[S] W ogrodzie
Niestety, tytułowy ogród nie jest moim ogrodem, do którego mógłbym pójść rano, z filiżanką kawy witając dzień i pierwsze promienie słońca. To Ogród botaniczny Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Nie dość zatem, że nie mój własny, to jeszcze trzeba się przebić praktycznie przez całe miasto, by się w nim znaleźć. Ale warto - zapewniam. Z tym, że są pewne warunki...
Po pierwsze, nie można pojawić się za wcześnie. Ogród jest otwierany o 9:00, ale o tej godzinie jego bramy pozostają zamknięte (przynajmniej wejście od ulicy Botanicznej), co zmusza do ganiania do wejścia od ulicy Dąbrowskiego. Po drugie, potencjalnych fotografów zestresuje wielka tablica z informacją, że robienie zdjęć jest płatne. Teoretycznie wiadomo - sesje komercyjne, śluby czy zdjęcia do publikacji książkowych kosztują, nie tylko w "Botaniku". Ale na tablicy widnieje też tajemnicza kategoria "sesje prywatne". Przyznam, że zwątpiłem, co się mieści w ramach tego terminu, dlatego zaraz po przekroczeniu bramy ogrodu zapytałem przechodzącą właśnie miłą panią pracującą w Ogrodzie (pozdrawiam - panią przy szachownicach także!), czy w ogóle warto aparat wyciągać. Na szczęście okazało się, że nadal dla samego siebie zdjęcia można robić bez wnoszenia opłat. Uf!
W ogrodzie bywałem już nie raz, ale zawsze widać w nim jakieś zmiany, zatem zawsze warto obejść całość, bo a nuż pojawiła się nowa sadzawka lub posiano nowe kwiaty. Pokus wiele, więc zwykle fotografowałem wszystko, jak popadnie, ale już ostatnim razem oprócz bogactwa roślin rzuciły mi się w oczy tabliczki z ich nazwami. Tym razem postanowiłem zrobić z nich rzetelny użytek i oprócz przyrody uwiecznić także tabliczki, co znacznie ułatwia opisywanie zdjęć w domu. Sukces częściowy - już po fakcie okazało się, że gorączka fotografowania i tym razem dała znać o sobie i dla kilku okazów tabliczek zabrakło. Gdzie znałem nazwę, wrzuciłem podpis, ale w pozostałych przypadkach proszę odwiedzających o sugestie, co się znajduje na zamieszczonych zdjęciach (szczególnie trzech ostatnich - nie licząc bonusa oczywiście).
Jako bonus zamieszczam dwa okazy fauny latającej - sójkę i wronę. Wrona była o tyle ciekawym okazem, że najpierw dała się podejrzeć podczas porannej toalety, gdy brała kąpiel w sadzawce. Potem długo otrząsała się z wody na gałęzi (zdjęcie!), następnie pofrunęła na łowy, przynosząc w dziobie chleb (sprytnie rozmaczała go w tej samej sadzawce, gdzie się kąpała). Na koniec postanowiła pochodzić trochę po trawniku - zapraszam do galerii: http://kkokosz-birds.deviantart.com/gallery/.
Przepiękne widoki :) Aż miło popatrzeć na nie.
OdpowiedzUsuń