[E] Cyfrowa ciemnia, część 4
Jako że ostatnio zajmowałem się głównie opisem narzędzi organizacyjno-administracyjnych, dzisiaj dla równowagi czas powrócić do opisu narzędzi korekcyjnych, dzięki którym ulepszymy nasze zdjęcia. Opis nadal będzie dotyczył zarówno wersji 4, jak i 5 beta Lightrooma, przy czym będę używał wersji beta.
Co jest dozwolone
Nie będę się wgłębiał w odwieczne dylematy, czy powinno się zdjęcie edytować, czy też jest to grzech śmiertelny. Według mnie, korekta balansu bieli, ekspozycji, wyciąganie detali z cieni i świateł oraz kadrowanie do podstawowe operacje, które można wykonać bez skrupułów nawet na fotografii reportażowej, wysyłanej na międzynarodowe konkursy. Operacje na krzywych w zasadzie również, całkiem bezpieczne wydaje się także korygowanie wad geometrycznych obiektywu i ewentualne dodawanie winiety czy szumu. Wyostrzanie i odszumianie raczej też nie wpływają na “prawdziwość” zdjecia.
Pewne opory można mieć, stosując Spot Removal czy gradienty oraz korektę lokalną. Czy jest to uzasadnione, każdy musi sobie odpowiedzieć sam. Usuwanie plamek, wynikających z pyłków na matrycy nie powinno nikogo niepokoić, ale już usuwanie istotnych fragmentów fotografii może być odbierane jako manipulacja czy fotomontaż. Jeśli jednak się na to godzimy, nie widzę przeszkód w stosowaniu wszelkich dostępnych narzędzi, byle końcowy efekt był dla nas satysfakcjonujący.
Kolory
W części drugiej nauczyliśmy się korygować balans bieli oraz nasycenie kolorów. Czasem jednak chcielibyśmy mieć wpływ na poszczególne rodzaje barw i móc zmienić ich odcień czy nasycenie lub jasność. Stosowne narzędzia znajdziemy w sekcji HSL/Color/B&W. Jest to sekcja dość rozbudowana – składa się tak naprawdę z trzech części, do których dostęp mamy, klikając w nagłówku na poszczególne człony nazwy:
- HSL – część dająca możliwość dość głębokiej ingerencji w poszczególne odcienie kolorów, zostanie ona omówiona szerzej za chwilę
- Color – część funkcjonalnie podobna do HSL, ale konfiguruje się ją w innym kontekście – wybieramy grupę odcieni do modyfikacji, po czym sterujemy ich nasyceniem, barwą i jasnością
- B&W – wybranie tej części powoduje, że zdjęcie konwertowane jest na czerń i biel; modyfikując ustawienia poszczególnych suwaków możemy decydować, jak jasne/ciemne będą odcienie danego koloru na zdjęciu wynikowym; jest to bardzo potężne narzędzie i zapewne omówię je dokładniej w jakimś poście dotyczącym konwersji na czerń i biel, jednak teraz zachęcam do eksperymentowania, bo może się okazać, że zdjęcia czarno-białe wcale nie muszą być nudne!
Część HSL umożliwia zmianę ustawień grupy barw (odcieni), bez wpływania na inne kolory (głównie to różni ją od modyfikacji balansu bieli, bo ten dotyczy zazwyczaj całej fotografii). Po wybraniu tej części musimy jeszcze wskazać, którą cechę chcemy zmieniać: barwę (Hue), nasycenie (Saturation) czy jasność (Luminance).
Teraz możemy już modyfikować położenie suwaków, np. wzmacniając nasycenie pomarańczowego przy jednoczesnym osłabieniu nasycenia zieleni. Czasem jednak pojawia się problem, bo niby wiemy, co chcemy zmienić, ale ruszamy suwakiem i nic się nie dzieje (np. modyfikując barwy zielone, bardziej warto ruszać suwakiem od żółci). Lightroom idzie nam tu na rękę – możemy kliknąć na małe kółeczko pod napisem Hue i wskazać po prostu na zdjęciu, co chcemy zmienić. Nie dosyć tego – przytrzymując lewy klawisz myszy i poruszając w kierunku góra-dół, od razu możemy wprowadzić odpowiednią modyfikację!
Możemy przećwiczyć działanie tej funkcji na praktycznym przykładzie. Na zdjęciu bazyliki na Świętej Górze w Gostyniu niebo ma odcień, który nie do końca mi się podoba – wolałbym, żeby było w nim więcej zieleni. Rozwijam zatem sekcję HSL i korzystam z narzędzia do wskazywania barw do modyfikacji w części Hue. Klikam lewym klawiszem na niebie i ciągnę lekko w dół do momentu, kiedy niebo nabiera odpowiadającego mi koloru. Automatycznie zmienia się położenie suwaków:
Camera Calibration, czyli kolory raz jeszcze
Będąc przy tematyce kolorów, warto zajrzeć jeszcze do sekcji Camera Calibration. To często niedoceniana sekcja, jednak jej ustawienia potrafią znacząco wpłynąć na wygląd fotografii. Odpowiada ona z grubsza profilom w aparacie fotograficznym – do wyboru, w zależności od aparatu, którym zostało zrobione zdjęcia, są różne profile kolorystyczne. Niestety, opcja ta jest aktywna tylko dla fotografii w formacie RAW – chodzi o gotowe profile, bo suwaki dopasowania barw są aktywne także dla plików jpg.
Jak widać na powyższym przykładzie, różnica między profilami potrafi być całkiem spora, dlatego warto docenić to narzędzie i sprawdzić jeszcze przed rozpoczęciem obróbki, czy przypadkiem wybór odpowiedniego profilu nie zaoszczędzi nam pracy.
Plamki małe i duże
Czas na opis kolejnego praktycznego narzędzia, bez którego czasem trudno się obyć, chcąc dostarczyć obraz o wysokich walorach technicznych. Chodzi o Spot Removal, czyli “stempelek” wbudowany w Lightrooma. W porównaniu do narzędzi Photoshopa, jest to bardzo ubogi pędzel korekcyjny (aczkolwiek od wersji 5 będzie już całkiem potężny). Niemniej do zadań, do których został wprowadzony, wystarcza w zupełności już ten z wersji 4. Jakie to zadania? Przyjrzyjmy się przykładowemu zdjęciu:
W miejscach oznaczonych strzałkami widzimy ciemne punkty. To cząstki kurzu, które osiadły na matrycy aparatu podczas wymiany obiektywu (rzecz dość często wykonywana, przynajmniej przeze mnie, w plenerze, gdy zmienia się temat i trzeba przejść np. od szkła makro do szerokiego kąta). Plamki są prawie niezauważalne przy małych wartościach przysłony (np. f/2.8), ale przy przysłonach rzędu f/8-f/11 zaczynają być problemem. Oczywiście najlepiej się ich po prostu pozbyć z matrycy – ja stosuję zwykle “gruszkę” i przedmuchuję komorę lustra, co z reguły dostatecznie rozwiązuje problem. Co jednak, gdy kurz dostanie się w trakcie sesji i od pewnego momentu wszystkie zdjęcia będą “ozdobione” takimi ciapkami?
W sukurs idzie nam wówczas narzędzie Spot Removal. Działa ono podobnie, jak stempel w programach typu Photoshop, GIMP czy Paint.NET. Zastępuje piksele wybranego miejsca pikselami z innego miejsca:
Wybieramy zatem narzędzie Spot Removal i dobrawszy klawiszami nawiasów kwadratowych [ i ] wielkość nieco większą od zabrudzenia, klikamy na nie. Program automatycznie wyszuka miejsce, z którego można “pożyczyć” piksele, łącząc oba miejsca strzałką. Możemy zmienić miejsce “źródłowe”, jeśli uważamy, że nie zostało dobrane trafnie (czasem się zdarza).
Obsługując to narzędzie, należy zwrócić uwagę na tryb jego pracy, ponieważ są dwa:
- Clone, wprost kopiuje piksele, przez co miejsce źródłowe i docelowe muszą być niemal identyczne
- Heal, stara się dopasować kopiowany obszar pod względem tonalnym (np. rozjaśnia lub przyciemnia kopiowane piksele)
Zasadniczo bardziej przydatne jest leczenie, jednak czasem daje ono nieprzewidywalne skutki (zwłaszcza na granicach kontrastowych obszarów). Dlatego warto sprawdzić, który z trybów lepiej sprawdzi się w konkretnym przypadku.
Wersja 5 Lightrooma idzie dalej – oprócz okrągłych pól można w niej po prostu “zamalować” dowolnie ukształtowany obszar i zastąpić go innym, z innego miejsca fotografii. To daje możliwość dużo większej ingerencji w treść zdjęcia i zawsze należy sobie zadać pytanie, czy na pewno usunięcie tego czy innego obiektu z fotografii jest konieczne i na ile zmienia wymowę obrazu.
Gradient i pędzel korekty lokalnej
Na koniec szybkie omówienie dwóch narzędzi, których zadaniem jest miejscowa zmiana parametrów fotografii. Do tej pory wszelkie zmiany kolorystyki, kontrastu, ekspozycji itp. dotyczyły obszaru całego zdjęcia. Omawiane dwa narzędzia potrafią zmienić tylko wybrany fragment.
Gradient tworzy obszar zmieniający się liniowo z jednego do drugiego punktu. To rozwiązanie nierównomiernego naświetlenia kadru czy wypalonego nieba – zobaczmy, jak działa to narzędzie na przykładzie nieco kiepskiego zdjęcia jednostki pływającej “Cygnus”:
Oczywiście fotografia ma dużo więcej słabości niż białe, wypalone niebo, ale zajmiemy się przede wszystkim tym jednym niedostatkiem. Wybieramy zatem narzędzie gradientu i trzymając wciśnięty lewy klawisz myszy, rysujemy linię w kierunku od największej intensywności działania narzędzia do całkowitej przezroczystości. Pozornie nic się nie stanie – jest tak dlatego, że wszystkie ustawienia narzędzia są na pozycjach neutralnych. Zmniejszmy jednak ekspozycję i przyciemnijmy cienie, jednocześnie zmieniając balans bieli w kierunku niebieskiego i zielonego – czyż nie ma różnicy?
Zdjęcie nadal jest oczywiście kiepskie, ale to tylko ekstremalny przypadek. W podobny sposób można wyrównać np. ekspozycję, jeśli mamy nierówno oświetlony motyw – rysujemy wówczas gradient i odpowiednio przyciemniamy/rozjaśniamy tylko część fotografii.
Podobny zestaw ustawień możemy nadać dowolnemu obszarowi, który po prostu zamalujemy pędzlem. Służy do tego narzędzie Adjustment Brush. Po jego wybraniu mamy do dyspozycji pędzel o regulowanej wielkości i miękkości końcówki, którym po prostu mażemy po zdjęciu. Następnie zmieniamy ustawienia suwaków, zmieniając np. nasycenie tylko małego fragmentu całego zdjęcia. Narzędzie idealnie nadaje się do rozjaśniania małych obszarów, które w innym przypadku wymagały by sporo “gimnastyki” z podnoszeniem jasności całego zdjęcia, po czym przyciemniania świateł czy cieni (a i tak ciężko byłoby uzyskać satysfakcjonujący efekt).
Czy Photoshop jest potrzebny?
Można się zacząć zastanawiać nad powyższym pytaniem po poznaniu dotychczasowej palety narzędzi Lightrooma. I rzeczywiście, do wiekszości prac nad fotografiami Photoshop nie jest niezbędny. Dopiero zaawansowana obróbka, konieczność użycia warstw czy łączenie wielu zdjęć wymaga uruchomienia programu graficznego z prawdziwego zdarzenia. Do podstawowych, a nawet zaawansowanych prac z zapasem wystarczy Lightroom. Tym bardziej, że oprócz edycji daje nam jeszcze narzędzia do zarządzania całym katalogiem fotografii – ale o tym następnym razem.
Komentarze
Prześlij komentarz