracje czy jakaś "okładka", to są wyświetlane (oczywiście, jako czarno-białe).
OdpowiedzUsuńOsobiście chciałbym mieć też drugie urządzenie, do wygodnego czytania czasopism czy książek w formacie A4 i pełnym kolorze - ale jakoś nie widać na horyzoncie nawet zapowiedzi czegoś takiego (pomijam tutaj jakieś ogromne tablety, bo one nie są tylko do czytania).
Też mam czytnik. Urzekło mnie głównie to, że w takim maleństwie spokojnie upchnę wielki regał z książkami.:))) Ale książka papierowa ciągle ma dla mnie swoją wartość.:)
OdpowiedzUsuńTo moim zdaniem największa zaleta tego typu czytnika: w małej objętości dużo treści. Nieocenione podczas wyjazdów, ale przydatne też przy brakach lokalowych. No i czyta się wygodniej powieści w rodzaju "Władcy pierścieni" czy "Tai-Pan", które są bardzo obszerne objętościowo, gdzie samo trzymanie tradycyjnej książki prowadzi do zmęczenia dłoni ;)
OdpowiedzUsuńMartwi tylko jedno - że według wydawców cena e-booka nie różni się znacząco od ceny książki drukowanej, co według mnie jest jakimś absurdem, bo gdzie są tutaj niby koszty magazynowania, dowozu, druku, przechowywania w sklepie itp? I sam często mam dylemat, czy kupić coś niematerialnego, czy dołożyć kilka złotych i jednak mieć ten papierowy egzemplarz - którego w dodatku można komuś bez problemu pożyczyć bez obawy, że "wycieknie" gdzieś na "chomiku" z Twoimi danymi jako właściciela...
Ja zakupiłem jakiś czas temu (miesiąc może dwa) Kindle Paperwhite 3 w bardzo fajnej promocji za 412 zł (niewiele więcej niż obecnie kosztuje chyba zwykły bez podświetlenia - normalna wersja bez reklam z niemieckiej wersji amazona) i jestem nim zachwycony. Podświetlanie w większości czasu mam wyłączone ponieważ nie lubię czytać w mroku, szkoda mi oczu (z wiekiem wzrok się jednak nie polepsza i warto o niego zadbać). Przeczytałem już 3 książki (nie miałem niestety czasu na więcej) i muszę przyznać, że mi się czyta na tym dużo lepiej niż papierową książkę (tak, wiem, herezja :) ) a to z bardzo prostej przyczyny - mogę ustawić wielkość czcionki taką jaką chcę - ten argument jest nie do pobicia. Często zdarzało mi się, że to co chciałem przeczytać miało albo za małe litery (albo za duże, to też przeszkadza przynajmniej mi), papier był przezroczysty wręcz i przebijały litery z drugiej strony albo papier był w jakimś dziwnym kolorze. Co z tego, że książki kosztowały po 30-50 zł jak ich jakość wydania była marna i ciężko się je czytało. Tutaj tego problemu nie ma. Z racji zawodu interesowało mnie również, żeby książki informatyczne, które nierzadko są kobyłami, które tracą na wartości już po kilku latach (technologia zmienia się w zastraszającym tempie) nie zajmowały całych półek. Coraz częściej pojawiają się pozycje informatyczne na mobi i fakt, szybciej mi się coś wyszukuje w papierowej wersji ale jednak jestem w stanie to przeboleć za cenę posiadania tych wszystkich książek przy sobie w dowolnym momencie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
D.