[S] Uzarzewo

I oto można otrąbić nadejście wiosny – wiosny jeszcze nieco kapryśnej, ale od tak dawno wyczekiwanej, że nie ma to znaczenia. Postanowiłem poświęcić sobotni poranek i trochę zakurzyć aparat fotograficzny w plenerze. Krzysiek, z którym planowałem się wybrać, niestety, zgłosił esemesowo ogólnie złe samopoczucie (zdrowia! zdrowia!), więc ostatecznie pojechałem samotnie.

Przedświt

Na miejscu byłem nieco przed wschodem słońca, czyli około piątej rano. Niestety, akurat dzisiaj właśnie wiosna postanowiła schować się pod kołdrą chmur, więc już od samego początku było wiadomo, że rewelacji żadnych spodziewać się nie można. Ptaki wprawdzie kotłowały się w zaroślach, pokrzykując i pogwizdując, ale zieleni było niewiele. Na rozgrzewkę (a wiało niemiłosiernie!) postanowiłem zatem sfotografować trochę tego, co zwykle przeszkadza:

20130420_NSC_8414

Jeszcze poprzedniego dnia nastawiałem się na zdjęcia makro i szukanie ukrytych owadów na łączce przy jeziorze. Rzeczywistość okazała się mniej przyjazna – wiatr i niska temperatura zdecydowanie wykluczyły zdjęcia różnych małych żyjątek. Jeszcze za wcześnie, może za tydzień? Tak czy owak pierwotny plan wziął w łeb, więc zamiast buszować przy jeziorze, ruszyłem nieznaną jeszcze ścieżką w górę przez pole (w Uzarzewie jest bardzo pofałdowany teren). Liczyłem na to, że na wzniesieniu będą dogodne warunki do sfotografowania otwartego krajobrazu – akurat na horyzoncie chmury trochę się przetarły i było widać nadchodzący wschód:

20130420_NSC_8419_20 

Nowy teren

Na wzniesieniu bieda – wiele sobie obiecywałem, a dostałem tyle, co kot napłakał. Czasem tak jednak bywa, jeśli się zawczasu nie zrobi odpowiedniego rozpoznania. Nieznany teren to przekleństwo fotografa – nie sposób przemyśleć kadrów i trafić idealnie w odpowiednią porę. Tak było i tym razem. Przeszedłem całkiem spory kawałek polnej drogi i ciągle nic, co układałoby się w jakiś sensowny kadr. W końcu dotarłem do grupy drzew i krzewów, która wyglądała nie tak znowu najgorzej. Po wielu przymiarkach udało mi się ustrzelić taki kadr:

20130420_NSC_8419_20_1

Droga powrotna

Trochę zniechęcony, zarzuciłem statyw na ramię i ruszyłem w stronę wsi. Wtem na niebie pojawił się z warkotem dwupłatowiec – nie tracąc czasu na zmianę obiektywu, zrobiłem mu zdjęcie szkłem makro:

20130420_NSC_8443Idąc dalej, postanowiłem – skoro i tak nie robię zdjęć – przynajmniej poznać bardziej teren i wypróbować jeszcze jedną nietkniętą moją stopą ścieżkę. Jak się pokazało, prowadziła ona z innej strony na to samo pofałdowane pole, przez które szedłem wcześniej. Tym razem jednak pole nadawało się do uwiecznienia:

20130420__DSC9300

Coś żywego

Byłem już nieco zmęczony i, nie ma co ukrywać, mocno rozczarowany plonami porannego wypadu. Wlokłem się powoli do samochodu, kiedy zauważyłem na przydrożnym krzewie:

20130420_NSC_8458Uf, honor uratowany – przynajmniej jedno żywe stworzonko! Pech chciał, że ślimaczek nie miał ochoty się pokazać, no ale trudno…

I tak oto wróciłem do domu. Po zgraniu tylko kilka zdjęć nadawało się do czegokolwiek. Dawno już nie miałem tak kiepskiego wschodu słońca – ale trzeba się cieszyć, bo przynajmniej jedno zdjęcie mi się podoba. Które? To moja tajemnica.

Komentarze

  1. Mnie najbardziej podoba się zdjęcie nr 2 i przedostatnie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz