[K] Unreal

Korzystając z czasu choroby i rekonwalescencji, zainstalowałem sobie stareńką grę Unreal, wydaną w 1998 roku (16 lat, dacie wiarę?). Od jakiegoś czasu nachodziła mnie myśl, żeby przypomnieć sobie ten tytuł, który swego czasu wywarł na mnie wielkie wrażenie.

Czym był Unreal?

Gra była w swoim czasie kamieniem milowym w gatunku FPS (ang. first person shooter), skutecznie rywalizując z bardzo niegdyś popularnym Quake'm (konkretnie z częścią II). W obie gry grałem wielokrotnie i zdecydowanie palmę pierwszeństwa przyznaję Nierealnemu. Dlaczego?

Do dzisiaj pamiętam pierwsze chwile grania - nastrój zaszczucia, strachu i niepewności. Te uczucia trwały przez całą grę, aż do pojedynku z Królową. Dodatkowo gracz wielokrotnie był przytłaczany ogromem stworzonego świata - wielkimi przestrzeniami, rozbudowanymi poziomami, różnorodnością napotykanych przeciwników. Fabuła była budowana przez znajdowane fragmenty dzienników innych (martwych już) ludzi. Resztę trzeba było sobie dopowiedzieć i wyobrazić.

Unreal był wielki i wielkim pozostał, mimo upływu tych szesnastu lat. Była to pierwsza gra, w której się tak zapamiętałem (grając pierwszy raz), że zdziwił mnie pojawiający się w oknach brzask - a przecież dopiero co usiadłem po południu "na chwilkę"! To była też pierwsza (i chyba do tej pory jedyna gra), kiedy - po pamiętnej pierwszej walce z Tytanem - miałem przyspieszony puls i odetchnąłem z prawdziwą ulgą, SZCZĘŚLIWY, że przeżyłem.

Uśmiecham się

A uśmiecham się nie dlatego, że śmieszy mnie kanciasta i brzydka w gruncie rzeczy grafika (wtedy jednak jedna z najlepszych na rynku!). Podczas obecnej gry uświadomiłem sobie, jak duży skok technologiczny dokonał się przez tych kilkanaście lat. W roku 2000, kiedy pierwszy raz zagrałem w Unreala, mój komputer ledwo, ledwo dawał radę wyświetlać obraz w rozdzielczości 640x480, z minimalnymi detalami. Samo zapisywanie stanu gry trwało prawie pół minuty, zaś wczytanie potrafiło pożreć nawet półtorej minuty. Czasem, gdy na planszy pojawiało się więcej przeciwników, gra zaczynała się zacinać i trudno było w cokolwiek wycelować.

Korzystając z możliwości, uruchomiłem zatem Nierealnego w najwyższej możliwej rozdzielczości i z maksymalnymi detalami. Wszystko działało płynnie i nie zacięło się nawet na ułamek sekundy. Zapis stanu - poniżej sekundy, ładowanie - sekunda, może dwie. Nic dziwnego, że - znając dodatkowo grę na wylot - przejście całości zajęło mi tylko około 8h (w 2000 roku strawiłem na to pewnie ze 30h).

Gra nie na dzisiaj

Nie da się ukryć, że dawna magia szaty graficznej Unreala bezpowrotnie minęła. Na dzisiejsze standardy (poszukajcie na YouTube choćby filmików z Assassin's Creed Unity) jest dość paskudnie. Tekstury są mało szczegółowe, obiekty rażą kantami i małą ilością budujących je wielokątów. Czasami piksele aż "biją po oczach". Niestety podejrzewam, że współczesny gracz odinstalowałby Unreala zaraz po obejrzeniu animacji w menu.

Co ciekawe jednak, te wady przestaje się zauważać, gdy zacznie się grać. Warto zatem i dzisiaj dać grze szansę i nie oceniać jej tylko przez pryzmat grafiki. Na pewno klimat, różnorodność lokacji, przeciwników i wyzwań zadowoli każdego. Ja nie żałuję powrotu po latach na planetę Na Pali.

Komentarze

  1. A i tak tytuł najlepszej gry świata należy do:
    https://www.youtube.com/watch?v=AtdUBPYVKmk

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam jak grałem w tą grę jeszcze w bibliotece szkolnej. Szkoda, że już takich nie robią ;)
    -
    www.mojamafia.pl/WorldConquest

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz