Pojedynek
Lustrzanka kontra bezlusterkowiec kontra kompakt
W internecie mnóstwo jest informacji o tym, jakie wady i zalety mają wymienione typy aparatów, chciałbym jednak do tematu podejść od strony czysto praktycznej, porównując aparaty, z którymi miałem do czynienia osobiście. We wpisie pojawią się zatem konkrety dotyczące Nikona D700 (lustrzanka), Fujifilm X-E1 (bezlusterkowiec) i Canon S95 (kompakt).
Rzeczy oczywiste
Do rzeczy oczywistych, różniących wymienione wyżej aparaty zaliczają się masa i rozmiar sprzętu. Zdecydowaną przewagę (dosłownie) ma D700. Sam korpus waży (z baterią i kartą pamięci) ponad kilogram. Fufu ze swoimi 350 gramami jest lżejszy o 700g. Zdecydowanym zwycięzcą jest jednak Canon - 195 gramów. Różnica na korzyść Canona jest tym większa, że do korpusów Nikona i Fujifilm trzeba doliczyć masę obiektywów - Nikkor AS-F 50/1.4G Nikona to niespełna 300g, zaś Fujinon XF35/1.4 waży ok. 180g.
Według wielkości korpusy utrzymują tę samą kolejność - D700 jest wielki, Fufu w sam raz (przynajmniej dla średniej wielkości męskiej dłoni), a S95 to drobiazg, mieszczący się nawet w kieszeni spodni (oczywiście ze schowanym obiektywem). Zdecydowanie nazwa "kompakt" jest w jego przypadku na miejscu.
Rzeczy prawie oczywiste
Zwykle w tym miejscu porównuje się jakość i wielkość matryc światłoczułych. D700 jest lustrzanką pełnoklatkową, czyli ma matrycę wielkości kadru filmu małoobrazkowego (dokładnie: 36 x 23,9mm). Przekłada się to na względnie małe szumy i dobre wysokie ISO (w praktyce przy dobrym naświetleniu sprawdzi się nawet ISO6400, zwłaszcza w druku). Niestety, D700 miał premierę w 2008 roku, co na rynku matryc jest czasem bardzo odległym. Nic też dziwnego, że wypuszczony w 2012 roku X-E1, mimo matrycy o połowę mniejszej, niemal dorównuje osiągami Nikonowi. Oczywiście mniejszy rozmiar nie pozostaje bez wpływu na charakter zdjęć (zwłaszcza dla bardzo jasnych obiektywów), jednak jakościowo nie jest to już przepaść.
Słabo wypada w tym porównaniu Canon S95. Zaprezentowano go w 2010, jednak matryca jest po prostu zbyt mała, by konkurować z Nikonem lub Fufu. Niskie użyteczne ISO też nie poprawia sytuacji, podobnie niezbyt duża rozpiętość tonalna.
Sterowanie
Ocena sterowania nie jest łatwa, bo trzeba po prostu do pewnych rozwiązań się przyzwyczaić. Ja nie mogę przyzwyczaić się do jednego - zmiany ważnych ustawień za pomocą menu, a nie odpowiednich przycisków/dźwigienek/kółek. Tutaj nie ma wyraźnego faworyta, Nikon i Fujifilm idą łeb w łeb. Zdecydowanie odstaje Canon, w którym wiele ustawień wymaga wejścia w odpowiedni tryb menu i wybór opcji. Nikon ma bardzo dużo elementów sterujących, które po nabraniu wprawy obsługuje się niemal (albo i całkiem) bezwzrokowo. Podobnie jest w X-E1 - wprawdzie elementów sterujących jest mniej, ale te najbardziej przydatne są zrobione lepiej niż w Nikonie! Po dłuższym używaniu Fufu teraz brakuje mi w Nikonie wygodnego kółeczka ekspozycji z jednoczesnym podglądem efektu jego działania, także kółko czasów jest przyjemniejsze w użyciu niż rozwiązanie Nikona (czyli przycisk + kółko + obserwacja wyświetlacza).
Co ciekawe, o ile Nikon w najnowszych obiektywach rezygnuje z pierścienia przysłon (przysłonę ustawia się w korpusie aparatu), o tyle Fujifilm stawia na obiektywy z takim właśnie pierścieniem i przyznam bez bicia, że to rozwiązanie zdecydowanie mi się podoba. Chociaż do czasu zetknięcia z tymi aparatami nikonowskie podejście wcale mi nie przeszkadzało... Naturalnie, do Nikona wciąż można kupić starsze obiektywy z pierścieniem przysłony, szkoda jednak, że nowe szkła są go pozbawione.
W ogóle okazuje się, że powrót Fujifilm do "klasycznego" sposobu sterowania (pierścień przysłony, kółko czasów, kółko ekspozycji) sprawia więcej przyjemności podczas fotografowania i jest zdecydowanie prostsze do opanowania niż jednoczesne przyciskanie guzików i kręcenie kółkiem (Nikon).
Dodatki
Przez dodatki rozumiem wachlarz obiektywów, filtrów, pilotów, wężyków itp. akcesoriów, które można dokupić, by jeszcze lepiej wykorzystać sprzęt. Pod tym względem jest tylko jeden faworyt - Nikon. Liczba obiektywów jest ogromna i to zarówno biorąc pod uwagę firmowe Nikkory, jak i produkty takich firm, jak Sigma, Tokina, Tamron czy Zeiss. Są długie i bardzo długie tele, są przyjemne zoomy, tanie i drogie obiektywy stałoogniskowe, fish-eye, obiektywy szerokokątne oraz ultraszerokokątne (tak zwane UWA, ultra wide angle). W różnych cenach i dające różną jakość obrazu, jednak trudno tu wybrzydzać. Także pozostałe akcesoria są dostępne w bogatym spektrum - jeśli nie chcemy wydawać majątku na rozwiązania firmowe, są też zamienniki (od gripów, przez wężyki po paski).
Fujifilm postawiło na firmowe produkty, więc ciężko jest z zamiennikami. Wprawdzie do jakości nie można mieć większych zastrzeżeń, jednak ceny Fuji ma zaporowe, co skutecznie zniechęca do zakupów. Liczba obiektywów rośnie, jednak przez długie lata nie będzie aż takiego wyboru, jak w Nikonie. Wprawdzie teoretycznie da się użyć specjalnych adapterów (w tym do Nikona!), jednak zawsze jest jakieś "ale" - a to nie ma autofocusa, a to nie działa pomiar światła.
Najmniej dodatków jest do Canona - w zasadzie poza pseudogripem, adapterem na filtry i adapterem fish-eye nie ma tu czego szukać. Ceny są umiarkowane (np. 50 funtów za adapter fish-eye), jednak w porównaniu z obecną ceną samego aparatu - wysokie.
Zastosowanie
To dość kontrowersyjny temat. Bez wątpienia każdy z aparatów można stosować do niemal wszystkich rodzajów fotografii. Ograniczeniem jest w przypadku Nikona i Fujifilm posiadany zestaw obiektywów, zaś S95 nie ma prawdziwego szerokiego kąta, a długa ogniskowa kończy się na odpowiedniku 105mm.
W moim przypadku lustrzanka jest wykorzystywana przede wszystkim do zdjęć, gdzie wymagany jest szybki autofocus (np. zwierzęta), a także wszędzie, gdzie mogę sesję zaplanować i pozwolić sobie na zabranie dużej torby lub plecaka. Używam jej do zdjęć makro i fotografii z lampą błyskową oraz w sytuacjach, gdzie zdecydowanie zależy mi na jak najwyższej jakości.
Fufu w małym pokrowcu rusza na większość spacerów, bo będąc względnie małym dysponuje świetną matrycą. Zwykle mam do niego przypięty obiektyw XF-35/1.4, który daje niezły obraz, w zupełności wystarczający do rejestrowania scen z życia czy fotografii "reporterskiej". Czasem przeszkadza wolny autofocus, jednak jest to mała cena za poręczność i możliwości.
Do czasu przejścia na Fufu to Canon S95 pełnił powyższą funkcję - małego aparatu branego do kieszeni na spacery. Obecnie jest jednak już tylko "deską ratunkową", czyli robi zdjęcia, gdy nie ma pod ręką innych aparatów (poza tymi w telefonach - ale te S95 bije na głowę jakością obrazu, przynajmniej modele, do których mam dostęp). Sprawdza się też jako rejestrator krótkich filmików.
Złoty środek
Wydaje mi się, że nigdy nie zostanie skonstruowany aparat idealny pod każdym względem. Jeśli ktoś preferuje konkretny typ fotografii, może wybrać jedno narzędzie, jednak fotoamatorzy chcący pstrykać zarówno ludzi, jak i przyrodę oraz architekturę, a od czasu do czasu robaczka, muszą nieźle się nagłówkować. Lustrzanki to dla nich wciąż aparaty dające najlepszą jakość obrazka i oferujące najszerszy wachlarz obiektywów. Wadą są gabaryty i masa (a i koszty są niebagatelne). Bezlusterkowce pozornie rozwiązują problem, bo mają i niezłą jakość obrazu, i wymienną optykę - jednak warto dokładnie przyjrzeć się temu, co oferuje konkretny producent, zwłaszcza w kwestii optyki. Raczej trzeba zapomnieć o obiektywach mocno szerokokątnych oraz bardzo długich tele. Pierwszych nie ma zbyt wiele, a drugie swoimi rozmiarami sprawiają, że zestaw obsługuje się znacznie gorzej niż lustrzankę.
Na koniec kompakty, zwłaszcza te ze średniej półki cenowej. Jakościowo są niżej od bezlusterkowców (głównie przez mniejsze matryce), ale oferują niezły obrazek przy zdecydowanie wygodnych rozmiarach. Nie trzeba kłopotać się o osobny obiektyw, wszystko mamy w małym pudełeczku, mieszczącym się w kieszeni. Wbrew pozorom to też niezły wybór w dziedzinie makro - małe matryce dają dużą głębię ostrości, co w lustrznkach wymaga mocnego przymknięcia przysłony lub wręcz stosowania stackingu.
Ech, sprzęt i sprzęt. A gdzie miejsce na zdjęcia?...
Posiadając jedynie aparat kompaktowy, w świetle Twojego porównania, uważam, że na moje potrzeby dokonałam właściwego wyboru :-)
OdpowiedzUsuńDzięki za to zestawienie. Właśnie dowiedziałam się, że istnieją aparaty bezlusterkowe - nie mam pojęcia czym różnią się od innych (lustrzanka bez lustra?)
Pozdrawiam
Myślę, że nie powinnaś narzekać na swój aparat :o) Osiągasz nim naprawdę niezłe rezultaty.
OdpowiedzUsuńCo do bezlusterkowców, bo są one o tyle ciekawe, że mają małe gabaryty (bo zostały pozbawione lustra, kierującego obraz z obiektywu do wizjera), za to duże matryce (dużo większe niż w kompaktach), co daje całkiem dobry obraz. Dodatkowo mają możliwość zmiany obiektywów. Wg mnie obecnie jedyną ich wadą jest na ogół słabsza praca autofocusa niż w lustrzankach.