Postęp
Na początku lat dziewięćdziesiątych pożyczałem od wuja Wiesia ośmiobitowe Atari 65XE z magnetofonem. Szaleństwo grania było wtedy niezwykle silne, komputery jawiły się jako magiczne pudełka i nawet nie zwracało się uwagi, że były gry, które z kasety magnetofonowej potrafiły się ładować nawet pół godziny. W tym czasie należało trwać w bezruchu lub chodzić na palcach, bo inaczej ekran telewizora wyświetlał niesławny komunikat "BOOT ERROR" i operację trzeba było powtarzać. Jednak prostsze gierki, na przykład kultowy wówczas River Raid, wczytywały się w ciągu kilku minut i już można było szaleć do spalenia zasilacza.
Niegdyś byłem dość gorliwym graczem, jednak obecnie siadam do gier raczej sporadycznie. Powód - brak czasu, ale od wczoraj także coś innego. A zaczęło się niewinnie...
Jako że czasopisma fotograficzne wymierają jak muchy (w zeszłym roku Foto, w tym Digital Foto Video), kilka dni temu kupiłem sobie dla odmiany CD-Action, pismo o grach komputerowych, obchodzące niedawno 18 lat istnienia na rynku (notabene jest to wyśmienity wynik - gratuluję Redakcji i Czytelnikom!). Do każdego numeru CDA dołączane są dwie płyty DVD, zawierające między innymi pełne wersje gier. Tak było i tym razem - CDA zafundowało czytelnikom grę H.A.W.X. 2, samolotową strzelankę. Wczoraj trafiła mi się wolna godzina, a że ciśnienie atmosferyczne było niebezpiecznie niskie i senność człeka ogarniała, postanowiłem rozerwać się, grając w wyżej wymienioną gierkę. Włożyłem płytę do napędu i...
- 15:55 - uruchamiam instalator, wskazuję folder docelowy i oczekując na zakończenie, beztrosko buszuję w sieci
- 16:05 - instalator utknął gdzieś na 50% i chyba się zawiesił?
- 16:12 - stwierdzam autorytatywnie, że instalator na pewno się zawiesił, ubijam go i postanawiam skopiować najpierw zawartość płyty na dysk, niepowodzeniem obarczając wiekowy i zabrudzony napęd DVD
- 16:22 - kopiowanie zakończone, uruchamiam ponownie instalator
- 16:28 - gra się zainstalowała - nareszcie! ale zaraz, zaraz... wyświetliła monit o restart komputera...
- 16:30 - system się załadował, uruchamiam grę!
- 16:31 - zamiast gry pokazuje się okienko z postępem pobierania aktualizacji
- 16:36 - aktualizacje się pobrały, uruchamia się instalator aktualizacji
- 16:38 - instalator robi, co trzeba, po czym wyświetla monit o restart komputera (żesz ty!...)
- 16:41 - obserwacja ekranów startowych Windows trochę mnie uspokaja, myślę sobie, że teraz to już pójdzie z płatka
- 16:42 - uruchamiam grę, zaczyna się ładować Uplay (taka platforma integralnościowa firmy Ubisoft) (niech to!...)
- 16:44 - Uplay zaczyna ściągać aktualizacje do samego siebie (!)
- 16:46 - zmienia się ekran pobieranych aktualizacji (na taki "ładny"), pasek postępu znów zaczyna od zera (!!!)
- 16:50 - aktualizacje się zainstalowały - teraz to już zagram!
- 16:51 - pojawia się okienko rejestracji w Uplay (bo trzeba mieć oczywiście tam konto); wpisuję nazwę, maila, datę urodzenia (przy okazji gratuluję błyskotliwości programistom Ubisoftu, którzy dali do wyboru z listy m.in. lata 1996-2014, choć ich wybranie nie daje możliwości przejścia dalej, bo gra jest dla pełnoletnich - wyświetla się stosowny komunikat)
- 16:53 - jestem już zarejestrowany i zalogowany do Uplaya, ale w sekcji My games nie widzę H.A.W.X. 2 - czyżbym musiał coś jeszcze zainstalować?
- 16:54 - po krótkim śledztwie znajduję miejsce, gdzie należy wpisać numer seryjny gry - nareszcie pojawia się jej ikonka, gram!
- 16:56 - gra na początku wyświetla mnóstwo ekranów z logo różnych firm, potem filmik, potem menu... uff, wybieram Nową kampanię - zaraz polatam!
- 16:57 - niestety, po kilkunastu sekundach zostaję przeniesiony z powrotem do menu głównego; ponowne próby kończą się identycznie (grrrrr!)
- 17:01 - nieco rozeźlony, znajduję w sieci informację, że to częsty problem - trzeba odblokować trzy porty w zaporze sieciowej... odblokowuję
- 17:05 - po zmaganiach z siecią koniec końców udaje mi się zasiąść za sterami samolotu (je, je, je!)
- 17:06 - przezwyciężywszy problemy ze sterowaniem lecę (jaka fajna grafika!)
- 17:10 - w trakcie gry notuję od czasu do czasu utratę płynności, z których jedna omal nie kończy się rozbiciem o ziemię
- 17:15 - ukończyłem trening i wychodzę na chwilę do systemu, żeby w internecie poszukać informacji na temat problemów z grafiką, bo jest to wkurzające
- 17:16 - niczego konkretnego nie znalazłem, więc wracam do gry (ekrany ładowania, filmik, menu...)
- 17:17 - co to? gra nie zapisała postępu? znowu mam zaczynać od początku, od treningu?! (%$%@!!@#@!)
- 17:18 - w sieci znajduję informację, że gra zapisuje postęp nie na dysku lokalnym, ale na serwerach Ubisoftu, co nie zawsze się jej udaje...
- 17:19 - ostatecznie zdegustowany wyłączam komputer
Powiem Wam coś: jeśli tak właśnie ma wyglądać postęp, to chyba wolę być zacofany. I następnym razem uruchomię sobie emulator Atari, po czym zagram w River Raid...
Komentarze
Prześlij komentarz