Stacking

Zainteresowałem się ostatnio techniką zwaną stackingiem. Cóż to jest takiego? To metoda, dzięki której możemy przygotować zdjęcie, trudne do uzyskania innymi sposobami. Chodzi przede wszystkim o rozpiętość tonalną oraz głębię ostrości. Polega to na wykonaniu wielu ujęć składowych, z których później budowany jest pojedynczy obraz, zawierający ich "najlepsze" fragmenty. Najprostszy stacking ekspozycji to wykonanie dwóch ujęć krajobrazowych, raz naświetlanych "na niebo", a raz "na ziemię". Potem otwieramy takie dwa zdjęcia jako warstwy w Photoshopie i maskujemy niepotrzebną część, uzyskując obraz z prawidłowo naświetlonymi niebem i ziemią.

Makro

Ja postanowiłem zmierzyć się z tematem w innej dziedzinie stackingu, czyli uzyskiwaniu dużej głębi ostrości w fotografii makro. Każdy, kto próbował robić zdjęcia makro, szczególnie za pomocą lustrzanki, dobrze wie, na jaki natrafia się problem. Przy dużych skalach odwzorowania głębia ostrości zaczyna niebezpiecznie się kurczyć, osiągając wielkość milimetra lub mniejszą. Aby rozszerzyć głębię, należy w tym wypadku zmniejszyć otwór przysłony, ale to z kolei prowadzi do a) wydłużenia czasów (tu pomaga np. doświetlenie) i b) utraty jakości wskutek dyfrakcji na małym otworze (tutaj nie pomaga już nic). Poniżej zdjęcie, które zrobiłem "tradycyjnie", w jednym ujęciu, z przysłoną f/45:

Jednym z problemów jest niedostateczna głębia ostrości, ale jest też problem drugi - przy takiej przysłonie tło zaczyna być coraz bardziej wyraźne, co nie zawsze jest pożądane.

Jak rozwiązać sprawę za pomocą stackingu? Mocujemy aparat do statywu i na przysłonie np. f/8 (zwykle w zakresie od f/5,6 do f/8 obiektywy dają najbardziej ostry obraz) robimy serię zdjęć. Ile? Im więcej, tym zwykle rezultat lepszy, ale wydłuża się czas robienia zdjęć oraz czas obróbki. Czym poszczególne zdjęcia się różnią? Tym, co jest na nich ostre. Czyli zaczynamy np. od pierwszego planu, robimy zdjęcie, troszkę przesuwamy ostrość, robimy kolejne i tak aż do sfotografowania ostatniego planu, który chcemy mieć ostry. Na poniższej animacji można zobaczyć wszystkie 14 kadrów, które wykonałem na potrzeby testów:

Obróbka

Dobrze, mamy już zrobione zdjęcia składowe - co dalej? Oczywiście można przystąpić do ręcznego wczytywania ich na kolejne warstwy (co umożliwia choćby Paint.NET czy GIMP) i maskowania niepotrzebnych elementów. Jak się domyślacie, nie jest to efektywna metoda i lepiej się posłużyć odpowiednim narzędziem.

Photoshop

Photoshop został swego czasu wyposażony w funkcję automatycznego łączenia obrazów "w stosie". Aby skorzystać z tej funkcji, musimy otworzyć obrazy składowe jako warstwy (w Lightroomie wystarczy kliknąć na zaznaczonych zdjęciach prawym przyciskiem i z menu kontekstowego wybrać Edit in - Open as layers in Photoshop). Następnie zaznaczamy wszystkie warstwy i z menu Edit wybieramy polecenie Auto Align Layers (w polskiej wersji językowej: Auto-mieszanie warstw):

Po zatwierdzeniu okienka dialogowego program przystępuje do obliczeń i po jakimś czasie otrzymujemy obraz końcowy:

Jak widać, efekt nie jest porażający (niestety). Niby można go troszkę dopracować, modyfikując utworzone przez Photoshopa maski warstw, ale może warto sprawdzić inne programy?

Enfuse/Enblend

Enfuse/Enblend jest programem wsadowym (pozbawionym okienek, suwaków itp.) - wszelkie parametry należy podać mu w linii poleceń, co czyni jego obsługę nieco żmudną. Na szczęście istnieje EnfuseGUI, czyli graficzna nakładka i z jej pomocą łatwiej można okiełznać program. Wspierałem się dodatkowo wpisem z http://blog.patdavid.net - okazał się bardzo pomocny.

Po kilkunastu eksperymentach (dzięki Bogu istnieje okienko podglądu, które generuje się o wiele szybciej niż obraz wynikowy) otrzymałem następujący efekt:

Przyznam, że było to dość rozczarowujące...

CombineZP

Trzecim w kolejce był CombineZP, którego strona domowa przypomina tekstowe początki internetu. Sam program, jak większość niszowych projektów GPL, ma niestandardowy wygląd (że użyję takiego eufemizmu).

Wczytałem do niego obrazy składowe i po kilku próbach najbardziej spodobał mi się taki rezultat:

O dziwo, wynik działania tego niepozornego programu jest lepszy niż dwóch poprzednich!

Zerene Stacker

Ostatnim testowanym programem specjalizowanym był Zerene Stacker, który w odróżnieniu od Enfuse i CombineZP nie jest darmowy. Czy warto za niego zapłacić wcale nie tak małe pieniądze? W końcu wersja "Prosumer", zawierająca wszystkie funkcje (jednak bez prawa do komercyjnego wykorzystania, np. sprzedaży obrobionych zdjęć) kosztuje 189$ (za możliwość użycia komercyjnego trzeba dopłacić 100$). Zainstalowałem, uruchomiłem i wczytałem zdjęcia składowe:

Efekt działania programu jest rzeczywiście niezły, zbliżony do CombineZP:

Ciekawostką w Zerene Stackerze jest generowanie obrazu wynikowego - możemy oglądać to "na żywo", bo program pokazuje efekty nakładania poszczególnych obrazów. Wygląda to bardzo ciekawie.

Tymczasowe wnioski

Żaden z programów nie wygenerował obrazu, z którego byłbym zadowolony w 100%. Najbliżej były Zerene Stacker i CombineZP, zaś kompletnie zawiódł mnie Enfuse. Zdaję sobie jednak sprawę, że jeszcze nie mam dużej praktyki w robieniu tego typu zdjęć i być może nie potrafię do końca prawidłowo skonfigurować oprogramowania. Możliwe, że wykorzystanie większej liczby zdjęć dałoby lepszy efekt. Jest to o tyle prawdopodobne, że z ciekawości zrobiłem test dla 7 (zamiast 14) zdjęć składowych i efekt był dużo gorszy. W różnych poradnikach i tutorialach widziałem, że ludzie stosują nawet 50-80 zdjęć składowych (choć zwykle skala odwzorowania jest dużo większa niż na moim przykładzie).

Doczytałem też, że program ControlMyNikon, którego używam czasem do "stacjonarnych" sesji makro ma wsparcie dla stackingu. Zapewne ułatwia precyzyjne ustawianie ostrości tak, aby pokryć cały obszar głębi ostrości. Spróbuję go wykorzystać i jeśli okaże się, że coś to daje, na pewno dam znać.

Komentarze