Sobota na świeżym powietrzu
No i stało się - wiosna przypomniała o obowiązkach ogrodowych. To właśnie dzisiaj trawa była po raz pierwszy (!) koszona - wierzcie mi, że nie warto zostawiać jej na tak długo, bo ponad dwudziestocentymetrowy gąszcz słabo poddaje się ścinaniu. Na szczęście miałem nieocenioną pomoc Taty, więc razem daliśmy radę, zwłaszcza że w połowie roboty pojechaliśmy po moją własną kosiarkę.
Prócz tego udało się skopać mały kawałek ogródka pod uprawę, a także pociąć pnie zrąbanej już jakiś czas temu olszy czarnej. Jednym słowem - prace ogrodowe poszły znacznie do przodu (dzięki czemu np. rosnące tu i ówdzie kwiaty stały się zwyczajnie widoczne).
Dwie rzeczy na minus - mimo satysfakcji ze ścięcia trawy ogród wygląda teraz trochę "łyso", jakby ubyło nie trawy, ale jakichś wysokich zarośli. Druga sprawa - jutro pewnie nie będę mógł się ruszyć. Ale zobaczymy.
Dobrze, że jutro niedziela. Do poniedziałku jakoś się pozbierasz. Trzeba będzie przywyknąć do prac "polowych" :-)
OdpowiedzUsuńGdybym miała własny trawnik obsiałabym go mieszanką roślin łąkowych, choć pewnie i tak trzeba by było skosić to choć raz czy dwa w roku. Ale byłoby pięknie :-)
:) Ano trzeba przywyknąć :) Co zaś do trawnika - to do celów fotograficznych też by mi się taki trawnik-łąka podobał. Ale pod względem utrzymania - tragedia :) Tzn. jeśli masz mieć obok warzywniak i hodować coś celowo (w tym kwiaty), to łąka jest nie do powstrzymania moim zdaniem. Tzn. wszystko by pięknie zarosło albo co dwa dni trzeba by z pazurkami wydłubywać spośród "przydatnych" roślin samosiejki :D
UsuńNo i po to właśnie jest ogródek. Oprócz korzyści estetyczno-kulinarnych masz jeszcze gratis siłownię.:)))
OdpowiedzUsuńNo, no, bez takich mi tu! :P Dzisiaj ledwo siedzę w pracy... :)
UsuńPrzyzwyczaisz się i jeszcze będziesz chwalił.:)))
Usuń